Zbigniew Wróbel wydawał się idealnym kandydatem na prezesa Orlenu. Ci, którzy wtedy go wspierali, nie mieli jednak pojęcia, jak reaguje na wytyczne swych politycznych mocodawców. Dziś najwyższy w historii zysk Orlenu może nie uratować go przed utratą stanowiska.
Zbigniew Wróbel wydawał się idealnym kandydatem na prezesa Orlenu. Ci, którzy wtedy go wspierali, nie mieli jednak pojęcia, jak reaguje na wytyczne swych politycznych mocodawców. Dziś najwyższy w historii zysk Orlenu może nie uratować go przed utratą stanowiska.
Fotel Zbigniewa Wróbla się chwieje. Późną jesienią atmosfera wokół płockiego koncernu stała się tak gęsta, jak nigdy wcześniej. Wróbel, jedna z barwniejszych postaci polskiego biznesu, miłośnik drogich cygar i wytrawnych trunków, musiał co chwila tłumaczyć się ze swych decyzji. Oskarżono go o marnotrawienie pieniędzy firmy i zawieranie kontraktów korzystnych dla swych przyjaciół. Wróbel umiejętnie zadbał o to, by powstało wrażenie, że to nie błędy w zarządzaniu rozjuszyły jego mocodawców. Daje do zrozumienia, że prawdziwym powodem ataków na jego osobę jest nieskrywana niechęć do podporządkowania się politycznym wpływom. Podkreśla, że jedynym jego celem, jest powiększanie wartości płockiej spółki w interesie jej akcjonariuszy.
Poza skarbem państwa, który wraz z Naftą Polską ma 28 proc. akcji koncernu, wśród akcjonariuszy liczy się tylko najbogatszy z Polaków - Jan Kulczyk. Reszta walorów jest bowiem rozproszona. Wróbel niewątpliwie od pewnego czasu lepiej rozumie się z Kulczykiem niż z przedstawicielami Ministerstwa Skarbu Państwa.
Wróbel w balonie
Wróbel został prezesem Orlenu w lutym 2002 r. Jako specjalista od przeróbki ropy naftowej, z doświadczeniem menedżerskim w amerykańskich korporacjach wydawał się wręcz stworzony do tej roli. Być może jednak ważniejsze od jego CV były szerokie znajomości. Zawdzięczał je działalności w ruchu studenckim na przełomie lat 70. i 80. Już wtedy mówiono o nim "dusza towarzystwa". Aktywnie działał w ruchu studenckim, choć karierę zaczął stosunkowo późno.
Swój pierwszy poważny awans dostał w stanie wojennym. Był wówczas przewodniczącym Rady Okręgowej ZSP w Katowicach. Tamtejsza organizacja studencka miała dobre zaplecze turystyczne - przede wszystkim sieć schronisk w Beskidach. Być może właśnie dlatego podczas kongresu ZSP w 1982 r. śląskie lobby studenckie przeforsowało swego kandydata na stanowisko dyrektora generalnego biura podróży Almatur. Wróbel przeniósł się do Warszawy.
- Wspominam go bardzo pozytywnie - mówi Jerzy Jurkiewicz, w połowie lat 80. szef lubelskiego oddziału Almaturu, dziś członek zarządu giełdowego Protektora. Wróbel przyjmował go do pracy. - Zbyszek zrobił dla Almaturu wiele dobrego, za jego kadencji przebudowano centrum żeglarstwa w Giżycku, pomógł nam kupić jacht, unowocześnił bazę transportową.
Jurkiewiczowi szczególnie utkwił w pamięci balon, który Wróbel kupił dla jednego z klubów w Białymstoku. - On lubił takie niekonwencjonalne zagrania - wspomina Jurkiewicz. - W połowie lat 80. balon to było wydarzenie, do tego trzeba było mieć wyobraźnię.
Z Almaturu Wróbel trafił do LOT-u, co było wtedy sygnałem zaufania ze strony władz PRL. - Pożegnał się ze wszystkimi. Pamiętam tylko, że denerwował się egzaminem z języka obcego, musiał go zdać, by dostać posadę - mówi Jurkiewicz. W Locie Wróbel miał stworzyć Air Tours, biuro podróży oferujące turystom z zagranicy wycieczki po Polsce. Wkrótce został jego dyrektorem generalnym. - To było moje pierwsze okno na świat - mówi dziś szef Orlenu. - W ciągu dwóch lat osiągnąłem to samo co wcześniej z Almaturem. Pod względem liczby turystów staliśmy się drugim po Orbisie biurem podróży w Polsce. Postawiłem na przybyszów z Japonii i Szwajcarii, bo najlepiej płacili. Musiałem jednak zadbać o jakość usług - wymagania były ogromne.
