Od początku naszego funkcjonowania w społeczeństwie uczono nas, by pomagać ludziom w potrzebie, pocieszać uciśnionych i dzielić się nimi tym, co mamy. Jednak w obliczu napływających do Europy imigrantów, w tym także do Polski, należy postawić pytanie, czy cudze dobro nie stawiamy wyżej, niż własne.
Uchodźcy stali się głównym tematem ostatnich tygodni. Budzą wiele kontrowersji i obaw wśród obywateli państw europejskich. To kolejna sprawa dzieląca opinie Polaków, którzy z jeden strony chcą pomóc Syryjczykom, z drugiej, niechętni są do przyjęcia ponad 11 tysięcy obcokrajowców.
Polacy jednak mogą tylko spekulować i komentować decyzje pani premier Kopacz w swoich czterech ścianach. Nikt oficjalnie nie zapytał o ich stanowisko, a rząd postawił wszystkich przed faktem dokonanym. Nie pierwszy raz zresztą. Politycy niemalże jednogłośnie, z szeroko wyciągniętymi ramionami witać będą przybywających imigrantów. Były prezydent, Lech Wałęsa przyznał, że jeśli ludzie ratują swoje życie uciekając, to musimy ich przyjąć. Dodał też, że sam przyjąłby pod swój dach uchodźców. I gdy już zaczęłam się zastanawiać, od kiedy zaczną jeść wspólne niedzielne obiady, usłyszałam, że jednak musi to ustalić i przedyskutować z żoną.
Jarosław Gowin, lider Polski Razem wyznaczył pewne granice dla przybywających imigrantów. To nie mogą być muzułmanie, a wyłącznie chrześcijanie i jazydzi. Pojawienie się muzułmanów zwiększyłoby zagrożenie atakami terrorystycznymi. Pytanie tylko, jak miałaby wyglądać taka selekcja? I czy, znowu, nie odbiłoby się to na bezpieczeństwie naszego kraju, bo dlaczego „on tak, a ja nie?”. We wczorajszym wywiadzie dla RMF FM padła także propozycja, by liczbę imigrantów zwiększyć do 15 tys., wszak Polska jest dostatecznie zamożna. Patrząc na ostatnie inwestycje, jakie zafundował nam były prezydent Komorowski, nie sposób się z tym nie zgodzić. 100 milionów złotych na referendum wydane lekką ręką, może sprawiać wrażenie, że nasz kraj tonie w złocie. Wszyscy jednak wiemy, jak jest naprawdę.
Podobne stanowisko zajmuje również Kościół. Sam papież Franciszek zaapelował, by każda parafia, każda wspólnota zakonna, każdy klasztor i sanktuarium ugościło jedną rodzinę. Ugościć to jedna rzecz, ale co potem? Większość twierdzi, że uchodźcy w Polsce liczą wyłącznie na tzw. socjal, bo z natury, przez swoje lenistwo, są niezdolni do pracy.
To zastanawiające, że setki tysiące młodych, silnych mężczyzn w wieku poborowym jadą tutaj ze strachu przed wojną, zamiast walczyć o swój kraj.
Przeglądając zdjęcia, które na bieżąco wpływają do Internetu, odczucia można mieć różne. Z jednej strony w człowieku budzi się ludzki odruch chęci pomocy, jednak różniące nas światopoglądy oraz kultura dystansuje do pełnego otwarcia się na imigrantów.
W 2012 roku świat obiegła informacja z Danii, iż muzułmanie zdobyli większość w radzie miejskiej i… choinki nie będzie. News brzmiał dokładnie tak:
„Mieszkańcy niewielkiego duńskiego miasteczka Kokkedal dowiedzieli się ze zdumieniem, że w tym roku na Boże Narodzenie nie będzie już miejskiej choinki. Miała kosztować od 5 do 7 tys. koron (ok. 4 tys. złotych). To za dużo – orzekli radni, którzy całkiem niedawno wydali dziesięć razy tyle (60 tys. koron) na miejskie obchody islamskiego święta ofiarowania.”
