"Zaproponowałam, by skupić pod dachem nowej fundacji, z kapitałem z budżetu centralnego, instytucje wypędzonych, które wspierane są przez rząd federalny, np. Centralne Muzeum Naddunajsko-Szwabskie, Muzeum Krajowe Prus Wschodnich i BdV oraz +Centrum przeciwko Wypędzeniom+. Nie oznaczałoby to jednak zniesienia samodzielności tych fundacji" - wyjaśniła Steinbach w wywiadzie dla "Die Welt".
Dodała, że celem propozycji miałoby być "odchudzenie państwa", czyli oszczędności. Placówki ziomkostw wspierane są obecnie finansowo z różnych źródeł, m.in. przez ministerstwo spraw wewnętrznych oraz urząd ministra stanu ds. kultury i mediów.
Szefowa BdV podkreśliła, że fundacja "Centrum przeciwko Wypędzeniom" finansowała dotychczas swoją działalność z własnych środków - "z datków ofiar". "Problem wypędzeń jest jednak częścią ogólnoniemieckiej tożsamości. Musimy zapytać samych siebie, kim jesteśmy i skąd przychodzimy" - uważa Steinbach. Jej zdaniem stworzenie ram dla refleksji o przeszłości należy do zadań państwa.
Pytana, dlaczego przeciwna jest udziałowi polskich i czeskich instytucji, Steinbach wyjaśniła, że jej fundacja jest placówką niemiecką - "niemieckie środki finansowe (przeznaczone) na niemieckie instytucje".
Zastrzegła, że nie jest przeciwna innym formom udziału przedstawicieli krajów sąsiednich. Podkreśliła, że w radzie naukowej Centrum przeciwko Wypędzeniom zasiadają naukowcy z Izraela, USA, Czech i Serbii. "Istnieje także zaproszenie dla Polski, lecz obecnie naukowcy nie mają tam odwagi do współpracy. Poddawani są olbrzymiej presji" -powiedziała Steinbach.
Szefowa BdV przyznała, że martwi się z powodu nowego polskiego rządu. "Już widać, że nowy polski prezydent (Lech Kaczyński) szuka większości w prawicowym kącie. W Niemczech taka partia zostałaby oczywiście napiętnowana. Nie mieszamy się do tego, ale nie sądzę, aby (sytuacja) stała się łatwiejsza" - zauważyła.
Pytana o powody angażowania się na rzecz wypędzonych, choć jej ojciec pochodził z Hanau w Hesji, a matka z Bremy, Steinbach odpowiedziała: "Z pokolenia meżczyzn w wieku mego ojca wszyscy byli żołnierzami. Podczas dyskusji w Polsce o odpowiedzialności za rodzinę miałam szczęście, że mój ojciec służył w Luftwaffe. (Prasa w Polsce pisała w 2000 r., że ojciec Steinbach był oficerem niemieckiej armii okupacyjnej - PAP). Moi rodzice poznali się i zakochali Rahmel (Rumii) w Prusach Zachodnich. Rodzina ze strony ojca pochodziła ze Śląska" - wyjaśniła Steinbach.
ss, pap