W 1991 r. Wróbel został dyrektorem sprzedaży w Philip Morris Poland. Jemu i jego ludziom zawdzięczamy dziesiątki tysięcy czerwonych naklejek z napisem Marlboro, które pojawiły się na szybach sklepów w całej Polsce. - To była pierwsza, bardzo solidna lekcja zarządzania. Wśród młodych tygrysów po zagranicznych szkołach byłem jednym z najstarszych - mówi 50-letni dziś Wróbel. Budowaliśmy sieć sprzedaży detalicznej i uczyliśmy sprzedawców, że więcej zarabiają na szybko sprzedających się produktach obłożonych 5-proc. marżą niż tych z 30-proc. marżą, które leżą na półce dwa miesiące. Tam nauczyłem się, jak się pracuje dla największej na rynku firmy.
Dwa lata później trafił do Pepsi Co. Trading Poland, gdzie został generalnym dyrektorem sprzedaży i dystrybucji. Po trzech latach awansował - aż do 2002 r. był wiceprezesem ds. rozwoju korporacji na Europę Wschodnią i Środkową. - Kupiono mnie do Pepsi, by wybudować sieć sprzedaży detalicznej. Udało mi się uzys-kać największy, do tej pory chyba niepobity udział w rynku - mówi Wróbel.
Wątpliwości Kaczmarka
W identyczny sposób - jako pasmo sukcesów - Wróbel widzi swe dokonania w Orlenie. Podkreśla, że został prezesem, by uratować firmę przed finansową zapaścią. Kto wymyślił kandydaturę Wróbla? Według prasowych doniesień, w tej sprawie doszło do spotkania jednego z głównych udziałowców Orlenu - Jana Kulczyka-z Leszkiem Millerem i Aleksandrem Kwaśniewskim. Podobno pierwszy i ostatni wspierali kandydaturę Wróbla. Od kilku lat pojawiał się on wśród współpracowników Kwaśniewskiego, a na początku 2001 r. został członkiem prezydenckiego zespołu ds. rolnictwa i rozwoju wsi.
Długo mówiło się, że kandydaturę Wróbla zaproponował jego stary znajomy, ówczesny minister skarbu Wiesław Kaczmarek. Gdy Wróbel był szefem Almaturu, Kaczmarek szefował Radzie Okręgowej ZSP w Warszawie. - Nie spotkałem się z sytuacją w jego karierze, która mogłaby budzić wątpliwości co do jego kompetencji na stanowiskach kierowniczych - mówił Kaczmarek o Wróblu w wywiadzie dla Trybuny na początku 2002 r.
Ale nie był do końca szczery. Obaj panowie, choć przez lata uchodzili za bliskich przyjaciół, już wtedy byli skonfliktowani. Z miesiąca na miesiąc współpraca układała się coraz gorzej. Dziś Kaczmarek uznawany jest za jednego z najważniejszych przeciwników szefa Orlenu. Poróżniła ich przede wszystkim sprawa prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej. - Kaczmarek pozytywnie wypowiadał się o ofercie rosyjskiej, Wróbel i wspierający go Kulczyk chcieli fuzji spółek płockiej z gdańską. W pewnym momencie wydawało się, że dopięli swego - Orlen uzyskał wyłączność na negocjacje w sprawie kupna Rafinerii Gdańskiej. Kaczmarek postawił jednak trudne warunki finansowe dotyczące tej prywatyzacji. Wróbel zaczął krytykować Kaczmarka, groził też sprzedażą 19,61 proc. akcji Pol-komtela, co mogło wpłynąć na wycenę aktywów telekomu należących do spółek
z udziałem skarbu państwa.
Rok po tym, jak Wróbel został prezesem Orlenu, Kaczmarek przestał być ministrem skarbu. Stracił stanowisko m.in. wskutek konfliktu ze swym dawnym przyjacielem. Po dymisji Kaczmarek przyznawał, że niektóre jego decyzje kadrowe wynikały bardziej z nacisku politycznego niż z analizy kompetencji kandydata. Na stanowisku prezesa Orlenu widział raczej Andrzeja Macenowicza, zaufanego człowieka Józefa Oleksego. Macenowicz jako były szef Komitetu Spraw Obronnych Rady Ministrów znany był dotąd jedynie menedżerom koncernów zbrojeniowych, w przeszłości zasiadał w radzie nadzorczej centrali handlu bronią PHZ Cenzin. Teraz jest wiceprezesem ds. personalnych Orlenu.
