Autorytet niedemokracji

Autorytet niedemokracji

Dodano:   /  Zmieniono: 
Tym którzy nie nadążają za Krzysztofem Zanussim pozostaje studiowanie cennych sentencji, które słynny reżyser pozostawia na szlaku swej wędrówki. Dziś, w dzień czekisty, dzięki gazecie "Zwiazda", Zanussi zawitał w każdym białoruskim domu, by uświadomić o ułomnościach demokracji.
"Zwiazda" to był kiedyś dziennik. Niezależny, najstarszy na Białorusi. Dziś to organ służący do prezentacji poglądów białoruskiego rządu i parlamentu. Zresztą tak jak większość gazet na Białorusi. Zostały one brutalnie odebrane społeczeństwu i służą dobrej sprawie Łukaszenki. Obecni dziennikarze gazety pewnie czekali na słowa polskiego reżysera. Jeśli w Biblii nie ma słowa o demokracji to nie ma co sobie zawracać nią głowy. Białoruś jest na dobrej drodze do państwa wielkiej szczęśliwości i dobrobytu - odgórnie kierowanego przez byłego kołchoźnika. A mówi to nawet słynny polski reżyser.

Według Zanussiego Polska nie była nigdy krajem socjalistycznym. Szkoda. Na pocieszenie pozostaje fakt, że jedynym prawdziwym socjalistą był Zanussi. I choć dziś mówi z radością o wolnym rynku od razu zaznacza, że do rozwoju państw nie potrzebna jest demokracja. Trudno polemizować z Autorytetem, więc drobna uwaga: wszystkie niedemokratyczne kraje na świecie rozwijają się szybko, tylko dlatego, że jest to wynik częściowej demokratyzacji życia gospodarczego lub dlatego, że ktoś je utrzymuje. Tak jest dziś z Białorusią. Gdyby nie gazowe dopłaty Rosji, białoruska gospodarka już dawno by upadła. Rosja nie robi tego za darmo. Ceną będzie w przyszłości wchłonięcie Białorusi jako kolejnej republiki nowej Rosji. Wtedy pewnie wszyscy przypomną sobie słowa Zanussiego o granicach wielokulturowości.

Zanussi swoje poglądy na życie w ogóle podaje w bardzo subtelny sposób. Niby wolny rynek, ale zaraz zastrzeżenie, że jest zły, niby demokracja, ale nie w Biblii. To typowa europejska poprawność polityczna i sposób myślenia. W pewnym momencie reżyser się jednak odsłania i mówi co jest ważne. Liczy się europejski kult autorytetów w przeciwieństwie do amerykańskiej popkultury. Kto ma być tym autorytetem nie trzeba się domyślać. Pierwszy krok został zrobiony.

Grzegorz Sadowski