Polska sprzeciwiała się nie tylko przyjętemu kompromisowi, ale samej idei jego zawierania na tej sesji ministrów rolnictwa. Według rządu, potrzeba więcej czasu na analizy skutków reformy. Jednak Komisja Europejska naciskała na porozumienie, bo jest pod presją Światowej Organizacji Handlu. WTO wytyka UE, że nadwyżki cukru przeznacza na eksport, niwelując różnicę cen (w UE cukier jest trzykrotnie droższy niż na rynkach światowych) hojnymi subwencjami. To narusza reguły wolnego handlu - uważa WTO.
Minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel powiedział, że zawarty kompromis uwzględnia tylko część polskich wniosków: sześć z 25. "Zawarty kompromis nie jest przez nas popierany - oświadczył Jurgiel na konferencji prasowej. - Kompromis nie uwzględnia postulatów ważnych z punktu widzenia Polski".
Reforma zakłada, że cena cukru zostanie w ciągu czterech lat zmniejszona o 36 proc., czyli docelowo do 400 euro za tonę. W pierwszym roku (kampania 2006/07) obniżka wyniesie 20 proc. Cukrownie będą zachęcane do zaniechania produkcji wysokimi rekompensatami, sięgającymi w pierwszych dwóch latach 730 euro za tonę cukru (potem 625 i 520 euro).
Cena buraków cukrowych spadnie o 39 proc. - z 43 do 26 euro w kampanii 2009/10. Plantatorzy buraków cukrowych dostaną rekompensaty w wysokości 64,2 proc. poniesionych strat w ramach dopłat bezpośrednich.
W krajach, takich jak Włochy, gdzie uprawa buraków spadnie o połowę, przez pięć lat możliwa będzie wypłata dodatkowych rekompensat w wysokości 30 proc. strat. Jeśli dodać do tego możliwą pomoc krajową, rekompensaty dla plantatorów mogą przekroczyć 100 proc. utraconych zysków.
"Nawet pobieżna analiza tego kompromisu nie pozostawia wątpliwości, że przyjęte rozwiązania nie realizują głównych założeń reformy, które wskazywała Komisja Europejska, mianowicie poprawy konkurencyjności europejskiego sektora cukru i rozmieszczenia produkcji cukru w krajach, które najtaniej go produkują" - uważa minister Jurgiel.
Komisarz ds. rolnictwa Mariann Fischer Boel powiedziała jednak, że przyjęcie kompromisu było "historycznym momentem", który zwiększa konkurencyjność unijnego cukrownictwa i zbliża je do zasad wolnorynkowych. "Gratuluję ministrom odważnej decyzji" - dodała.
Wyraziła zdziwienie sprzeciwem Polski wobec reformy. "Polska musi zrestrukturyzować swoje rolnictwo, a fundusz restrukturyzacyjny (główne narzędzie reformy) jest świetną okazją" - podkreśliła na konferencji prasowej w Brukseli.
Jej zdaniem "całkowicie niesłuszne" są polskie obawy, że reforma doprowadzi do likwidacji w Polsce cukrowni, które za zaprzestanie działalności będą mogły dostać wysokie rekompensaty. Powiedziała, że kraje członkowskie będą mały wystarczającą kontrolę nad funduszami, by zapobiec sytuacji, że "firmy wezmą pieniądze i znikną".
"Pani Fischer Boel ma swoje stanowisko. Ja bym chciał w nie wierzyć, natomiast mam szereg obaw, i te obawy były przedstawione w stanowisku polskiego rządu i moim" - oświadczył Jurgiel.
Jego zdaniem reforma może prowadzić do zamykania zakładów, tymczasem Polska nie chce zmniejszać kwoty produkcji przyznanej jej w ramach organizacji rynku. "Nie zakładamy likwidacji cukrowni" - powiedział.
Na konferencji prasowej podkreślił kilka razy, że do końca brał czynny udział w negocjacjach. Jednak pytana o to komisarz Fischer Boel powiedziała polskim dziennikarzom, że Polska nie prosiła o spotkania podczas wieczornej rundy negocjacyjnej w środę. Wtedy to szereg krajów opierających się reformie, w tym Włochy, zdołało przeforsować niektóre korzystne dla siebie rozwiązania.
Francuski minister rolnictwa Dominique Bussereau część zasługi przypisał sobie. Powiedział, że Francja wsparła w negocjacjach kraje, które się o to do niej zwróciły. Dzięki temu Hiszpania i Włochy zapewniły sobie dodatkową pomoc dla swoich regionów.
"Polska była w sytuacji szczególnej. Nowa ekipa prawdopodobnie nie miała wystarczająco dużo czasu, by poznać całe dossier" - powiedział PAP Bussereau.
Trójstronne rozmowy Polski, Wielkiej Brytanii i Komisji Europejskiej odbyły się w środę o godz. 9.00. Wtedy minister Jurgiel przedstawił komisarz Fischer Boel polskie stanowisko. Na konferencji prasowej sprzeciwił się przyjętemu podczas takich posiedzeń ministrów UE sposobowi dochodzenia do kompromisu, czyli nocnym maratonom negocjacyjnym.
"Ja wywodzę się z Polski, mam swoją pełną godność i uważam, i to będę wnioskował, że wszystkie postulaty powinny być przedstawiane na sali plenarnej" - powiedział minister.
"Nie uważam, że doznaliśmy porażki - dodał. - Część naszych postulatów została spełniona. Inne kraje przystąpiły (do kompromisu - PAP); uważam, że zrobiły duży błąd, bo na pewno po pewnym czasie będą tego żałowały".
ss, pap