Umysł naszego znawcy jednak pędzi dalej i wskakuje na tory analizy politycznej. Po przejażdżce (tą chyba przeszli wszyscy korespondenci piszący o Polsce) po bezdrożach prawicowego fanatyzmu, ultrakatolicyzmu, zwolenników publicznego wieszania homoseksualistów dochodzimy do wniosku, że Lech Wałęsa był "miły" w porównaniu z Lechem Kaczyńskim, który jest "wredny". Jest tam jeszcze coś o liberałach, ale to, jak w całej Europie, margines.
Aby całej sprawie nadać międzynarodowy szyk, należy ją osadzić w jakimś globalnym konflikcie. Pytanie brzmi więc, jak ten wredny Lech ma się do bardzo niemiłego Rumsfelda? Otóż Lech pokrzyżował mu plany (może nie pokrzyżował, by być poprawnym, tylko poprzestawiał szyki). Zniweczył knuty od dawna plan tworzenia Nowej Europy. A plan zakładał pewnie, że Guardiana nie będzie można czytać na Białorusi. Teraz jednak światło dotarło do Mińska. Europa odetchnęła z ulgą.
Grzegorz Sadowski