Grzechem pychy Akcji Wyborczej Solidarność była niezgoda na wspólnego kandydata z UW
Ufff! Jesteśmy już po wyborach. Pora na uwagi tyleż oczywiste, co dotychczas lekceważone. Pomijam wątki uboczne, skupiając się na refleksji politycznej, która broni się w świetle faktów. Fakty tworzą trójkąt: istniejących organizacji politycznych - ich przywódców - postawy elektoratu.
Obywatele są znacznie mniej skłonni do postaw skrajnych niż politycy i ich ugrupowania. Polacy tradycyjnie nie są ani fanatyczni, ani zasadniczy, ani nawet konsekwentni. Postawa otwartego potwierdzenia braku zasad przy zachowaniu zdrowego rozsądku okazała się cechą preferowaną i w postawie Kwaśniewskiego, i w postawie Olechowskiego.
Elektorat trafnie odczytuje spoistość osobowości kandydata. Można montować i sklejać wartości z biografią. Można efektownie animować kandydata w reklamówce. Przeciętny Polak wybiera jednak chętniej trzeźwego cynika, który nie kryje swoich grzechów, niż kogoś, kto jak Krzaklewski chce każde, nawet najbardziej kontrowersyjne posunięcie zasłonić szlachetną zasadą.
Wielkim błędem AWS, grzechem pychy, była niezgoda na wspólnego kandydata z Unią Wolności. Wielkim błędem UW było niewystawienie własnego kandydata. To otworzyło drogę ucieczki dla wszystkich, którym nie odpowiadał żaden z trzech panów K. (Kwaśniewski, Krzaklewski, Kalinowski). W tę próżnię wszedł Andrzej Olechowski, który był anty-Krzaklewskim, a jednocześnie post-Kwaśniewskim: konsumował rozmycie zasad, które symbolizuje obecny prezydent.
Jeszcze raz okazało się, że poglądy muszą być potwierdzone postawą kandydata. A postawa nie oznacza pozycji oratorskiej ani tonu oracji, lecz jest sprawą charakteru. Publiczność, jak zaznaczyliśmy wyżej, jest wrażliwa na integralność osoby kandydata.
Sądzę, że Aleksander Kwaśniewski wygrał, gdyż był najbardziej autentyczny w swoich zasługach, kompromisach, grzechach i drobnych kłamstwach. Ale także w rozumieniu, że żar rewolucji, którą rozpalał co miesiąc Lech Wałęsa, wymaga regularnego skrapiania wodą. Cele polityków rzadko są tak święte lub tak diabelskie, żeby musiała to być woda święcona.
Obywatele są znacznie mniej skłonni do postaw skrajnych niż politycy i ich ugrupowania. Polacy tradycyjnie nie są ani fanatyczni, ani zasadniczy, ani nawet konsekwentni. Postawa otwartego potwierdzenia braku zasad przy zachowaniu zdrowego rozsądku okazała się cechą preferowaną i w postawie Kwaśniewskiego, i w postawie Olechowskiego.
Elektorat trafnie odczytuje spoistość osobowości kandydata. Można montować i sklejać wartości z biografią. Można efektownie animować kandydata w reklamówce. Przeciętny Polak wybiera jednak chętniej trzeźwego cynika, który nie kryje swoich grzechów, niż kogoś, kto jak Krzaklewski chce każde, nawet najbardziej kontrowersyjne posunięcie zasłonić szlachetną zasadą.
Wielkim błędem AWS, grzechem pychy, była niezgoda na wspólnego kandydata z Unią Wolności. Wielkim błędem UW było niewystawienie własnego kandydata. To otworzyło drogę ucieczki dla wszystkich, którym nie odpowiadał żaden z trzech panów K. (Kwaśniewski, Krzaklewski, Kalinowski). W tę próżnię wszedł Andrzej Olechowski, który był anty-Krzaklewskim, a jednocześnie post-Kwaśniewskim: konsumował rozmycie zasad, które symbolizuje obecny prezydent.
Jeszcze raz okazało się, że poglądy muszą być potwierdzone postawą kandydata. A postawa nie oznacza pozycji oratorskiej ani tonu oracji, lecz jest sprawą charakteru. Publiczność, jak zaznaczyliśmy wyżej, jest wrażliwa na integralność osoby kandydata.
Sądzę, że Aleksander Kwaśniewski wygrał, gdyż był najbardziej autentyczny w swoich zasługach, kompromisach, grzechach i drobnych kłamstwach. Ale także w rozumieniu, że żar rewolucji, którą rozpalał co miesiąc Lech Wałęsa, wymaga regularnego skrapiania wodą. Cele polityków rzadko są tak święte lub tak diabelskie, żeby musiała to być woda święcona.
Więcej możesz przeczytać w 42/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.