Urok polityki polega na podejmowaniu fatalnych decyzji, za które rządzący nie muszą płacić, ale mogą zachować korzyści. Żadna inna definicja rządzenia nie tłumaczyłaby bonanzy regulacji i ostatnich uchwał gabinetu premier Kopacz. Nie wiemy, ile będzie nas kosztować rejterada polityków PO, ale wiemy, kto zapłaci ten rachunek – my.
Nasz okładkowy temat, choć w tytule ma śmigłowiec, to więcej miał chyba wspólnego z załatwianiem francuskiego poparcia dla kandydatury Donalda Tuska na prezydenta wszystkich Europejczyków, a Komorowskiego na męża stanu klepiącego po plecach Hollanda, niż z uzbrojeniem polskiej armii. O innych gratisach dla uczestników przetargu nie ma tu mowy, ale to, co wiemy na pewno, to to, że cztery miesiące minęły od zakończenia tej maskarady i dalej nie ma kontraktu. Przetarg pewnie będzie musiał być powtórzony. Wiele może wskazywać na to, że minister obrony świadomie potwierdził nieprawdę, zapewniając o spełnieniu przez Francuzów wszystkich wymogów przetargu. Rzecz przeciągnie się o kolejny rok czy dwa i mniejsza o koszty, pytanie, czy Rosja zechce poczekać, aż urzędnicy MON przeformatują się z polityki na obronność (piszemy na stronie 10).
Jak zwykle najkosztowniejsze okazują się te niewymierne korzyści polityczne – poparcie Francji, spokój wyborców czy wkładanie kija w szprychy następcom. Przez osiem lat koalicji PO-PSL rząd dla świętego spokoju nie zajmował się naprawą kopalni. W efekcie nie jedna kopalnia, nie jedna firma, ale cała branża powinna być już zlicytowana. Premier Kopacz nie przewidziała, że katastrofa dopadnie ją jeszcze przed wyborami. Żeby ratować swój wizerunek przed najazdem górników na Warszawę, przerzuca problem na przyszły rząd. Zmusza firmy energetyczne i banki do udzielenia pomocy. Za pół roku Komisja Europejska stwierdzi, że pomoc była nielegalna, i każe oddać pieniądze – ale to już będzie na konto następców. Nam zostanie jeszcze wyższy rachunek za prąd (piszemy na stronie 48).
Ten sam rząd, szukając pieniędzy na finansowanie swojej nieudolności, wydrenował z KGHM ponad 5 mld zł. Nowy podatek od kopalin, w praktyce narzucony jednej firmie, bo… za szybko się rozwijała. Dziś spółka zagrożona jest wrogim przejęciem, a rząd chce ją obarczać kolejnymi zobowiązaniami wobec kopalń węgla, które wydobywają tylko długi (piszemy na stronie 42).
Rok po nacjonalizacji prywatnych funduszy emerytalnych 150 mld zł przejęte z naszych kont zostało roztrwonione. Nie ma pieniędzy, a nasze zadłużenie jak rosło, tak rośnie. Rząd dla przelotnych korzyści, akonto kolejnych długów, zaprzepaścił nasze oszczędności. Od subsydiowania nieodpowiedzialności państwo nie staje się bardziej odpowiedzialne. Przeciwnie, pieniądze zabrane z funduszy emerytalnych poszły na odmrożenie płac urzędników, uprzednio rozdymając administrację o kolejne 100 tys. etatów. 2 mld zł wpompowane w przedwyborcze podwyżki, bez najmniejszej nawet próby usprawnienia administracji i stworzenia lepszych warunków dla przedsiębiorczości.
Dodajmy do tego koszty zdemontowania systemu refundacji leków, niereformowanej służby zdrowia, wymiaru sprawiedliwości, wypompowania pieniędzy z Kancelarii Prezydenta, długoterminowe kontrakty i zobowiązania Ministerstwa Środowiska, Ministerstwa Rolnictwa, które pozostaną ogołocone z funduszy przez długie miesiące. Po nas choćby potop.
Jak zwykle najkosztowniejsze okazują się te niewymierne korzyści polityczne – poparcie Francji, spokój wyborców czy wkładanie kija w szprychy następcom. Przez osiem lat koalicji PO-PSL rząd dla świętego spokoju nie zajmował się naprawą kopalni. W efekcie nie jedna kopalnia, nie jedna firma, ale cała branża powinna być już zlicytowana. Premier Kopacz nie przewidziała, że katastrofa dopadnie ją jeszcze przed wyborami. Żeby ratować swój wizerunek przed najazdem górników na Warszawę, przerzuca problem na przyszły rząd. Zmusza firmy energetyczne i banki do udzielenia pomocy. Za pół roku Komisja Europejska stwierdzi, że pomoc była nielegalna, i każe oddać pieniądze – ale to już będzie na konto następców. Nam zostanie jeszcze wyższy rachunek za prąd (piszemy na stronie 48).
Ten sam rząd, szukając pieniędzy na finansowanie swojej nieudolności, wydrenował z KGHM ponad 5 mld zł. Nowy podatek od kopalin, w praktyce narzucony jednej firmie, bo… za szybko się rozwijała. Dziś spółka zagrożona jest wrogim przejęciem, a rząd chce ją obarczać kolejnymi zobowiązaniami wobec kopalń węgla, które wydobywają tylko długi (piszemy na stronie 42).
Rok po nacjonalizacji prywatnych funduszy emerytalnych 150 mld zł przejęte z naszych kont zostało roztrwonione. Nie ma pieniędzy, a nasze zadłużenie jak rosło, tak rośnie. Rząd dla przelotnych korzyści, akonto kolejnych długów, zaprzepaścił nasze oszczędności. Od subsydiowania nieodpowiedzialności państwo nie staje się bardziej odpowiedzialne. Przeciwnie, pieniądze zabrane z funduszy emerytalnych poszły na odmrożenie płac urzędników, uprzednio rozdymając administrację o kolejne 100 tys. etatów. 2 mld zł wpompowane w przedwyborcze podwyżki, bez najmniejszej nawet próby usprawnienia administracji i stworzenia lepszych warunków dla przedsiębiorczości.
Dodajmy do tego koszty zdemontowania systemu refundacji leków, niereformowanej służby zdrowia, wymiaru sprawiedliwości, wypompowania pieniędzy z Kancelarii Prezydenta, długoterminowe kontrakty i zobowiązania Ministerstwa Środowiska, Ministerstwa Rolnictwa, które pozostaną ogołocone z funduszy przez długie miesiące. Po nas choćby potop.