Sprawa wyłączenia Przewoźnika podzieliła członków kolegium IPN. PAP dowiedział się od jednego z członków 11-osobowego kolegium, że decyzję tę przegłosowano i że zapadła ona niejednogłośnie.
Szef kolegium Sławomir Radoń sprecyzował w środę wieczorem w rozmowie z PAP, że na 10 obecnych członków kolegium 8 było za niedopuszczeniem Przewoźnika do kolejnego etapu konkursu, jeden był przeciw, a jeden się wstrzymał. Radoń podkreślił, że decyzja kolegium jest wiążąca i nie ma od niej odwołania.
Kolegium dopuściło do etapu przesłuchań 9 pozostałych kandydatów: b. szefa departamentu nauki MON Krzysztofa Borowiaka; wiceprezesa IPN Janusza Krupskiego; historyka Andrzeja K. Kunerta; szefa krakowskiego oddziału IPN Janusza Kurtykę; prof. z Instytutu Historii Nauki PAN Bolesława Orłowskiego; prof. nauk wojskowych Jana Piętę; publicystę "Naszego Dziennika" Mariusza Węgrzyna; politologa Piotra Woyciechowskiego i radcę prawnego Wiesława Zajączkowskiego.
Po jawnych przesłuchaniach, które odbędą się 21 września, kolegium zdecyduje, czy i którego z nich przedstawić Sejmowi jako oficjalnego kandydata na prezesa. Według mediów, faworytami byli: Krupski, Kunert, Kurtyka i właśnie Przewoźnik.
Kolegium w środę zmieniło swój regulamin i dopuściło trzy tury głosowania nad wyborem kandydata (dotychczas była tylko jedna).
Jak głosi przekazany PAP komunikat kolegium, podjęło ono decyzje po zapoznaniu się z odpowiedziami na zapytanie co do przeszłości kandydatów, skierowane do archiwów: Instytutu Pamięci Narodowej, Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, Agencji Wywiadu i Wojskowych Służb Informacyjnych. "Do drugiego etapu zostali zakwalifikowani tylko ci kandydaci, co do których nie zachodzą okoliczności wymienione w art. 11 ust. 2 i 2a ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej" - podano w komunikacie kolegium.
Ustawa w tych punktach głosi: "Na stanowisko Prezesa Instytutu Pamięci nie może być powołana osoba, która pełniła służbę, pracowała lub była współpracownikiem organów bezpieczeństwa państwa, wymienionych w art. 5 (..) Na stanowisko Prezesa Instytutu Pamięci nie może być powołana również osoba, co do której w archiwach podlegających przekazaniu do Instytutu Pamięci lub w innych archiwach państwowych znajduje się informacja o tym, że istnieją wobec niej przesłanki przewidziane w ust. 2".
"Nie chcę komentować tej decyzji" - powiedział PAP Przewoźnik.
Na początku lipca "Rzeczpospolita" podała, że w archiwach IPN w Krakowie odnalazło się oświadczenie b. kaprala SB Pawła Kosiby, który - aby trafić do służb specjalnych III RP - napisał w 1990 r. oświadczenie, w którym ujawnił swych agentów. Jednym z nich miał być Przewoźnik. Potem Kosiba odwołał to, mówiąc, że Przewoźnik nie był jego agentem.
Nie wiadomo, czy Przewoźnika zdyskwalifikowała tylko notatka Kosiby, czy też kolegium IPN dostało jakieś inne dokumenty od wymienionych instytucji. Kolegium tego nie ujawniło. Zasłaniając się tajemnicą, Radoń odmówił PAP ujawnienia, czy były też inne materiały o Przewoźniku.
Przewoźnik kategorycznie zaprzeczał w lipcu, jakoby miał być agentem. Uznał, że nagłośnienie sprawy, kiedy zamierza kandydować na prezesa IPN, było nieprzypadkowe. Wystąpił do Sądu Lustracyjnego o autolustrację, która ma ruszyć 20 września.
Nie wiadomo jednak, co będzie teraz z procesem. Teoretycznie sąd może umorzyć sprawę Przewoźnika, skoro nie jest on już kandydatem na prezesa IPN. Początkowo sąd odmówił wszczęcia jego procesu, uznając, że Przewoźnik nie pełni funkcji publicznej podległej lustracji. Dopiero sąd II instancji wszczął proces - ale tylko dlatego, że podlega on lustracji jako oficjalny kandydat na prezesa IPN.
Radoń podkreślił, że tak czy inaczej, ewentualne uznanie przez sąd, że nie był on agentem, nie miałoby już wpływu na możliwość jego startu w konkursie na prezesa IPN - decyduje o tym przytoczony przez kolegium zapis ustawy o IPN. "Ustawa o IPN jest nieubłagana i stawia bardzo wysokie wymagania wobec kandydatów na prezesa" - dodał szef kolegium.
Już w lipcu Radoń mówił PAP, że Przewoźnik nie może być kandydatem na prezesa, bo ustawa o IPN dyskwalifikuje kandydata, wobec którego w archiwach IPN jest choćby najmniejsza informacja o jego możliwych związkach z tajnymi służbami PRL. Z tą opinią nie zgadzali się wtedy inni członkowie kolegium, którzy podkreślali, że notatka byłego kaprala SB, pisana już po rozwiązaniu SB, nie może być dowodem przeciw Przewoźnikowi. "Notatka Kosiby nie jest dla mnie żadnym dowodem" - powtórzył w środę PAP członek kolegium Andrzej Friszke.
42-letni Przewoźnik od 1992 r. kieruje pracami Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Organizował m.in. budowę polskich cmentarzy w Katyniu, Miednoje i Charkowie, odbudowę cmentarza Orląt Lwowskich oraz budowę pomnika upamiętniającego ofiary zbrodni w Ponarach pod Wilnem. Był także zaangażowany w budowę cmentarza upamiętniającego ofiary zbrodni w Jedwabnem i w zorganizowanie uroczystości 60. rocznicy Powstania Warszawskiego oraz 60. rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz-Birkenau. Jako historyk jest autorem wielu publikacji naukowych dotyczących m.in. zbrodni katyńskiej i Polskiego Państwa Podziemnego. Jest współautorem książki "Gen. Nil" (o gen. Emilu Fieldorfie "Nilu") i redaktorem naczelnym rocznika "Niepodległość".
18 maja kolegium nie zdecydowało się na poparcie żadnego z dwóch kandydatów startujących w poprzednim konkursie - ani dotychczasowego prezesa Leona Kieresa, ani Leszka Bullera - i rozpisało nowy konkurs.
30 czerwca formalnie wygasła 5-letnia kadencja Kieresa jako prezesa Instytutu. Obecnie pełni on obowiązki prezesa do czasu objęcia funkcji przez następcę, którego wybierze już nowy Sejm.
Prezesa IPN wybiera Sejm większością trzech piątych głosów; wybór musi zaakceptować Senat. Wybór nowego prezesa może wywołać spory. Pierwszego szefa IPN wybierano przez wiele miesięcy w latach 1999-2000.
ss, pap