Konsumenci w Polsce nie wiedzą, jak walczyć o swoje prawa
Świadomość konsumencka Polaków jest jedną z najniższych w tej części Europy. Z ostatnich badań wynika, że wciąż nie znamy lub nie potrafimy domagać się swoich praw jako nabywcy towarów i usług. Stowarzyszenia obrony praw konsumentów są nieskuteczne, nie liczą się z nimi ani producenci, ani sprzedawcy, ani - co gorsza - ustawodawcy.
- Polskie federacje konsumenckie są tak słabe, jak słaba jest siła nabywcza konsumentów i świadomość ich praw - mówi Bohdan Wyżnikiewicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. Nie spopularyzowały wiedzy o tym, w jakim terminie można zwrócić towar, czego możemy wymagać od sprzedawcy, do kogo możemy się zwrócić o pomoc. Co więcej, nie wypracowały sobie partnerskich stosunków z producentami i administracją państwową. Kolejne programy i tygodniki konsumenckie schodzą z anteny lub plajtują.
Wygląda na to, że ruch konsumencki nie jest nam do niczego potrzebny. Przeciętny klient chce wiedzieć tylko, gdzie jakiś towar można kupić taniej. Pytany w ankiecie Gfk Polonia odpowiada: "szukam rozsądnych cen". Niespełna 6 proc. rodaków deklaruje, że zawsze kupuje towary wysokiej jakości (OBOP). Cena przebija wszystko. Na margines spycha prawa konsumenckie. Nieważne są marki. Ledwie 21-5 proc. Polaków - w zależności od ośrodka prowadzącego badania - zwraca uwagę na producenta. Przywiązanie do marki w wypadku czekolady (ledwie 18 proc.) czy soków (19 proc.) świadczy o tym, że nie jest ważne, by wyrób był sygnowany znakiem Hortex czy E.Wedel. Dane analityków z IQS&Quant Group stawiają też pod znakiem zapytania celowość prowadzenia kampanii reklamowych budujących i wzmacniających marki. Zamiast wysmakowanych kampanii wizerunkowych, może wystarczy reklama prosta a dosadna, tak jak zrobiła to ostatnio Era GSM: cztery złote - za tyle masz telefon.
Badania zlecane przez operatorów telefonii komórkowej dowodzą, że ani jakość, ani marka nie są czynnikami decydującymi o zakupie telefonu. Nieważne, że za chwilę będziemy musieli wydać kolejne pieniądze na kolejny aparat, zadowalamy się tańszym, choć złej jakości. Badania prowadzone przed rozpoczęciem kampanii reklamowej pralek pokazały na przykład, że dla przeciętnych nabywców nieistotne są informacje, ile wody i energii zużywa pralka. Ważne jest tylko jedno: ile w tej chwili muszą zapłacić za pralkę.
Nasz rynek stał się rajem dla Monsanto, AgrEvo czy Pioneera - firm wprowadzających żywność genetycznie modyfikowaną. Ruchy konsumenckie de facto nie istnieją, organizacje ekologów są słabe. Nie ma nacisków na administrację, aby egzekwować wydane niedawno rozporządzenie nakazujące znakowanie żywności zawierającej zmodyfikowane genetycznie organizmy. "Nie oznakowane produkty zawierające genetycznie zmodyfikowane składniki trafiają na polski rynek nielegalnie, a polscy konsumenci nie mają żadnej ochrony" - stwierdza najnowszy raport ANPED. To odróżnia nas od Czechów czy Węgrów, gdzie świadomość praw konsumenckich jest zdecydowanie wyższa. Działacze praskiego oddziału Greenpeace podają, że ponad 50 proc. Czechów wie, co to jest GMO; 63 proc. stwierdza, że nie kupowałoby żywności genetycznie modyfikowanej, nawet gdyby była tańsza. W Polsce podobne badania wykazały, że ponad 80 proc. rodaków nie wie, czym jest taka żywność.
Jak wynika z badań CASE, 29 proc. konsu-mentów nie ma pieniędzy na podstawowe zakupy, 44 proc. nie stać na artykuły "droższe niż te najtańsze", a 47 proc. artykuły tanie uważa za "wystarczająco dobre". John Rockeffeler, pierwszy amerykański miliarder, zwykł mawiać: "Tylko bogatych stać na kupowanie tandety, bo mogą kupować ją w nieskończoność; ja jestem zbyt biedny, żeby kupować tanio". We Francji statystyczna rodzina wydaje na żywność 15 proc. dochodów, w Polsce - ponad 44 proc. Być może dlatego we Francji ruchy konsumenckie stanowią znaczną siłę, także polityczną. I być może dlatego w Polsce o prawa konsumenckie upomnimy się dopiero za kilkanaście lat.
