Trzecia władza polega między innymi na władzy protokołu. Podobno Stalin twierdził, że władzę ma ten, kto pisze protokół i liczy głosy.
Kto bywa na rozprawach wie, jak niedoskonałym narzędziem jest protokół dyktowany przez sędziego. Zeznania świadków są skracane, przerabiane, niejednokrotnie, nawet bez złej woli, nabierają innego sensu niż to wynika z bezpośredniego odbioru. Od treści takiego protokołu nie ma odwołania, sąd w razie potrzeby odpyta protokolanta, który oczywiście pamięta to, czego słuchał, czyli słów przekazanych przez sędziego. Żądanie wpisania do protokołu pominiętej lub przeinaczonej treści zazwyczaj kończy się tym, że świadek zmienia swoje zeznanie i tym razem on powtarza za sędzią słowa, które wcześniej brzmiały inaczej. A czego w protokole nie ma, w sensie procesowym nie istnieje.
Lekarstwem na te wady miało być nagrywanie rozpraw. Miało być szybciej i lepiej. Przy czym nagrywanie wprowadzono (w niektórych tylko sądach cywilnych) nie OBOK protokołu pisemnego, ale ZAMIAST. Oznacza ogromnie kłopotliwe, tak dla sądu, jak dla pełnomocników a tym bardziej dla stron, przesłuchiwanie nagrań, utrwalanie fragmentów z uciążliwym notowaniem treści czasu i następstwa nagranych wypowiedzi.
Liczni sędziowie – procedura tego nie zabrania – przyjęli praktykę wpisywania do protokołu ważniejszych ich zdaniem wypowiedzi. Zatem jeśli jest szybciej, to niewiele. Ale każdy, kto był na rozprawie nagrywanej a bywał wcześniej na rozprawach bez nagrań widzi istotną różnicę w zachowaniach aktorów spektaklu.
Przepisy o nagrywanym protokole przynoszą oczywiście szereg wątpliwości. Sąd Najwyższy ma zajmować się pytaniami prawnymi dotyczącymi znaczenia dokumentu w postaci spisanej treści nagrania, dotyczącym problemów z nagraniem złej jakości (nieczytelnym) i kwestią znaczenia protokołu pisemnego sporządzonego obok nagrania.
Nie wnikając w szczegóły pracy zleconej Sądowi Najwyższemu warto zlecić nowemu ministrowi sprawiedliwości i ustawodawcy w nowym składzie inną pracę. Czy nie lepiej byłoby poprzestać na protokole pisemnym, do którego załącznikiem byłoby nagranie? Każdy mógłby wtedy z łatwością wykazać ewentualną rozbieżność między treścią pisemnego protokołu a nagraniem i dokonać sprostowania. Sędzia nie musiałby stawać w obronie sporządzonego tekstu, i nie narażałby się na podejrzenia o manipulowanie protokołem. Oczywiście zasada nagrywania rozpraw oznaczałaby możliwość nagrywania ich również przez strony.
Szybkość prac sejmowych pozwala żywić nadzieję, że ta niewielka i łatwa do wprowadzenia zmiana zdołałaby wyprzedzić odpowiedź Sądu Najwyższego, której swoją drogą jesteśmy ciekawi.
Dla wiarygodności sądów i wydawanych przez nie wyroków jakiekolwiek wątpliwości co treści protokołu są szkodliwe. Jeżeli Sądy mają sprawować rzeczywiście niezależną władzę, muszą być poza wszelkim podejrzeniem. Również poza podejrzeniem, że sąd dyktując protokół zmienił w nim, pominął albo dodał słowo lub przecinek ważne dla rozstrzygnięcia.
Lekarstwem na te wady miało być nagrywanie rozpraw. Miało być szybciej i lepiej. Przy czym nagrywanie wprowadzono (w niektórych tylko sądach cywilnych) nie OBOK protokołu pisemnego, ale ZAMIAST. Oznacza ogromnie kłopotliwe, tak dla sądu, jak dla pełnomocników a tym bardziej dla stron, przesłuchiwanie nagrań, utrwalanie fragmentów z uciążliwym notowaniem treści czasu i następstwa nagranych wypowiedzi.
Liczni sędziowie – procedura tego nie zabrania – przyjęli praktykę wpisywania do protokołu ważniejszych ich zdaniem wypowiedzi. Zatem jeśli jest szybciej, to niewiele. Ale każdy, kto był na rozprawie nagrywanej a bywał wcześniej na rozprawach bez nagrań widzi istotną różnicę w zachowaniach aktorów spektaklu.
Przepisy o nagrywanym protokole przynoszą oczywiście szereg wątpliwości. Sąd Najwyższy ma zajmować się pytaniami prawnymi dotyczącymi znaczenia dokumentu w postaci spisanej treści nagrania, dotyczącym problemów z nagraniem złej jakości (nieczytelnym) i kwestią znaczenia protokołu pisemnego sporządzonego obok nagrania.
Nie wnikając w szczegóły pracy zleconej Sądowi Najwyższemu warto zlecić nowemu ministrowi sprawiedliwości i ustawodawcy w nowym składzie inną pracę. Czy nie lepiej byłoby poprzestać na protokole pisemnym, do którego załącznikiem byłoby nagranie? Każdy mógłby wtedy z łatwością wykazać ewentualną rozbieżność między treścią pisemnego protokołu a nagraniem i dokonać sprostowania. Sędzia nie musiałby stawać w obronie sporządzonego tekstu, i nie narażałby się na podejrzenia o manipulowanie protokołem. Oczywiście zasada nagrywania rozpraw oznaczałaby możliwość nagrywania ich również przez strony.
Szybkość prac sejmowych pozwala żywić nadzieję, że ta niewielka i łatwa do wprowadzenia zmiana zdołałaby wyprzedzić odpowiedź Sądu Najwyższego, której swoją drogą jesteśmy ciekawi.
Dla wiarygodności sądów i wydawanych przez nie wyroków jakiekolwiek wątpliwości co treści protokołu są szkodliwe. Jeżeli Sądy mają sprawować rzeczywiście niezależną władzę, muszą być poza wszelkim podejrzeniem. Również poza podejrzeniem, że sąd dyktując protokół zmienił w nim, pominął albo dodał słowo lub przecinek ważne dla rozstrzygnięcia.