Rozmowa z ANDRIUSEM KUBILIUSEM, premierem Republiki Litewskiej
Jacek Potocki: - Kilka lat temu Litwę uważano na Zachodzie za najwyżej notowanego kandydata do Unii Europejskiej i NATO; od pewnego czasu lepiej ocenia się Estonię. Jaka jest tego przyczyna?
Andrius Kubilius: - Rzeczywiście, z powodu ubiegłorocznych wyników gospodarczych nasze położenie nie było najlepsze, ale w tym roku udało się nam pokazać Komisji Europejskiej, że robimy wszystko, co w naszej mocy, by to poprawić. W pierwszej połowie roku PKB wzrósł o 2 proc., udało się nam też zmniejszyć deficyt budżetowy z 9 proc. do 3 proc. W pierwszej połowie roku nastąpił znaczny wzrost eksportu - aż o 7 proc. I przywódcy unii wystawiają nam już bardzo pozytywne oceny. Niezależnie od tego, jeśli porównujemy wskaźniki makroekonomiczne, PKB na mieszkańca, różnice między państwami bałtyckimi nie są duże. To fakt, że Estonii udało się zrealizować pewne reformy, które my dopiero rozpoczęliśmy. Jeśli mówimy o integracji z Unią Europejską, to po szczycie w Helsinkach wraz z Łotwą zostaliśmy zaproszeni do rozpoczęcia negocjacji i sądzę, że jest to postęp.
- Może przyczyną opóźnień w przebudowie gospodarki jest to, że w ostatnich dziesięciu latach Litwini skoncentrowali się na rozliczaniu przeszłości, zaniedbując reformy ekonomiczne?
- Te dwie strony życia zawsze są z sobą powiązane. W ostatniej dekadzie musieliśmy budować niepodległe państwo, dlatego polityka odgrywała w naszym życiu tak wielką rolę. Teraz jednak gospodarka funkcjonuje całkiem dobrze. Ostatnio gościliśmy delegatów MFW i Banku Światowego, którzy rozmawiali z kilkoma głównymi inwestorami na Litwie. Wszyscy oni chcą kontynuować inwestycje w naszym kraju.
- Dlaczego litewski Sejmas podjął uchwałę o uznaniu proniemieckiego rządu Litwy, utworzonego w czerwcu 1941 r.?
- Wrzesień jest u nas wyjątkowym miesiącem z powodu zbliżających się wyborów, dlatego polityka odgrywa teraz szczególnie dużą rolę. Ta ustawa była błędem. Z doświadczenia wiem, że kiedy zbliża się koniec kadencji parlamentu, dochodzi do bardzo dziwnych debat i podejmowane są bardzo dziwne uchwały.
- Co uznaje pan za najważniejszy problem gospodarczy Litwy?
- Obecnie koncentrujemy naszą uwagę na reformowaniu sektora energetycznego. Sądzę, że w tym roku dokonamy większego postępu w tej dziedzinie niż inne państwa bałtyckie. Chcemy sprzedawać naszą energię elektryczną. Rozmawiałem na ten temat z premierem Buzkiem. Najistotniejsze dla nas jest jednak przyciągnięcie inwestycji zagranicznych, dlatego tak ważna jest prywatyzacja. W tej dziedzinie notujemy duży postęp: za rok czy dwa nie będzie już nic na Litwie do sprzedania z wyjątkiem linii kolejowych oraz największych elektrowni. W przyszłym roku chcemy zmniejszyć deficyt budżetowy do 1,5 proc. PKB.
- Jeśli wszystko układa się tak pomyślnie, to dlaczego rządząca na Litwie koalicja ma tak słabe notowania?
- Pojawiają się oczywiście problemy, jak w każdym kraju. Na Litwie mamy do czynienia z politycznym zachowaniem charakterystycznym dla wszystkich nowych demokracji. W czasie wyborów większość obywateli głosuje przeciwko rządowi. Tak było w 1992 r., 1996 r. i wydaje się, że sytuacja powtórzy się podczas nadchodzących wyborów. Zresztą na Litwie wyniki sondaży są dziwne. Przed wyborami 1996 r. zajmowaliśmy drugie miejsce, a w wyborach zdobyliśmy ogromną większość. Dlatego trudno przesądzić, kto wygra 8 października.
- Ostatnio pojawiły się problemy związane z przesyłaniem litewskiego prądu na południe Europy przez Polskę.
- Przez trzy lata obowiązywał kontrakt polsko-litewski umożliwiający przesyłanie nadwyżek litewskiej energii elektrycznej przez terytorium Polski do Słowacji. Na początku tego roku realizacja tej korzystnej dla wszystkich umowy została wstrzymana. Mimo że w czerwcu prowadziliśmy rozmowy ze stroną polską, kontrakt jest nadal zawieszony. Premier Buzek obiecał zbadać sprawę.
- Podobną umowę Polska podpisała niedawno z Rosją.
- Cała ta sprawa nie jest jasna. Uważamy jednak, że można osiągnąć kompromis, umożliwiający również działalność rosyjskim firmom. Kontrakt ten jest dla nas bardzo ważny, potrzebujemy bowiem dostępu do rynku europejskiego. Dlatego obawiamy się, że pewne interesy rosyjskie mogą być sprzeczne z interesami Litwy. Chodzi o to, że możemy zostać wyeliminowani z dostępu do rynków europejskich, co wyrządziłoby nam wielkie szkody polityczne i gospodarcze.