Dziś Kaczmarek o Wróblu mówi bardzo niechętnie. - Zderzenie czasów minionych z obecnymi jest takie, że wolę się nie wypowiadać - krzywi się Kaczmarek.
Kiedy kłamał Rogala?
Niezwykle ważna dla dalszych losów Wróbla jest odpowiedź na pytanie o jego rolę w majowym przecieku do mediów nieprawdziwej informacji na temat unieważnienia przetargu na Rafinerię Gdańską. Sprawa, choć zajął się już nią prokurator, mogłaby rozejść się po kościach, gdyby nie ujawnienie treści maila, jaki były rzecznik prasowy i doradca Wróbla Krzysztof Rogala wysłał do jednego z członków zarządu tuż przed swym odejściem z firmy. Rogala zasugerował w nim, że za majowym przeciekiem stoją współpracownicy Wróbla.
Według Rogali, wszystko zaczęło się podczas narady z udziałem specjalistów od PR i najbliższych współpracowników Wróbla. - Szef doradców prezesa Tomasz Gryżewski podyktował mi tekst notatki na temat anulowania przetargu na Rafinerię Gdańską, ale zastrzegł, by jej na razie nie publikować - mówi Rogala. - Wróciłem do swego gabinetu. Po chwili zadzwonił dziennikarz Radia Zet z prośbą o potwierdzenie dokładnie tych samych informacji, które chwilę wcześniej zanotowałem. Wściekłem się, ktoś tu mnie oszukiwał. Wtedy Rogala, jak twierdzi, zadzwonił do PAP-u z pytaniem, czy takie informacje rzeczywiście się pojawiły. No i po chwili poszły w świat.
Gdyby sugestie Rogali były prawdziwe, Wróbel naruszyłby nie tylko zasady etyki biznesowej, ale i prawo. Prezes Orlenu nie przyznaje się, a zarzuty ocenić musi sąd, jeśli oczywiście prokuratura zgromadzi jakiekolwiek dowody. Problem w tym, że nie wiadomo, jak ocenić wiarygodność samego Rogali. Osobisty przyjaciel rodzin Kwaśniewskich i Oleksych to jedna z bardziej zagadkowych postaci polskich mediów. W latach 90. znany był z wręczania drogich, jak na pracownika niskiego szczebla Swissairu, prezentów i organizowania w stołecznym hotelu Warszawa hucznych imprez z udziałem czołowych polityków lewicy. Gdy latem zeszłego roku Rogala zeznawał przed prokuratorem w sprawie przecieku, nie wspomniał o roli Wróbla. "Prawda" wyszła na jaw dopiero w ostatnich dniach października, już po tym, jak Rogalę dyscyplinarnie zwolniono z pracy. - Pan redaktor był w ostatnim czasie mocno podekscytowany - mówi Zbigniew Wróbel. - Jego bezpośredni zwierzchnik nie potrafił poradzić sobie z wdrożeniem go do normalnej pracy. Skończyło się tak, że Rogala pojechał na urlop, nie wywiązując się z podstawowych obowiązków.
Środowisko bankowe obiegła pogłoska, jakoby Wróbel dał Rogali do zrealizowania czek limitowany do miliona USD z wpisaną jedynie cyframi kwotą 100 000 USD. Rogala miał ponoć zrealizować ten czek za granicą, dopisując wcześniej jedno zero. Wróbel kwituje tę historię śmiechem. Także Rogala zaprzecza, by historia była prawdziwa.
- Ja Wróbla lubię, to jest mój przyjaciel. Ale nie potrafię zrozumieć tej megalomanii i gadania głupot na mój temat. Bogactwo go zmieniło. Sprowadził sobie rolls-royce’a i opowiadał, że to ja. A ja nie cierpię intryg i kłamstw.
