Jak Francuzi walczą z bezrobociem
Poszukiwanie sposobów walki z utrzymującym się na niepokojąco wysokim poziomie bezrobociem to wręcz idée fixe rządu Lionela Jospina. Jedną z metod poprawy sytuacji miało być skrócenie czasu pracy. Czy skłonienie Francuzów do pracy przez 35 godzin w tygodniu okaże się remedium na dręczące Europę przekleństwo bezrobocia?
Socjolog i doradca kilku dużych francuskich firm Guy Aznar powiada: "Produkujemy coraz więcej dóbr mniejszym nakładem pracy. We Francji przez 20 lat zasoby materialne podwoiły się przy takim samym udziale pracy. W ciągu następnych 20 lat znowu nastąpi podwojenie przy jeszcze mniejszym nakładzie pracy". Bernard Perret, ekonomista, autor wielu publikacji o zatrudnieniu i polityce państwa, zauważa, że "w czasie, kiedy pną się w górę wskaźniki wzrostu gospodarczego, wydajność rośnie jeszcze szybciej. Trzy-, czteroprocentowy wzrost gospodarczy nie wystarczy, by powstrzymać spadek zatrudnienia w przemyśle". Pierre Larrouturou, propagator idei czterodniowego tygodnia pracy, dodaje, że pod koniec lat 80. Francja miała przez dwa lata czteroprocentowy wskaźnik wzrostu gospodarczego i stworzyła 800 tys. miejsc pracy, a mimo to liczba bezrobotnych spadała tylko o 60 tys. rocznie. Powodowane to jest m.in. mechanizacją i przenoszeniem produkcji do innych krajów, gdzie siła robocza jest tańsza.
Najważniejsza strategia radzenia sobie z tym problemem to oczywiście działania sprzyjające poprawieniu koniunktury i wskaźników wzrostu gospodarczego. Pozostałe zabiegi koncentrują się na reorganizacji podziału pracy. Stworzono warunki do zatrudniania pracowników na umowach na czas określony. Może to sprzyjać większej elastyczności rynku pracy, ale na razie Francuzi tak tego nie postrzegają. Sondaż instytutu IPSOS wskazuje, że wprawdzie 70 proc. respondentów byłoby w stanie zaakceptować "pracę czasową", ale większość traktuje to przede wszystkim jako sposób na znalezienie stałego zatrudnienia. Kolejna droga to poszukiwanie specyficznych rozwiązań dla ludzi mających szczególne trudności z wejściem na rynek pracy. Rządząca we Francji koalicja lewicowa zagwarantowała tzw. etaty dla młodych - zastrzeżone dla osób poniżej 26. roku życia, na ogół nie wymagające dużych kwalifikacji, ale mające dać możliwość "zaczepienia się" na rynku pracy. Pomysł ten jest jednak krytykowany, bo co prawda pozwala rządowi poprawić statystyki walki z bezrobociem, ale nie stwarza zainteresowanym perspektyw zawodowych.
Najwięcej uwagi, energii i pieniędzy poświęca się w ostatnich latach strategii polegającej na redukowaniu czasu pracy. Początkowo budziła ona duże opory, ponieważ wydawało się, że lewicowa koalicja rządząca traktuje to jako posunięcie ideologiczne i że wyobraża sobie rynek pracy jak tort, który można dzielić na zasadzie tworzenia etatów z godzin "odebranych" innym zatrudnionym. Na szczęście praktyka stopniowego wprowadzania w życie przepisów o 35-godzinnym tygodniu pracy nie okazała się ani tak "ideologiczna", ani tak naiwna, ani tak mechaniczna, jak przewidywano. Praktyka ta to żmudne negocjacje branżowe i w poszczególnych zakładach na temat konkretnych, przystosowanych do miejscowych warunków zasad realizacji nowych przepisów. Pomaga to na ogół znaleźć rozwiązania zadowalające zarówno pracobiorców, jak i pracodawców. Wypracowano też wiele mechanizmów unikania zwiększania kosztów produkcji - m.in. poprzez zamrożenie wzrostu płac. Często pojawiają się takie rozwiązania jak indywidualizacja albo rozliczanie czasu pracy w skali rocznej - co pozwala firmom zależnym od wahań sezonowych wydłużać lub skracać obecność pracowników w zakładzie.
Nowe przepisy obowiązują jeszcze zbyt krótko, by mówić o ostatecznych ustaleniach. Rząd szczyci się, że dzięki skróceniu czasu pracy w ciągu dziewięciu miesięcy utworzono lub utrzymano ponad 180 tys. stanowisk (na 3 mln pracowników, którzy pracują według nowych zasad). Po uzyskaniu większej porcji czasu wolnego Francuzi skupiają się na sobie i rodzinie, a w ich ocenach 35-godzinnego tygodnia pracy bardzo szybko argument poprawy jakości życia przysłonił rozważania o stwarzaniu dodatkowych etatów. Na razie nie sprawdzają się jednak prognozy, że skrócenie czasu pracy zdynamizuje życie społeczno-polityczne albo spowoduje rozkwit "cywilizacji rozrywki".
