Przedstawiciel polskiego komitetu "Solidarni z Białorusią" został w piątek pobity przez nieznanych sprawców przed blokiem, gdzie mieszka prezes.
"Funkcjonariuszom poradziłam, aby nie robili ze mnie idiotki, niech lepiej sprawców szukają w swoim otoczeniu" - powiedziała Borys.
Prezes podkreśliła, że milicjanci zadali pytanie, dlaczego tak dużo ludzi odwiedza jej mieszkanie. "Ludzie przychodzą do mnie, bo najwyraźniej lubią" - powiedziałam im.
Według Borys, milicjantom bardzo zależało na wejściu do mieszkania, gdyż zdecydowanie dobijali się do drzwi i okien lokalu, będącego na parterze.
Początkowo w mieszkaniu była jedynie siostra Andżeliki Borys, Anna. Szybko jednak na miejscu pojawiła się Andżelika, jej przyjaciele i dziennikarze.
ss, pap