Po depeszy PAP-u papiery Orlenu potaniały o 2,71 proc., o ponad pięć razy bardziej niż indeks największych spółek WIG 20. Co najciekawsze, w przeddzień przecieku obroty akcjami Orlenu sięgnęły 109 mln zł, a gdy PAP podał informację o fiasku fuzji - aż 78 mln zł. Tymczasem wcześniej obroty sięgały najwyżej 20 mln zł. Jeśli ktoś spodziewał się spadku notowań Orlenu, mógł sprzedać akcje dzień wcześniej, by potem taniej je odkupić.
Kto mógł zarobić na spadku wartości akcji Orlenu? - Milionerzy się w takie sprawy nie bawią - mówi Rogala. Jego zdaniem, chodziło o skłonienie ministra skarbu państwa do pozytywnego z punktu widzenia Orlenu rozstrzygnięcia przetargu. Według doniesień prasowych, akcje kupiła Warta, kontrolowana wówczas przez Jana Kulczyka. Ale czy to ona sprzedała je dzień wcześniej?
Gorący grudzień
Zaniepokojona rada nadzorcza Orlenu, zdominowana przez osoby związane ze skarbem państwa (głównym przeciwnikiem Wróbla jest Krzysztof Kluzek, nazywany przez złośliwych "inspektorem Clouseau" ze względu na śledcze ciągotki i przyjaźń z twórcą Gromu gen. Sławomirem Petelickim), zleciła przeprowadzenie audytu, który sprawdziłby doniesienia na temat nieuzasadnionych wydatków. Raporty Ernst & Young, firmy w której pracuje gen. Petelicki, oraz Deloitte & Touche (zatrudnia gen. Gromosława Czempińskiego) trafiły na biurka członków rady nadzorczej tuż przed grudniowym posiedzeniem, w którego planie były zmiany w zarządzie. Wróbel stanowiska nie stracił, bo oficjalnie rada nie zdążyła raportów przeczytać. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że przeciwnikiem zmian był minister skarbu Piotr Czyżewski.
Możliwości są dwie: albo Wróbel ma zbyt silnych sojuszników, albo też jego przeciwnicy nie potrafią dogadać się, kto ma go zastąpić. Z obecnego zarządu największe szanse ma ponoć Jacek Strzelecki, wiceprezes ds. finansowych, uważany za bliskiego łódzkiemu zapleczu premiera. Wróbel komentuje: - Niespecjalnie wyobrażam sobie sytuację, w której odwołuje się prezesa dlatego, że ktoś przez tzw. zmęczenie medialne prowadzi politykę kadrową w spółkach. Nawet z tak dużym udziałem skarbu państwa. Że w PZU się udało? Jakoś trudno mi takie sytuacje traktować jako zasadnicze mechanizmy zarządzania. Firma ma świetny wynik, jest bardzo dobrze zarządzana i doceniana przez analityków, którzy lokują w tej firmie swe fundusze. I odwołać taki zarząd tylko dlatego, że zarzucono mi znajomość z jakimiś ludźmi z przeszłości?
Chodzi o Andrzeja Sasala, jednego z bliskich znajomych Wróbla, którego firma Recon była jednym z czterech wykonawców rebrandingu kupionych w tym roku prawie 500 stacji na terenie Niemiec. Z dokumentów wynika, że całą operację można było wykonać dużo taniej. Sama inwestycja w Niemczech, według Wróbla, to jeden z jego największych sukcesów. Chwali się też zyskiem (w 2003 r. ma sięgnąć miliarda złotych), choć analitycy studzą nieco entuzjazm. - Dobre wyniki Orlen zawdzięcza przede wszystkim czynnikom zewnętrznym, m.in. dobrej koniunkturze. W zysku uwzględniono też np. sprzedaż udziałów w NOM - zauważa Sebastian Słomka, analityk BDM PKO BP.
Na dwa dni przed grudniowym posiedzeniem rady nadzorczej część informacji zawartych w raportach audytorów przedostała się do mediów. Okazało się, że Wróbel płacił 20 tys. dol. miesięcznie niewielkiej, za to dobrze postrzeganej w środowiskach lewicowych firmie doradczej Glaubicz Garwolińska za podpowiedzi, jak nie dać się usunąć ze stanowiska (np. rozpowszechniać informacje o zmianach w składzie rady nadzorczej). Jeśli w styczniu swego fotela nie straci, to znaczy, że z rad jednak skorzystał.
Jedno jest pewne: o wszystkim zdecyduje polityka, a nie względy merytoryczne. Wróbla z mocnymi koneksjami nie zmiotą ze stanowiska nawet poważne oskarżenia. Wróbla w niełasce nie uchroni nawet miliardowy zysk.
