Sytuacja na paryskich przedmieściach była tematem nadzwyczajnego posiedzenia francuskiego rządu, zwołanego w środę wieczorem. Związek zawodowy policjantów uznał niepokoje na paryskich przedmieściach za "wojnę domową" i zaapelował do szefa resortu spraw wewnętrznych, Nicolasa Sarkozy'ego o wprowadzenie godziny policyjnej w strefach zajść.
Zamieszki wybuchły w zeszłym tygodniu na ulicach Clichy-sous-Bois po tragicznej śmierci dwóch nastolatków, którzy zginęli, kiedy ukryli się w transformatorze uciekając przed policją. Trzeci z uciekających z nimi chłopców został ranny.
Następnie niepokoje objęły kolejne miejscowości, głównie zamieszkałe przez imigrantów z Afryki Północnej. Nastroje podsyciło wrzucenie przez policjantów w niedzielę gazu łzawiącego do środka meczetu, gdzie odbywały się modły.
Kierujący resortem spraw wewnętrznych Sarkozy jest obwiniany o podgrzewanie i tak napiętej atmosfery swymi ostrymi słowami i metodami. W poniedziałek nakazał wzmocnienie policji w "trudnych" miejscowościach i skierowanie tam funkcjonariuszy w cywilu, aby zidentyfikowali podżegaczy do zamieszek. Ostatnio podżegaczy Sarkozy nazywał "kanaliami", a znacznie wcześniej obiecywał "oczyszczenie" przedmieść. Jego wypowiedzi wywołały oburzenie nie tylko społeczności imigranckiej lecz także opozycji francuskiej.
Na czwartek zapowiedziano spotkanie premiera Dominique de Villepin z przedstawicielami mieszkańców niespokojnych przedmieść Paryża.
ss, pap