Według piątkowego sondażu PBS dla "Gazety Wyborczej", kandydat PO mógłby liczyć na 40-proc. poparcie w I turze wyborów prezydenckich; kandydat PiS Lech Kaczyński na 34-proc. Według sondażu, przeprowadzonego przez ośrodek GfK Polonia dla "Faktów" TVN, Donald Tusk cieszy się 42 proc. poparciem, a na Lecha Kaczyńskiego chciałoby głosować - 31 proc. respondentów.
Kandydat PiS rywalizację między nim a Tuskiem nazwał "sporem o kształt przyszłej prezydentury". Zapowiedział, że jego prezydentura będzie stanowcza, ale będzie szukał porozumienia tam, gdzie to możliwe. Ocenił natomiast, że jego główny rywal prezentuje "agresywną" wizję prezydentury.
Tusk odparł na to, że "przychodzą takie momenty w kampanii, kiedy człowiek tak łagodny i zrównoważony" jak on, musi twardo odpowiedzieć na ciosy. "Ale nie lękajcie się. Jeśli wygram te wybory, będziecie mieli prezydenta częściej uśmiechniętego, bo ja ufam ludziom i lubię ludzi" - mówił. Zaproponował jednocześnie Lechowi Kaczyńskiemu, aby dwa tygodnie dzielące I i II turę wyborów prezydenckich były "spokojną, merytoryczną kampanią, z uśmiechem, a nie zaciśniętą pięścią".
Kandydat PO przedstawił kolejne zobowiązania, które zobowiązał się wypełnić jako prezydent. Zadeklarował, że gdy obejmie najwyższy urząd w państwie, będzie dążył do zapewnienia godnej pracy wszystkim Polakom; że jako prezydent zawetuje każdą ustawę, której skutki mogą grozić zwiększeniem bezrobocia i każdą zakładającą podwyższenie podatków. Oświadczył, że prezydenckie weto zastosuje także do każdej ustawy, która będzie nakładać na obywateli zbędne przepisy.
W debacie, która odbyła się w piątek w Radiu Zet, jako "bardzo nieładny chwyt" Lech Kaczyński określił zarzuty Tuska, że na czwartkowym posiedzeniu w Ratuszu, gdzie rozstrzygała się sprawa pieniędzy dla warszawskiego metra, nie było ani prezydenta stolicy, ani też jego przedstawiciela. Kandydat PiS podkreślił, że gwarantuje, iż te pieniądze nie przepadły. Dodał, że reprezentanta urzędu miasta nie dopuszczono do rozmów.
Zdaniem Kaczyńskiego, "całą sprawę przygotowali ludzie PO w sojuszu z SLD. Na 2-3 dni przed wyborami to jest rozróba polityczna" - oburzał się Kaczyński. Jako "ohydny" ocenił wybór hospicjum jako miejsca konferencji prasowej zorganizowanej w tym tygodniu przez warszawską liderkę PO Hannę Gronkiewicz-Waltz.
Zaproponował, aby odejść od "tego rodzaju metod kampanii". Jednak sam podkreślił, że PO wystawiła kandydata "najbardziej agresywnego w stosunku do PiS i chełpliwego w prezentowaniu przewagi PO". Oświadczył, że jeżeli jest coś radykalnego w programach PO lub PiS, to "ultraliberalny, radykalny program Platformy". "To jest w warunkach europejskich całkowity radykalizm i tego rzeczywiście można by się obawiać" - podkreślił.
Polityk PiS pytał Tuska, jakim kosztem zamierza poprawić stosunki z Niemcami. "Czy za sprawę rury (gazociągu z Rosji do Niemiec pod dnem Bałtyku), czy może za sprawę Centrum Przeciw Wypędzeniom?" - pytał.
"Na insynuacje nie będę odpowiadał" - odparł Tusk. "To sugestia, że moje osobiste dobre relacje z niektórymi przywódcami politycznymi Niemiec, które budowałem po to, aby poprawić relacje polsko-niemieckie, mają na celu coś podejrzanego" - argumentował.
Piątkowy "Nasz Dziennik" napisał, że Kaczyński powiedział o Tusku, iż "wyznawana przez niego (Tuska) ideologia, chociaż uległa pozytywnej ewolucji, jest dość mocno związana z interesami środowisk wywodzących się w olbrzymim stopniu z komunistycznej nomenklatury".