Wartość akcji Orlenu
Koncern zyskał dzięki Wróblowi...
8 lutego 2002 - 20,3 zł
19 grudnia 2003 - 24,9 zł
wzrost o 22,7%
... więcej niż WIG 20
8 lutego 2002 - 1369 pkt
19 grudnia 2003 - 1560 pkt
wzrost o 13,9%
Aktualny skład akcjonariuszy
Nafta polska - 17,63%
skarb państwa - 10,38%
Bank of New York - 10,01%
Kulczyk Holding* - 5,69%
OFE BPH CU WBK - 51,17%
* wraz z podmiotami zależnymi
Rada nadzorcza PKN Orlen
Maciej Gierej - przewodniczący
Jan Waga - wiceprzewodniczący
Jacek Bartkiewicz, Ryszard Ławniczak, Kszysztof Szlubowski, Krzysztof Kluzek, Edward Grzywa, Andrzej Kratiuk, Orest Andrzej Nazaruk
Fotel Zbigniewa Wróbla się chwieje. Późną jesienią atmosfera wokół płockiego koncernu stała się tak gęsta, jak nigdy wcześniej. Wróbel, jedna z barwniejszych postaci polskiego biznesu, miłośnik drogich cygar i wytrawnych trunków, musiał co chwila tłumaczyć się ze swych decyzji. Oskarżono go o marnotrawienie pieniędzy firmy i zawieranie kontraktów korzystnych dla swych przyjaciół. Wróbel umiejętnie zadbał o to, by powstało wrażenie, że to nie błędy w zarządzaniu rozjuszyły jego mocodawców. Daje do zrozumienia, że prawdziwym powodem ataków na jego osobę jest nieskrywana niechęć do podporządkowania się politycznym wpływom. Podkreśla, że jedynym jego celem, jest powiększanie wartości płockiej spółki w interesie jej akcjonariuszy.
Poza skarbem państwa, który wraz z Naftą Polską ma 28 proc. akcji koncernu, wśród akcjonariuszy liczy się tylko najbogatszy z Polaków - Jan Kulczyk. Reszta walorów jest bowiem rozproszona. Wróbel niewątpliwie od pewnego czasu lepiej rozumie się z Kulczykiem niż z przedstawicielami Ministerstwa Skarbu Państwa.
Wróbel w balonie
Wróbel został prezesem Orlenu w lutym 2002 r. Jako specjalista od przeróbki ropy naftowej, z doświadczeniem menedżerskim w amerykańskich korporacjach wydawał się wręcz stworzony do tej roli. Być może jednak ważniejsze od jego CV były szerokie znajomości. Zawdzięczał je działalności w ruchu studenckim na przełomie lat 70. i 80. Już wtedy mówiono o nim "dusza towarzystwa". Aktywnie działał w ruchu studenckim, choć karierę zaczął stosunkowo późno.
Swój pierwszy poważny awans dostał w stanie wojennym. Był wówczas przewodniczącym Rady Okręgowej ZSP w Katowicach. Tamtejsza organizacja studencka miała dobre zaplecze turystyczne - przede wszystkim sieć schronisk w Beskidach. Być może właśnie dlatego podczas kongresu ZSP w 1982 r. śląskie lobby studenckie przeforsowało swego kandydata na stanowisko dyrektora generalnego biura podróży Almatur. Wróbel przeniósł się do Warszawy.
- Wspominam go bardzo pozytywnie - mówi Jerzy Jurkiewicz, w połowie lat 80. szef lubelskiego oddziału Almaturu, dziś członek zarządu giełdowego Protektora. Wróbel przyjmował go do pracy. - Zbyszek zrobił dla Almaturu wiele dobrego, za jego kadencji przebudowano centrum żeglarstwa w Giżycku, pomógł nam kupić jacht, unowocześnił bazę transportową.
Jurkiewiczowi szczególnie utkwił w pamięci balon, który Wróbel kupił dla jednego z klubów w Białymstoku. - On lubił takie niekonwencjonalne zagrania - wspomina Jurkiewicz. - W połowie lat 80. balon to było wydarzenie, do tego trzeba było mieć wyobraźnię.