Dominique Meda z paryskiego Instytutu Nauk Politycznych, autorka książki "Praca, wartość na wymarciu", pisze: "Przy pomiarze bogactwa społeczeństwa nie bierze się pod uwagę tego, czy ludzie są wykształceni bądź szczęśliwi. Tymczasem te wskaźniki są bardzo ważne, gdyż można mieć wielkie bogactwo materialne i wysoki wskaźnik wzrostu gospodarczego, a za nimi może się kryć okropna sytuacja społeczna". Aluzja do Stanów Zjednoczonych jest przejrzysta, ale Pierre Larrouturou przestrzega przed uproszczeniami. Bernard Perret stwierdza: "Jedną z przyczyn niższego bezrobocia w USA jest odmienne otoczenie kulturowe, które sprawia, że ludzie łatwiej akceptują rozpoczynanie od początku, robienie czegoś nowego od podstaw i to za mniejsze pieniądze oraz w trudniejszych warunkach. Bezrobocie w Europie wynika częściowo ze szczególnej ochrony, z jakiej korzystają najbardziej ustabilizowani pracownicy najemni. W USA bezrobocie jest bardziej rozłożone wśród wszystkich grup ludności, podobnie jak mobilność ludzi pracy - dlatego mniej jest tam bezrobotnych długoterminowych". "Dzielenie się pracą" w skali społecznej może następować na różne sposoby i przynosić rozmaite skutki. W Japonii mężczyźni częściej pracują, a kobiety częściej zostają w domu. W USA są tacy, którzy pracują 42 godziny tygodniowo, a inni z trudem zdobywają dorywcze prace po 10 godzin w tygodniu, dlatego faktyczny średni czas pracy wynosi tam mniej niż 34 godziny tygodniowo. Francja chce wypracować własną koncepcję, która mogłaby zaspokajać wymogi sprawności ekonomicznej, a równocześnie odpowiadać miejscowym tradycjom, mentalności i regułom gry. Na razie nie wiadomo, czy istnieje model, który zdecydowanie lepiej przygotowuje do wymogów przyszłego rynku pracy niż inne. System amerykański może mieć zalety z punktu widzenia przyzwyczajania do elastyczności i ruchliwości. Rodzący się w bólach model francuski może dać atut w postaci zwiększenia czasu na rzecz w przyszłości najważniejszą - edukację najbardziej dynamicznych i najlepiej "ustawionych" zawodowo kadr i przyzwyczajenie do przenoszenia coraz większej części aktywności, w tym związanej z pracą zawodową, do domu przy wykorzystaniu m.in. sieci informatycznych - z Internetem na czele. Może się okazać, że różne modele różnymi drogami prowadzą ostatecznie do tego samego celu.
Socjolog i doradca kilku dużych francuskich firm Guy Aznar powiada: "Produkujemy coraz więcej dóbr mniejszym nakładem pracy. We Francji przez 20 lat zasoby materialne podwoiły się przy takim samym udziale pracy. W ciągu następnych 20 lat znowu nastąpi podwojenie przy jeszcze mniejszym nakładzie pracy". Bernard Perret, ekonomista, autor wielu publikacji o zatrudnieniu i polityce państwa, zauważa, że "w czasie, kiedy pną się w górę wskaźniki wzrostu gospodarczego, wydajność rośnie jeszcze szybciej. Trzy-, czteroprocentowy wzrost gospodarczy nie wystarczy, by powstrzymać spadek zatrudnienia w przemyśle". Pierre Larrouturou, propagator idei czterodniowego tygodnia pracy, dodaje, że pod koniec lat 80. Francja miała przez dwa lata czteroprocentowy wskaźnik wzrostu gospodarczego i stworzyła 800 tys. miejsc pracy, a mimo to liczba bezrobotnych spadała tylko o 60 tys. rocznie. Powodowane to jest m.in. mechanizacją i przenoszeniem produkcji do innych krajów, gdzie siła robocza jest tańsza.
Najważniejsza strategia radzenia sobie z tym problemem to oczywiście działania sprzyjające poprawieniu koniunktury i wskaźników wzrostu gospodarczego. Pozostałe zabiegi koncentrują się na reorganizacji podziału pracy. Stworzono warunki do zatrudniania pracowników na umowach na czas określony. Może to sprzyjać większej elastyczności rynku pracy, ale na razie Francuzi tak tego nie postrzegają. Sondaż instytutu IPSOS wskazuje, że wprawdzie 70 proc. respondentów byłoby w stanie zaakceptować "pracę czasową", ale większość traktuje to przede wszystkim jako sposób na znalezienie stałego zatrudnienia. Kolejna droga to poszukiwanie specyficznych rozwiązań dla ludzi mających szczególne trudności z wejściem na rynek pracy. Rządząca we Francji koalicja lewicowa zagwarantowała tzw. etaty dla młodych - zastrzeżone dla osób poniżej 26. roku życia, na ogół nie wymagające dużych kwalifikacji, ale mające dać możliwość "zaczepienia się" na rynku pracy. Pomysł ten jest jednak krytykowany, bo co prawda pozwala rządowi poprawić statystyki walki z bezrobociem, ale nie stwarza zainteresowanym perspektyw zawodowych.
