Gazeta przypomina, że nowe kraje Unii gotowe były sześć miesięcy temu zrezygnować z części unijnych subwencji, by uratować kompromis. "Przez moment europejski duch unosił się jak anioł nad zgromadzeniem kramarzy", jednak brytyjskie "nie" zniszczyło nadzieję - czytamy.
Zdaniem "SZ", nikt nie będzie mógł teraz krytykować małych i biednych krajów, jeśli będą zbywały wzruszeniem ramion apele o poczucie wspólnoty i solidarność. Największe szkody Brytyjczycy wyrządzili w głowach mieszkańców Europy - podkreślił komentator. Będzie bardzo trudno przekonać wszystkich członków UE, że suma narodowych interesów nie daje jeszcze wspólnej Europy.
Brytyjczycy nie chcą budować Unii Europejskiej - uważa komentator. Nie zamierzają przyjąć wspólnej waluty euro, ani też włączyć się do układu z Schengen znoszącego kontrole na wewnętrznych granicach UE. Będą też nadal hamowali polityczną integrację Unii - dodaje "SZ".
Dziennik apeluje, by kraje UE, nie oglądając się na Wielką Brytanię, wyznaczyły przyszłe granice Unii oraz przeprowadziły strukturalne reformy Wspólnoty.
Niemcom, które dysponują obecnie stabilnym rządem, przypada rola siły nadającej nowe impulsy procesowi europejskiej integracji - uważa gazeta. Swoją postawą podczas grudniowego szczytu w Brukseli kanclerz Angela Merkel obudziła europejskie nadzieje, które powinna spełnić - konkluduje "Sueddeutsche Zeitung".
"Frankfurter Allgemeine Zeitung" zauważył natomiast, że Merkel nie udało się całkowicie zlikwidować francusko-brytyjskiego antagonizmu. Francja i Wielka Brytania reprezentują "fundamentalnie odmienne" stanowiska w sprawie budżetu oraz programu europejskiej integracji. Merkel udało się jednak wpłynąć na Blaira i Chiraca w taki sposób, że możliwe stało się opanowanie tego sporu.
Niemiecki rząd wystąpił na szczycie w Brukseli w roli "patrona" nowych członków UE - podkreślił komentator. Wcześniej to Blair rościł sobie pretensje do tego tytułu, gdyż kanclerz Gerhard Schroeder nie był tym zainteresowany - czytamy w "FAZ".
ks, pap