Rodziny ofiar czwartkowych i piątkowych walk oblegają miejską kostnicę, domagając się wydania ciał bliskich. Krewni zabitych gromadzą się też przed siedzibą rządu Kabardo-Bałkarii.
Rosyjskie prawo zabrania wydawania rodzinom ciał terrorystów. Osoby takie są chowane w anonimowych mogiłach na cmentarzach przy koloniach karnych.
Krewni ofiar argumentują, że nie wszyscy zabici na ulicach tego 300-tysięcznego miasta, to bojownicy. Według nich, za rebeliantów uznani zostali wszyscy, którzy trafili do kostnicy bez dokumentów.
Cytowany w poniedziałek przez agencję Interfax szef republikańskiego biura medycyny sądowej Azret Mieczukajew poinformował, że w kostnicy znajdują się ciała 85 uczestników ataku na Nalczyk. "Bez zgody prokuratury zwłok tych nie wydamy" - oświadczył Mieczukajew.
Według oficjalnych danych, w czasie dwudniowych walk w Nalczyku śmierć poniosło 33 funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa, 12 cywilów i 92 rebeliantów.
Radykalny czeczeński dowódca polowy Szamil Basajew, który w poniedziałek wziął odpowiedzialność za atak na obiekty rządowe w Nalczyku, utrzymuje, że w stolicy Kabardo-Bałkarii zginęło 41 bojowników.
Basajew oświadczył, że w operacji uczestniczyło 217 mudżahedinów, którzy jednocześnie zaatakowali 15 obiektów należących do resortów siłowych. Po dwóch godzinach - jak utrzymuje - główne siły wycofały się z miasta.
Basajew podkreślił, że była to pierwsza tak duża operacja szturmowa powstańców. "Mimo dużych strat, jest to nasz wielki sukces, gdyż nasi polegli są w raju, a ich - w piekle" - głosi jego oświadczenie, opublikowane na jednej ze stron internetowych czeczeńskich separatystów.
Basajew uważany jest w Rosji za terrorystę nr 1. W 2003 roku został wpisany przez Departament Stanu USA i ONZ na listę terrorystów międzynarodowych.
Wziął na siebie odpowiedzialność za ataki na Budionowsk w 1995 roku, Teatr na Dubrowce w Moskwie w 2002 roku i Biesłan w roku 2004.
ss, pap