Zgłaszając b. szefa Jukosu, który został skazany w maju przez sąd w Moskwie na 9 lat kolonii karnej za oszustwa podatkowe i oczekuje w moskiewskim areszcie śledczym Matrosskaja Tiszyna na rozprawę apelacyjną, jego zwolennicy liczyli, że do czasu wyborów, wyrok nie zdąży się uprawomocnić. Jednak po ogłoszeniu decyzji Chodorkowskiego o starcie w wyborach, Sąd Miejski w Moskwie poinformował, że rozpatrzy jego skargę apelacyjną 14 września. Wybory uzupełniające w Okręgu Wyborczym nr 201 w stolicy Rosji, do którego przypisanych jest wielu prominentnych wyborców, w tym prezydent Władimir Putin, odbędą się 4 grudnia, razem z wyborami do Moskiewskiej Dumy Miejskiej. Dlatego opozycja przyjęła wariant awaryjny - kandydaturę Kasjanowa.
Chodorkowski chce ubiegać się o miejsce w parlamencie wraz z innym szefem Jukosu Płatonem Lebiediewem, skazanym wraz z nim 31 maja tego roku. Sąd uznał ich za winnych sześciu zarzucanych czynów, m.in. niepłacenia podatków, przywłaszczenia powierzonego mienia, działania na szkodę spółki i wejścia w zmowę przestępczą. Wymierzył im kary po 9 lat pozbawienia wolności w kolonii karnej o zwykłym rygorze.
Chodorkowski i Płatonow od początku odrzucali oskarżenia, uważając je za sfabrykowane, a sam proces - za polityczny. Podobnego zdania jest także część obserwatorów, którzy uważają, że oskarżenia wobec byłych szefów Jukosu są zemstą otoczenia Putina za popieranie przez koncern liberalnej opozycji lub odpowiedzią na plany polityczne samego Chodorkowskiego, który nie wykluczał startu w wyborach prezydenckich w 2008 roku.
Chodorkowski oświadczył w środę, że dni "obecnego reżimu kremlowskiego są policzone". "Rozpadającą się, rozkładającą się putinowszczyznę powinno zastąpić nowe pokolenie liderów, myślących nie o haniebnym miejscu przy nomenklaturowym korycie, lecz o losach Rosji w trzecim tysiącleciu" - napisał szykanowany przez Kreml oligarcha w odezwie do wyborców.
Również Kasjanow, który kierował rządem Rosji w latach 2000-2004, w czasie pierwszej kadencji prezydenckiej Putina, należy teraz do jego zagorzałych krytyków. Zarzuca mu "demontaż podstaw ustroju konstytucyjnego", "tłumienie swobód demokratycznych" i "restaurację systemu radzieckiego".
Wydaje się, że krytyka poczynań prezydenta również na Kasjanowi ściągnęła kłopoty. W połowie czerwca rosyjska Prokuratura Generalna wszczęła przeciwko niemu śledztwo. Były premier jest podejrzany o bezprawne przejęcie rezydencji, która przysługiwała mu, gdy stał na czele rządu. Kasjanow odrzucił oskarżenia, uznając je za oszczerstwo. W poniedziałek, gdy wrócił z długiego zagranicznego urlopu, dowiedział się, że jego firmę consultingową MK Analitika, istniejącą zaledwie od czterech miesięcy, chce skontrolować inspekcja podatkowa, co w Rosji nie wróży niczego dobrego.
em, pap