Najwięcej uwagi, energii i pieniędzy poświęca się w ostatnich latach strategii polegającej na redukowaniu czasu pracy. Początkowo budziła ona duże opory, ponieważ wydawało się, że lewicowa koalicja rządząca traktuje to jako posunięcie ideologiczne i że wyobraża sobie rynek pracy jak tort, który można dzielić na zasadzie tworzenia etatów z godzin "odebranych" innym zatrudnionym. Na szczęście praktyka stopniowego wprowadzania w życie przepisów o 35-godzinnym tygodniu pracy nie okazała się ani tak "ideologiczna", ani tak naiwna, ani tak mechaniczna, jak przewidywano. Praktyka ta to żmudne negocjacje branżowe i w poszczególnych zakładach na temat konkretnych, przystosowanych do miejscowych warunków zasad realizacji nowych przepisów. Pomaga to na ogół znaleźć rozwiązania zadowalające zarówno pracobiorców, jak i pracodawców. Wypracowano też wiele mechanizmów unikania zwiększania kosztów produkcji - m.in. poprzez zamrożenie wzrostu płac. Często pojawiają się takie rozwiązania jak indywidualizacja albo rozliczanie czasu pracy w skali rocznej - co pozwala firmom zależnym od wahań sezonowych wydłużać lub skracać obecność pracowników w zakładzie.
Nowe przepisy obowiązują jeszcze zbyt krótko, by mówić o ostatecznych ustaleniach. Rząd szczyci się, że dzięki skróceniu czasu pracy w ciągu dziewięciu miesięcy utworzono lub utrzymano ponad 180 tys. stanowisk (na 3 mln pracowników, którzy pracują według nowych zasad). Po uzyskaniu większej porcji czasu wolnego Francuzi skupiają się na sobie i rodzinie, a w ich ocenach 35-godzinnego tygodnia pracy bardzo szybko argument poprawy jakości życia przysłonił rozważania o stwarzaniu dodatkowych etatów. Na razie nie sprawdzają się jednak prognozy, że skrócenie czasu pracy zdynamizuje życie społeczno-polityczne albo spowoduje rozkwit "cywilizacji rozrywki".
Dominique Meda z paryskiego Instytutu Nauk Politycznych, autorka książki "Praca, wartość na wymarciu", pisze: "Przy pomiarze bogactwa społeczeństwa nie bierze się pod uwagę tego, czy ludzie są wykształceni bądź szczęśliwi. Tymczasem te wskaźniki są bardzo ważne, gdyż można mieć wielkie bogactwo materialne i wysoki wskaźnik wzrostu gospodarczego, a za nimi może się kryć okropna sytuacja społeczna". Aluzja do Stanów Zjednoczonych jest przejrzysta, ale Pierre Larrouturou przestrzega przed uproszczeniami. Bernard Perret stwierdza: "Jedną z przyczyn niższego bezrobocia w USA jest odmienne otoczenie kulturowe, które sprawia, że ludzie łatwiej akceptują rozpoczynanie od początku, robienie czegoś nowego od podstaw i to za mniejsze pieniądze oraz w trudniejszych warunkach. Bezrobocie w Europie wynika częściowo ze szczególnej ochrony, z jakiej korzystają najbardziej ustabilizowani pracownicy najemni. W USA bezrobocie jest bardziej rozłożone wśród wszystkich grup ludności, podobnie jak mobilność ludzi pracy - dlatego mniej jest tam bezrobotnych długoterminowych". "Dzielenie się pracą" w skali społecznej może następować na różne sposoby i przynosić rozmaite skutki. W Japonii mężczyźni częściej pracują, a kobiety częściej zostają w domu. W USA są tacy, którzy pracują 42 godziny tygodniowo, a inni z trudem zdobywają dorywcze prace po 10 godzin w tygodniu, dlatego faktyczny średni czas pracy wynosi tam mniej niż 34 godziny tygodniowo. Francja chce wypracować własną koncepcję, która mogłaby zaspokajać wymogi sprawności ekonomicznej, a równocześnie odpowiadać miejscowym tradycjom, mentalności i regułom gry. Na razie nie wiadomo, czy istnieje model, który zdecydowanie lepiej przygotowuje do wymogów przyszłego rynku pracy niż inne. System amerykański może mieć zalety z punktu widzenia przyzwyczajania do elastyczności i ruchliwości. Rodzący się w bólach model francuski może dać atut w postaci zwiększenia czasu na rzecz w przyszłości najważniejszą - edukację najbardziej dynamicznych i najlepiej "ustawionych" zawodowo kadr i przyzwyczajenie do przenoszenia coraz większej części aktywności, w tym związanej z pracą zawodową, do domu przy wykorzystaniu m.in. sieci informatycznych - z Internetem na czele. Może się okazać, że różne modele różnymi drogami prowadzą ostatecznie do tego samego celu.
Więcej możesz przeczytać w 43/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.