Wieczór zaskoczeń

Wieczór zaskoczeń

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wstępne wyniki wyborów zaskoczyły. Faworyci - PiS i Platforma Obywatelska wypadły sporo poniżej oczekiwań i mogą zapomnieć o większości potrzebnej do zmiany konstytucji. Ale największą i - w gruncie rzeczy - najsmutniejszą niespodzianką jest dobry rezultat SLD.
Postkomunistów nie zmiotły ze sceny politycznej ani afery rządu Millera, ani kompromitujące rządy Belki, ani rejterada Włodzimierza Cimoszewicza. Starego, peerelowskiego elektoratu nic nie zdołało odstraszyć. Źle to rokuje przyszłości polskiej lewicy, która wciąż będzie przywalona postkomunistycznym kolosem. Choć nie będzie on już tak potężny jak 4 lata temu.

Relatywnie dobry wynik SLD, niezła pozycja Samoobrony i LPR oraz zwycięstwo PiS pokazują jeszcze jedno zjawisko. Wieszczona rewolucja liberalna, wiązana z Platformą Obywatelska, była mrzonką. Zresztą, nawet gdyby PO wygrała, nie oddawałoby to prawdy o Polsce. W naszym kraju nie ma milionów obywateli marzących o zdecydowanych, liberalnych reformach. Marzyliśmy raczej o odrobinę bardziej uczciwym państwie, a to, że nadzieje owe wiązano właśnie z  liberalną PO było raczej efektem splotu okoliczności niż politycznych i ekonomicznych kalkulacji obywateli. PO kojarzono nie z liberalizmem, lecz z sanacją państwa. Tuż przed wyborami wyborcy dostrzegli i tę głębiej ukryta misję PO. I trzeba przyznać, że spora w tym zasługa PiS.

Te wybory wygrały ugrupowania socjalne i taki rezultat chyba najlepiej oddaje autentyczne poglądy większości Polaków. Nie zmienia to faktu, że liberalna kuracja jest naszemu krajowi potrzebna i PO musi działać w tym kierunku, nawet jako słabszy partner zwycięskiego PiS. A zwycięzca jest w ciekawym i - paradoksalnie - trudnym położeniu. Sukces w wyborach parlamentarnych oznacza, że zwycięstwo Lecha Kaczyńskiego w boju o prezydenturę wydaje się mało prawdopodobne. Polacy - podobno - nie chcą, by rządzili nimi bliźniacy.

W PiS wiedzą o tych obawach. Dlatego pojawiły się tam pomysły, by Jarosław Kaczyński - jak wiele razy wcześniej - i teraz wykonał unik i osadził na fotelu premiera swego zaufanego człowieka. Miałoby to pomóc jego bratu w pokonaniu Donalda Tuska.

Ale takie taktyczne zabiegi byłyby szkodliwe. Wybory wygrał PiS i to lider tej formacji powinien wziąć odpowiedzialność za Polskę. Tym bardziej, że wcześniejsze doświadczenia Jarosława Kaczyńskiego z kreowaniem rozmaitych postaci (premiera Jana Olszewskiego, czy pretendenta do prezydentury Adama Strzembosza) były fatalne. Zatem, panie Jarosławie: teraz albo nigdy!

Igor Zalewski