Jak powiedział szef PO dziennikarzom w Sejmie, Rada Krajowa nie zbierze się, ponieważ mógłby ją tylko poinformować o tym, o czym wiedzą już jej członkowie, że "powstała inna koalicja i nic nam do tego".
"Dzisiaj widzę już bardzo przejrzyście i jasno coś, co było już wiele tygodni temu przedmiotem ustaleń wśród polityków i działaczy nie z Platformy Obywatelskiej" - powiedział Tusk. "Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory i realizuje swój plan" - ocenił.
Planem tym było, jak powiedział, zwodzenie wyborców. "Opłacało się w wyborach mówić, że PiS i Platforma będą tworzyły wspólny rząd, ale planem od początku było tworzenia własnego rządu, gdzie ma się 100 proc. władzy z poparciem Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin" - uważa szef Platformy.
"Najbliższe wydarzenia w Senacie potwierdzą tę tezę w sposób bezlitosny" - ocenił. Platforma spodziewa się, że PiS zagłosuje przeciwko jej kandydatowi na wicemarszałka Senatu - Stefanowi Niesiołowskiemu.
Tusk podkreślił, że starał się informować opinię publiczną o tym, że jedynie bardzo silna Platforma byłaby w stanie przeciwstawić się koncepcji "rządów pana Kaczyńskiego, pana Giertycha i pana Leppera". "Dzisiaj Platforma jest silna, ale za słaba, żeby się temu skutecznie przeciwstawić" - ocenił.
Pytany, jak ocenia deklaracje Marcinkiewicza, który w środę powiedział, że ciągle liczy na powrót do rozmów o koalicji PO-PiS, odparł: "Przychodzi taki moment w życiu każdego człowieka, kiedy ma zdolność odróżnienia deklaracji składanych przed kamerą od tego, co dzieje się poza kamerą".
"Nie daję wiary ani jednemu słowu z tych deklaracji, że PiS-owi tak bardzo zależy na koalicji z Platformą, bo wszystkie fakty pokazują, że jest dokładnie odwrotnie. (...) Nie widzę możliwości współpracy z ludźmi, którzy są wiarołomni i którzy prawdziwą współpracę mają z Samoobroną" - oświadczył.
Pytany, co musiałoby się stać, żeby koalicja PO-PiS jednak powstała, odparł: "Nie wiem, mam za mało wyobraźni. Kiedy patrzę na to, co robią bracia Kaczyńscy, nie widzę planu na odwrócenie tego, moim zdaniem fatalnego, biegu zdarzeń".
Na pytanie, jak widzi w takim razie losy mniejszościowego rządu Marcinkiewicza, powiedział, że wydaje mu się, że "ten mniejszościowy rząd od dawna ma większościową bazę i że to także było przedmiotem ustaleń w czasie kampanii parlamentarnej i prezydenckiej".
"Nie chcę być chodzącą po Sejmie Kasandrą - mówił Tusk dziennikarzom - ale zobaczycie państwo, że ten tzw. mniejszościowy rząd każdą ustawę jemu potrzebną uzyska od Andrzeja Leppera". "Będziecie państwo mieli wielki kłopot, żeby dowiedzieć się, co Andrzej Lepper za to otrzymuje" - dodał.
ks, pap