"Der Spiegel" odnotowuje, że od Schroedera zdystansował się już szef frakcji SPD Peter Struck, wiceprzewodniczący Bundestagu Wolfgang Thierse i szef SPD w Turyngii Christoph Matschie. Thierse powiedział w telewizji publicznej ARD: "Ja bym tego nie zrobił". Podobnie do planów zawodowych byłego socjaldemokratycznego kanclerza odniósł się Peter Struck, a Matschie na posiedzeniu prezydium SPD powiedział, że Schroeder ryzykuje utratę szacunku, który zdobył sobie jako kanclerz.
Minister sprawiedliwości Brigitte Zypries (SPD) opowiedziała się za wprowadzeniem "dobrowolnego kodeksu zachowania dla polityków". Za wzór postawiła gospodarkę z jej kodeksem, zwanym z angielska Corporate Governance, a mającym na celu zapewnienie przejrzystości działań i zapobieganie konfliktom interesów. Pani Zypries podkreśla, że w grę może wchodzić tylko kodeks dobrowolny; uregulowania prawne trudno byłoby pogodzić z zapisaną w konstytucji swobodą wyboru zawodu i miejsca pracy.
Także Thierse dopomina się o "reguły, rządzące przechodzeniem z polityki do gospodarki" i postuluje "okres karencji", mający zagwarantować, że politycy na narażą się na podejrzenia, iż wiedzę, zdobytą w okresie sprawowania urzędów, będą potem wykorzystywać w gospodarce prywatnej".
Jedynie minister finansów Peer Steinbruck (SPD) uważa, że plany zawodowe Schroedera są jego prywatną sprawą. Byłego kanclerza bierze też w obronę socjaldemokratyczny burmistrz Berlina Klaus Wowereit, zarzucając jego krytykom "bigoterię".
"Bild am Sonntag", powołując się na kręgi gospodarcze, podał w niedzielę, że Schroeder może liczyć w spółce North European Gas Pipeline Company, która jest operatorem niemiecko-rosyjskiego Gazociągu Północnego, na roczne wynagrodzenie w wysokości ponad 1 miliona euro. Gazeta ujawniła, że gazowa spółka nie została zarejestrowana ani w Rosji, ani w Niemczech, lecz w Szwajcarii. "Kanton Zug uważany jest za oazę podatkową" - akcentuje gazeta.
ks, pap