Z Almaturu Wróbel trafił do LOT-u, co było wtedy sygnałem zaufania ze strony władz PRL. - Pożegnał się ze wszystkimi. Pamiętam tylko, że denerwował się egzaminem z języka obcego, musiał go zdać, by dostać posadę - mówi Jurkiewicz. W Locie Wróbel miał stworzyć Air Tours, biuro podróży oferujące turystom z zagranicy wycieczki po Polsce. Wkrótce został jego dyrektorem generalnym. - To było moje pierwsze okno na świat - mówi dziś szef Orlenu. - W ciągu dwóch lat osiągnąłem to samo co wcześniej z Almaturem. Pod względem liczby turystów staliśmy się drugim po Orbisie biurem podróży w Polsce. Postawiłem na przybyszów z Japonii i Szwajcarii, bo najlepiej płacili. Musiałem jednak zadbać o jakość usług - wymagania były ogromne.
W 1991 r. Wróbel został dyrektorem sprzedaży w Philip Morris Poland. Jemu i jego ludziom zawdzięczamy dziesiątki tysięcy czerwonych naklejek z napisem Marlboro, które pojawiły się na szybach sklepów w całej Polsce. - To była pierwsza, bardzo solidna lekcja zarządzania. Wśród młodych tygrysów po zagranicznych szkołach byłem jednym z najstarszych - mówi 50-letni dziś Wróbel. Budowaliśmy sieć sprzedaży detalicznej i uczyliśmy sprzedawców, że więcej zarabiają na szybko sprzedających się produktach obłożonych 5-proc. marżą niż tych z 30-proc. marżą, które leżą na półce dwa miesiące. Tam nauczyłem się, jak się pracuje dla największej na rynku firmy.
Dwa lata później trafił do Pepsi Co. Trading Poland, gdzie został generalnym dyrektorem sprzedaży i dystrybucji. Po trzech latach awansował - aż do 2002 r. był wiceprezesem ds. rozwoju korporacji na Europę Wschodnią i Środkową. - Kupiono mnie do Pepsi, by wybudować sieć sprzedaży detalicznej. Udało mi się uzys-kać największy, do tej pory chyba niepobity udział w rynku - mówi Wróbel.
Wątpliwości Kaczmarka
W identyczny sposób - jako pasmo sukcesów - Wróbel widzi swe dokonania w Orlenie. Podkreśla, że został prezesem, by uratować firmę przed finansową zapaścią. Kto wymyślił kandydaturę Wróbla? Według prasowych doniesień, w tej sprawie doszło do spotkania jednego z głównych udziałowców Orlenu - Jana Kulczyka-z Leszkiem Millerem i Aleksandrem Kwaśniewskim. Podobno pierwszy i ostatni wspierali kandydaturę Wróbla. Od kilku lat pojawiał się on wśród współpracowników Kwaśniewskiego, a na początku 2001 r. został członkiem prezydenckiego zespołu ds. rolnictwa i rozwoju wsi.
Długo mówiło się, że kandydaturę Wróbla zaproponował jego stary znajomy, ówczesny minister skarbu Wiesław Kaczmarek. Gdy Wróbel był szefem Almaturu, Kaczmarek szefował Radzie Okręgowej ZSP w Warszawie. - Nie spotkałem się z sytuacją w jego karierze, która mogłaby budzić wątpliwości co do jego kompetencji na stanowiskach kierowniczych - mówił Kaczmarek o Wróblu w wywiadzie dla Trybuny na początku 2002 r.
Ale nie był do końca szczery. Obaj panowie, choć przez lata uchodzili za bliskich przyjaciół, już wtedy byli skonfliktowani. Z miesiąca na miesiąc współpraca układała się coraz gorzej. Dziś Kaczmarek uznawany jest za jednego z najważniejszych przeciwników szefa Orlenu. Poróżniła ich przede wszystkim sprawa prywatyzacji Rafinerii Gdańskiej. - Kaczmarek pozytywnie wypowiadał się o ofercie rosyjskiej, Wróbel i wspierający go Kulczyk chcieli fuzji spółek płockiej z gdańską. W pewnym momencie wydawało się, że dopięli swego - Orlen uzyskał wyłączność na negocjacje w sprawie kupna Rafinerii Gdańskiej. Kaczmarek postawił jednak trudne warunki finansowe dotyczące tej prywatyzacji. Wróbel zaczął krytykować Kaczmarka, groził też sprzedażą 19,61 proc. akcji Pol-komtela, co mogło wpłynąć na wycenę aktywów telekomu należących do spółek
z udziałem skarbu państwa.