- Polskie federacje konsumenckie są tak słabe, jak słaba jest siła nabywcza konsumentów i świadomość ich praw - mówi Bohdan Wyżnikiewicz z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową. Nie spopularyzowały wiedzy o tym, w jakim terminie można zwrócić towar, czego możemy wymagać od sprzedawcy, do kogo możemy się zwrócić o pomoc. Co więcej, nie wypracowały sobie partnerskich stosunków z producentami i administracją państwową. Kolejne programy i tygodniki konsumenckie schodzą z anteny lub plajtują.
Wygląda na to, że ruch konsumencki nie jest nam do niczego potrzebny. Przeciętny klient chce wiedzieć tylko, gdzie jakiś towar można kupić taniej. Pytany w ankiecie Gfk Polonia odpowiada: "szukam rozsądnych cen". Niespełna 6 proc. rodaków deklaruje, że zawsze kupuje towary wysokiej jakości (OBOP). Cena przebija wszystko. Na margines spycha prawa konsumenckie. Nieważne są marki. Ledwie 21-5 proc. Polaków - w zależności od ośrodka prowadzącego badania - zwraca uwagę na producenta. Przywiązanie do marki w wypadku czekolady (ledwie 18 proc.) czy soków (19 proc.) świadczy o tym, że nie jest ważne, by wyrób był sygnowany znakiem Hortex czy E.Wedel. Dane analityków z IQS&Quant Group stawiają też pod znakiem zapytania celowość prowadzenia kampanii reklamowych budujących i wzmacniających marki. Zamiast wysmakowanych kampanii wizerunkowych, może wystarczy reklama prosta a dosadna, tak jak zrobiła to ostatnio Era GSM: cztery złote - za tyle masz telefon.
Badania zlecane przez operatorów telefonii komórkowej dowodzą, że ani jakość, ani marka nie są czynnikami decydującymi o zakupie telefonu. Nieważne, że za chwilę będziemy musieli wydać kolejne pieniądze na kolejny aparat, zadowalamy się tańszym, choć złej jakości. Badania prowadzone przed rozpoczęciem kampanii reklamowej pralek pokazały na przykład, że dla przeciętnych nabywców nieistotne są informacje, ile wody i energii zużywa pralka. Ważne jest tylko jedno: ile w tej chwili muszą zapłacić za pralkę.
Nasz rynek stał się rajem dla Monsanto, AgrEvo czy Pioneera - firm wprowadzających żywność genetycznie modyfikowaną. Ruchy konsumenckie de facto nie istnieją, organizacje ekologów są słabe. Nie ma nacisków na administrację, aby egzekwować wydane niedawno rozporządzenie nakazujące znakowanie żywności zawierającej zmodyfikowane genetycznie organizmy. "Nie oznakowane produkty zawierające genetycznie zmodyfikowane składniki trafiają na polski rynek nielegalnie, a polscy konsumenci nie mają żadnej ochrony" - stwierdza najnowszy raport ANPED. To odróżnia nas od Czechów czy Węgrów, gdzie świadomość praw konsumenckich jest zdecydowanie wyższa. Działacze praskiego oddziału Greenpeace podają, że ponad 50 proc. Czechów wie, co to jest GMO; 63 proc. stwierdza, że nie kupowałoby żywności genetycznie modyfikowanej, nawet gdyby była tańsza. W Polsce podobne badania wykazały, że ponad 80 proc. rodaków nie wie, czym jest taka żywność.
Jak wynika z badań CASE, 29 proc. konsu-mentów nie ma pieniędzy na podstawowe zakupy, 44 proc. nie stać na artykuły "droższe niż te najtańsze", a 47 proc. artykuły tanie uważa za "wystarczająco dobre". John Rockeffeler, pierwszy amerykański miliarder, zwykł mawiać: "Tylko bogatych stać na kupowanie tandety, bo mogą kupować ją w nieskończoność; ja jestem zbyt biedny, żeby kupować tanio". We Francji statystyczna rodzina wydaje na żywność 15 proc. dochodów, w Polsce - ponad 44 proc. Być może dlatego we Francji ruchy konsumenckie stanowią znaczną siłę, także polityczną. I być może dlatego w Polsce o prawa konsumenckie upomnimy się dopiero za kilkanaście lat.
Więcej możesz przeczytać w 42/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.