Komentując to Tusk powiedział: "Rozmawiamy z Lechem Kaczyńskim od 20-21 lat i nigdy patrząc mi w oczy nie miał śmiałości mi tego powiedzieć. Jest to przykre zaskoczenie".
Kaczyński ripostował, że Tusk się "strasznie obraża o prawdę". "Polscy przedsiębiorcy, szczególnie w pierwszej połowie lat 90., ci gentlemeni w białych skarpetkach, wywodzili się właśnie z dawnej nomenklatury" - dodał.
Zarzucił Tuskowi, że wielokrotnie zmieniał poglądy. "Jego poglądy często się zmieniają wraz z różnymi modami, moje nie" - dodał.
"Pańskie poglądy w sprawie tylko stawek podatkowych w ostatnim roku zmieniły się cztery razy (...); ja bym książkę mógł napisać o tym, jak ewoluują pańskie poglądy" - odparł Tusk. Jego zdaniem, przedsiębiorca to dla Kaczyńskiego "krwiopijca o komunistycznym rodowodzie, w białych skarpetkach". "Pan ma słabe pojęcie o tym, jak wygląda praca polskiego przedsiębiorcy. Może pan nawet też nie wie, że to są dzisiaj miliony ludzi w Polsce" - zaznaczył Tusk. Dodał, że gdyby Kaczyński miał tego świadomość, nie proponowałby w swoim programie likwidacji samozatrudnienia i systemu podatkowego "bardzo niebezpiecznego dla ludzi przedsiębiorczych".
Kaczyński odparł, że to są "szpetne insynuacje". "Niestety, po raz kolejny minął się pan z prawdą. My cenimy bardzo przedsiębiorców, dobrze wiemy, że są głównym źródłem sukcesu III RP w tym zakresie, w którym III RP ten sukces odniosła" - odpierał Kaczyński.
Kampanie kończyli też pozostali kandydaci do prezydenckiego fotela. Kandydat Samoobrony, Andrzej Lepper, który w sondażach zajmuje trzecie miejsce, podsumowując swoją kampanię, ocenił, że przyniesie ona efekty. Przyznał również, że nawet jeśli nie dostanie się do drugiej tury wyborów, nie będzie uważał tego za swoją porażkę. Zapowiedział też, że chce być prezydentem - "gospodarzem Polski", a nie jedynie "marionetką". Dodał, że jeśli nie przejdzie do drugiej tury, "na pewno nie poprze żadnego kandydata".
Kandydat PSL Jarosław Kalinowski zaapelował o udział w wyborach prezydenckich i głosowanie nie według wyników sondaży, ale zgodnie z własnym sumieniem i przekonaniami. Jego zdaniem, kampania prezydencka była "bardzo wizerunkowa" i pozostawała w sferze haseł, a nie prawdziwych poglądów i programów. "Starałem się - dodał- zwracać uwagę na kompetencje prezydenta i jego możliwości oddziaływania na politykę państwa. Nie byłem agresywny i nikogo nie atakowałem".
Z kolei kandydatka Partii Demokratycznej-demokraci.pl, Henryka Bochniarz przekonywała warszawiaków do wzięcia udziału w wyborach. "Każdy powinien mieć świadomość, że ten jeden głos naprawdę jest ważny. To nie jest tak, że nie wiadomo, z czego robią się miliony" - podkreśliła.
W ostatnim dniu kampanii przed I turą głos w sprawie wyborów zabrał też prezydent Aleksander Kwaśniewski. Jeszcze raz zaapelował, by Polacy zagłosowali. "Kartka wyborcza to wielka broń w demokracji" - zachęcał.
Kampanię prezydencką Kwaśniewski określił mianem "totalnej". "Kampania trwa bardzo długo, jest totalna - powiedział. - Widzę billboardy, klipy telewizyjne, broszury, książki, listy w naszych skrzynkach pocztowych. To niezwykle droga kampania i wszyscy, którzy tak chętnie mówią o oszczędnościach, powinni zastanowić się, co zrobić, żeby te kampanie były skromniejsze i skrócone. Nie ma powodu - twierdził prezydent - żeby aż tyle pieniędzy wydawać na kampanie".
em, pap