Za pomarańczową kotarą niespodziewanie ukrył się Leonid Kuczma. W pierwszym głosowaniu pomarańczowy kandydat na premiera Jurij Jeruchanow nie przeszedł. Posłom ponoć nie spodobało się, że publicznie pocałował Kuczmę. W drugim głosowaniu Jeruchanow uzyskał większość. Stało się tak, gdyż poparła go partia Regiony Ukrainy, kierowana przez Wiktora Janukowycza, byłego ulubieńca prezydenta Kuczmy.
Starcie Juszczenki z Tymoszenką wygrał prezydent. Gra byłej pani premier była ryzykowna, zwłaszcza gdyby kryzys rządowy miałby trwać dłużej. Ale Tymoszenko nie złożyła broni. Nie wycofała się oddając zdobyte pozycje. W nowym rządzie będą ludzie związani z damą "pomarańczowej rewolucji".
Poparcie Janukowcza też nie przyszło za darmo. Dla byłego kandydata na prezydenta istotą "być albo nie być" jest reforma konstytucyjna. Chodzi o osłabienie pozycji prezydenta wobec parlamentu. Zabieg bądź co bądź potrzebny, bowiem dzisiejszy parlament może być w praktyce przez prezydenta ignorowany (premier może pełnić swoje funkcje do wyborów jako p.o.).
Janukowycz chce wzmocnienia izby, bo przez to jego siła przetargowa rośnie. Ukrainie szykuje się kolejny spektakl polityczny. Będzie to próba powrotu ekipy zmontowanej przez Leonida Kuczmę. Finał zobaczymy w marcu.
Grzegorz Sadowski