Dzięki alarmowi, jaki podniosły włoskie służby specjalne, Guzzanti przebywa od kilku tygodni poza Włochami w nieznanym miejscu. W rozesłanym e-mailu wyjaśnił, że przyczyną jego zniknięcia są otrzymane przez niego wiadomości o planowanym zamachu. "Mikrobus, wyładowany bronią, w tym granatnikami, wyjechał z Kijowa"- podkreślił znany prawicowy parlamentarzysta.
Według uzyskanych przez "Corriere della Sera" informacji, 16 października patrol policyjny zatrzymał w Neapolu mikrobus, przewożący między innymi broń z Bułgarii i aresztował sześciu podróżujących nim Ukraińców, którzy twierdzili, że nie wiedzieli, co znajdowało się w pojeździe. Trwa dochodzenie w tej sprawie.
Choć Paolo Guzzanti przyznał, że nie wierzy w to, że chciano dokonać na niego zamachu, podkreślił, że władze Rosji są wrogo nastawione do kierowanej przez niego komisji. "Moskwa - oświadczył - odrzuciła wszystkie nasze prośby o udzielenie informacji i udostępnienie archiwów. Otrzymywane przez nas sygnały świadczą o wyraźnej wrogości" Wynika to według niego z, jak to ujął, "kontynuacji między obecną Federacją Rosyjską a byłym ZSRR, zwłaszcza jeśli chodzi o tajną policję i aparat bezpieczeństwa". Guzzanti dodał, że rząd rosyjski uważa jego komisję za zagrożenie dla bezpieczeństwa Rosji.
O tak zwanej "komisji Mitrochina" , powołanej przez włoski parlament w 1999 roku , a nazwanej imieniem archiwisty KGB, zrobiło się niedawno znów głośno, gdy zeznawał przed nią były sędzia Ferdinando Imposimato, który przez wiele lat prowadził dochodzenie w sprawie zamachu na Jana Pawła II w 1981 roku. W swych zeznaniach Imposimato powtórzył, że decyzję o zabiciu papieża podjęło KGB, które powierzyło to zadanie bułgarskim służbom specjalnym. Te same siły, powiedział włoski sędzia, planowały zabić Lecha Wałęsę podczas jego wizyty w Rzymie na początku 1981 roku.
em, pap