Wybory w Niemczech nie rozstrzygnęły o nowym rządzie. Przeważającej większości nie uzyskała, bowiem ani CDU/CSU ani SPD. Na niemieckiej scenie politycznej zapanował polityczny pat.
Mimo, iż to koalicja CDU/CSU zdobyła najwięcej głosów w niedzielnych wyborach w Niemczech, SPD okazało się największym zwycięzcą. Na partię Gerharda Schroedera, która jeszcze kilka miesięcy temu miała zaledwie 24 proc. poparcia, według wstępnych sondaży głosowało nieco ponad 34 procent wyborców. Na CDU/CSU zaledwie o 1,5 punkt procentowy więcej. Zdaniem Angeli Merkel kandydatki niemieckich chadeków na kanclerza, wynik wyborów oznacza udzielenie przez wyborców partiom chadeckim "wyraźnego mandatu" do utworzenia rządu. Jednak chadekom i liberalnej FDP zabraknie głosów, by utworzyć wspólny rząd koalicyjny.
O składzie przyszłego rządu rozstrzygną intensywne rozmowy w następnych tygodniach. Wariantów jest kilka. Mówi się o "politycznej sygnalizacji świetlnej", czyli koalicji obecnego rządu z liberałami (FDP podczas kampanii była temu przeciwna). Niektórzy nie wykluczają nawet rządu koalicyjnego CDU/CSU z SPD. Takiemu rozwiązaniu przeciwni są zarówno Merkel jak i Schroeder.
Jedno jest pewne: niezależnie od wyników rozmów przyszły rząd nie będzie miał łatwo. Niemiecka gospodarka wymaga natychmiastowych reform, co przy silnej opozycji i tak słabej koalicji będzie trudne do zrealizowania.
Niewykluczone więc, że Niemców czekają wkrótce następne przedterminowe wybory.
Małgorzata Zdziechowska