Zastępca oficera prasowego CBŚ kom. Krzysztof Hajdas poinformował, że od kilku miesięcy do policjantów z warszawskiego CBŚ docierały informacje "o dużym kanale przerzutu narkotyków z Warszawy na Ukrainę". Poprzez sieć kurierów środki odurzające miały być przewożone pociągiem relacji Warszawa - Kijów.
"Aby zminimalizować ryzyko wpadki na granicy, jednorazowo przemycano niewielką ilość i wybierano do roli kurierów osoby wzbudzające jak najmniejsze podejrzenia. Najlepiej w miarę dobrze sytuowanych biznesmenów narodowości ukraińskiej" - poinformowało CBŚ.
Narkotyki były przewożone w puszkach po konserwach, z których przestępcy usuwali zawartość, a na jej miejsce wkładali narkotyki. Następnie szczelnie zamykali konserwę dbając nawet o to, aby waga zgadzała się z nominałem na opakowaniu. Zdawali sobie sprawę, że kilka puszek nie wzbudzi podejrzeń u osoby na tak długiej trasie, dlatego narkotyki były tylko w jednej puszce.
Według informacji policji, organizatorem przemytu miał być 39-letni obywatel Ukrainy Witalij P., od kilkunastu lat nielegalnie przebywający w Polsce. Operacyjne informacje wskazywały na jego związki z grupami przestępczymi z terenu Warszawy.
Witalij P. siedział przez kilka lat w więzieniu m.in. pod zarzutem udziału w zorganizowanej grupie przestępczej o charakterze zbrojnym. W maju tego roku wyszedł z aresztu ze względu na zły stan zdrowia i - według policji - praktycznie od razu rozpoczął organizowanie przerzutu narkotyków przez ukraińską granicę. Nie wiedział, że od początku był dyskretnie obserwowany przez policjantów.
Do zatrzymania Witalija P. brakowało jednak dowodów - podał kom. Hajdas. Pod koniec września dzięki współpracy z ukraińską milicją i polską Strażą Graniczną uzyskano dokładne informacje o próbie przerzutu. Kurierem był ukraiński biznesmen, który miał przyjechać do Polski na kilka dni. Powracając miał zabrać niewielką partię narkotyków. Był obserwowany podczas całego pobytu w Polsce. Kiedy policjanci upewnili się, że ma przy sobie narkotyki, zorganizowali zasadzkę na Dworcu Centralnym w Warszawie.
Zatrzymany 24 września 39-letni Gleb B. był kompletnie zaskoczony. Cały czas twierdził, że ma tylko kilka mięsnych konserw na drogę i nic więcej. Kiedy funkcjonariusze dokładnie sprawdzili puszki, w jednej z nich znaleźli 100 gramów kokainy i blisko 500 sztuk tabletek ekstazy. Jak ustalili policjanci, przemyt narkotyków miał Glebowi B. pokryć koszty podróży i pobytu w Polsce. Został aresztowany na trzy miesiące pod zarzutem usiłowania wywiezienia narkotyków z Polski.
To zatrzymanie pozwoliło policjantom na likwidację reszty grupy. Witalij P. został zatrzymany pięć dni później i także aresztowany.
"Ostatnim ogniwem grupy był 46-letni Polak, Dariusz I., który jak się okazało z zawodu był złotnikiem. To właśnie on wykorzystując swoje zawodowe umiejętności i posiadany sprzęt preparował puszki, w których przemycano narkotyki. Aresztowano go w środę" - poinformował oficer prasowy CBŚ.
ks, pap