Mam nadzieję, że gdy tylko nastanie grudzień, w tym, czy w jakimkolwiek innym roku, warszawska choinka na Placu Zamkowym jeszcze długo nie przestanie świecić.
Polacy jednak mogą tylko spekulować i komentować decyzje pani premier Kopacz w swoich czterech ścianach. Nikt oficjalnie nie zapytał o ich stanowisko, a rząd postawił wszystkich przed faktem dokonanym. Nie pierwszy raz zresztą. Politycy niemalże jednogłośnie, z szeroko wyciągniętymi ramionami witać będą przybywających imigrantów. Były prezydent, Lech Wałęsa przyznał, że jeśli ludzie ratują swoje życie uciekając, to musimy ich przyjąć. Dodał też, że sam przyjąłby pod swój dach uchodźców. I gdy już zaczęłam się zastanawiać, od kiedy zaczną jeść wspólne niedzielne obiady, usłyszałam, że jednak musi to ustalić i przedyskutować z żoną.
Jarosław Gowin, lider Polski Razem wyznaczył pewne granice dla przybywających imigrantów. To nie mogą być muzułmanie, a wyłącznie chrześcijanie i jazydzi. Pojawienie się muzułmanów zwiększyłoby zagrożenie atakami terrorystycznymi. Pytanie tylko, jak miałaby wyglądać taka selekcja? I czy, znowu, nie odbiłoby się to na bezpieczeństwie naszego kraju, bo dlaczego „on tak, a ja nie?”. We wczorajszym wywiadzie dla RMF FM padła także propozycja, by liczbę imigrantów zwiększyć do 15 tys., wszak Polska jest dostatecznie zamożna. Patrząc na ostatnie inwestycje, jakie zafundował nam były prezydent Komorowski, nie sposób się z tym nie zgodzić. 100 milionów złotych na referendum wydane lekką ręką, może sprawiać wrażenie, że nasz kraj tonie w złocie. Wszyscy jednak wiemy, jak jest naprawdę.
Podobne stanowisko zajmuje również Kościół. Sam papież Franciszek zaapelował, by każda parafia, każda wspólnota zakonna, każdy klasztor i sanktuarium ugościło jedną rodzinę. Ugościć to jedna rzecz, ale co potem? Większość twierdzi, że uchodźcy w Polsce liczą wyłącznie na tzw. socjal, bo z natury, przez swoje lenistwo, są niezdolni do pracy.
To zastanawiające, że setki tysiące młodych, silnych mężczyzn w wieku poborowym jadą tutaj ze strachu przed wojną, zamiast walczyć o swój kraj.
Przeglądając zdjęcia, które na bieżąco wpływają do Internetu, odczucia można mieć różne. Z jednej strony w człowieku budzi się ludzki odruch chęci pomocy, jednak różniące nas światopoglądy oraz kultura dystansuje do pełnego otwarcia się na imigrantów.
W 2012 roku świat obiegła informacja z Danii, iż muzułmanie zdobyli większość w radzie miejskiej i… choinki nie będzie. News brzmiał dokładnie tak:
„Mieszkańcy niewielkiego duńskiego miasteczka Kokkedal dowiedzieli się ze zdumieniem, że w tym roku na Boże Narodzenie nie będzie już miejskiej choinki. Miała kosztować od 5 do 7 tys. koron (ok. 4 tys. złotych). To za dużo – orzekli radni, którzy całkiem niedawno wydali dziesięć razy tyle (60 tys. koron) na miejskie obchody islamskiego święta ofiarowania.”
Mam nadzieję, że gdy tylko nastanie grudzień, w tym, czy w jakimkolwiek innym roku, warszawska choinka na Placu Zamkowym jeszcze długo nie przestanie świecić.