Andrius Kubilius: - Rzeczywiście, z powodu ubiegłorocznych wyników gospodarczych nasze położenie nie było najlepsze, ale w tym roku udało się nam pokazać Komisji Europejskiej, że robimy wszystko, co w naszej mocy, by to poprawić. W pierwszej połowie roku PKB wzrósł o 2 proc., udało się nam też zmniejszyć deficyt budżetowy z 9 proc. do 3 proc. W pierwszej połowie roku nastąpił znaczny wzrost eksportu - aż o 7 proc. I przywódcy unii wystawiają nam już bardzo pozytywne oceny. Niezależnie od tego, jeśli porównujemy wskaźniki makroekonomiczne, PKB na mieszkańca, różnice między państwami bałtyckimi nie są duże. To fakt, że Estonii udało się zrealizować pewne reformy, które my dopiero rozpoczęliśmy. Jeśli mówimy o integracji z Unią Europejską, to po szczycie w Helsinkach wraz z Łotwą zostaliśmy zaproszeni do rozpoczęcia negocjacji i sądzę, że jest to postęp.
- Może przyczyną opóźnień w przebudowie gospodarki jest to, że w ostatnich dziesięciu latach Litwini skoncentrowali się na rozliczaniu przeszłości, zaniedbując reformy ekonomiczne?
- Te dwie strony życia zawsze są z sobą powiązane. W ostatniej dekadzie musieliśmy budować niepodległe państwo, dlatego polityka odgrywała w naszym życiu tak wielką rolę. Teraz jednak gospodarka funkcjonuje całkiem dobrze. Ostatnio gościliśmy delegatów MFW i Banku Światowego, którzy rozmawiali z kilkoma głównymi inwestorami na Litwie. Wszyscy oni chcą kontynuować inwestycje w naszym kraju.
- Dlaczego litewski Sejmas podjął uchwałę o uznaniu proniemieckiego rządu Litwy, utworzonego w czerwcu 1941 r.?
- Wrzesień jest u nas wyjątkowym miesiącem z powodu zbliżających się wyborów, dlatego polityka odgrywa teraz szczególnie dużą rolę. Ta ustawa była błędem. Z doświadczenia wiem, że kiedy zbliża się koniec kadencji parlamentu, dochodzi do bardzo dziwnych debat i podejmowane są bardzo dziwne uchwały.
- Co uznaje pan za najważniejszy problem gospodarczy Litwy?
- Obecnie koncentrujemy naszą uwagę na reformowaniu sektora energetycznego. Sądzę, że w tym roku dokonamy większego postępu w tej dziedzinie niż inne państwa bałtyckie. Chcemy sprzedawać naszą energię elektryczną. Rozmawiałem na ten temat z premierem Buzkiem. Najistotniejsze dla nas jest jednak przyciągnięcie inwestycji zagranicznych, dlatego tak ważna jest prywatyzacja. W tej dziedzinie notujemy duży postęp: za rok czy dwa nie będzie już nic na Litwie do sprzedania z wyjątkiem linii kolejowych oraz największych elektrowni. W przyszłym roku chcemy zmniejszyć deficyt budżetowy do 1,5 proc. PKB.
- Jeśli wszystko układa się tak pomyślnie, to dlaczego rządząca na Litwie koalicja ma tak słabe notowania?
- Pojawiają się oczywiście problemy, jak w każdym kraju. Na Litwie mamy do czynienia z politycznym zachowaniem charakterystycznym dla wszystkich nowych demokracji. W czasie wyborów większość obywateli głosuje przeciwko rządowi. Tak było w 1992 r., 1996 r. i wydaje się, że sytuacja powtórzy się podczas nadchodzących wyborów. Zresztą na Litwie wyniki sondaży są dziwne. Przed wyborami 1996 r. zajmowaliśmy drugie miejsce, a w wyborach zdobyliśmy ogromną większość. Dlatego trudno przesądzić, kto wygra 8 października.
- Ostatnio pojawiły się problemy związane z przesyłaniem litewskiego prądu na południe Europy przez Polskę.
- Przez trzy lata obowiązywał kontrakt polsko-litewski umożliwiający przesyłanie nadwyżek litewskiej energii elektrycznej przez terytorium Polski do Słowacji. Na początku tego roku realizacja tej korzystnej dla wszystkich umowy została wstrzymana. Mimo że w czerwcu prowadziliśmy rozmowy ze stroną polską, kontrakt jest nadal zawieszony. Premier Buzek obiecał zbadać sprawę.
- Podobną umowę Polska podpisała niedawno z Rosją.
- Cała ta sprawa nie jest jasna. Uważamy jednak, że można osiągnąć kompromis, umożliwiający również działalność rosyjskim firmom. Kontrakt ten jest dla nas bardzo ważny, potrzebujemy bowiem dostępu do rynku europejskiego. Dlatego obawiamy się, że pewne interesy rosyjskie mogą być sprzeczne z interesami Litwy. Chodzi o to, że możemy zostać wyeliminowani z dostępu do rynków europejskich, co wyrządziłoby nam wielkie szkody polityczne i gospodarcze.
Więcej możesz przeczytać w 41/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.