Rok po tym, jak Wróbel został prezesem Orlenu, Kaczmarek przestał być ministrem skarbu. Stracił stanowisko m.in. wskutek konfliktu ze swym dawnym przyjacielem. Po dymisji Kaczmarek przyznawał, że niektóre jego decyzje kadrowe wynikały bardziej z nacisku politycznego niż z analizy kompetencji kandydata. Na stanowisku prezesa Orlenu widział raczej Andrzeja Macenowicza, zaufanego człowieka Józefa Oleksego. Macenowicz jako były szef Komitetu Spraw Obronnych Rady Ministrów znany był dotąd jedynie menedżerom koncernów zbrojeniowych, w przeszłości zasiadał w radzie nadzorczej centrali handlu bronią PHZ Cenzin. Teraz jest wiceprezesem ds. personalnych Orlenu.
Dziś Kaczmarek o Wróblu mówi bardzo niechętnie. - Zderzenie czasów minionych z obecnymi jest takie, że wolę się nie wypowiadać - krzywi się Kaczmarek.
Kiedy kłamał Rogala?
Niezwykle ważna dla dalszych losów Wróbla jest odpowiedź na pytanie o jego rolę w majowym przecieku do mediów nieprawdziwej informacji na temat unieważnienia przetargu na Rafinerię Gdańską. Sprawa, choć zajął się już nią prokurator, mogłaby rozejść się po kościach, gdyby nie ujawnienie treści maila, jaki były rzecznik prasowy i doradca Wróbla Krzysztof Rogala wysłał do jednego z członków zarządu tuż przed swym odejściem z firmy. Rogala zasugerował w nim, że za majowym przeciekiem stoją współpracownicy Wróbla.
Według Rogali, wszystko zaczęło się podczas narady z udziałem specjalistów od PR i najbliższych współpracowników Wróbla. - Szef doradców prezesa Tomasz Gryżewski podyktował mi tekst notatki na temat anulowania przetargu na Rafinerię Gdańską, ale zastrzegł, by jej na razie nie publikować - mówi Rogala. - Wróciłem do swego gabinetu. Po chwili zadzwonił dziennikarz Radia Zet z prośbą o potwierdzenie dokładnie tych samych informacji, które chwilę wcześniej zanotowałem. Wściekłem się, ktoś tu mnie oszukiwał. Wtedy Rogala, jak twierdzi, zadzwonił do PAP-u z pytaniem, czy takie informacje rzeczywiście się pojawiły. No i po chwili poszły w świat.
Gdyby sugestie Rogali były prawdziwe, Wróbel naruszyłby nie tylko zasady etyki biznesowej, ale i prawo. Prezes Orlenu nie przyznaje się, a zarzuty ocenić musi sąd, jeśli oczywiście prokuratura zgromadzi jakiekolwiek dowody. Problem w tym, że nie wiadomo, jak ocenić wiarygodność samego Rogali. Osobisty przyjaciel rodzin Kwaśniewskich i Oleksych to jedna z bardziej zagadkowych postaci polskich mediów. W latach 90. znany był z wręczania drogich, jak na pracownika niskiego szczebla Swissairu, prezentów i organizowania w stołecznym hotelu Warszawa hucznych imprez z udziałem czołowych polityków lewicy. Gdy latem zeszłego roku Rogala zeznawał przed prokuratorem w sprawie przecieku, nie wspomniał o roli Wróbla. "Prawda" wyszła na jaw dopiero w ostatnich dniach października, już po tym, jak Rogalę dyscyplinarnie zwolniono z pracy. - Pan redaktor był w ostatnim czasie mocno podekscytowany - mówi Zbigniew Wróbel. - Jego bezpośredni zwierzchnik nie potrafił poradzić sobie z wdrożeniem go do normalnej pracy. Skończyło się tak, że Rogala pojechał na urlop, nie wywiązując się z podstawowych obowiązków.
Środowisko bankowe obiegła pogłoska, jakoby Wróbel dał Rogali do zrealizowania czek limitowany do miliona USD z wpisaną jedynie cyframi kwotą 100 000 USD. Rogala miał ponoć zrealizować ten czek za granicą, dopisując wcześniej jedno zero. Wróbel kwituje tę historię śmiechem. Także Rogala zaprzecza, by historia była prawdziwa.
- Ja Wróbla lubię, to jest mój przyjaciel. Ale nie potrafię zrozumieć tej megalomanii i gadania głupot na mój temat. Bogactwo go zmieniło. Sprowadził sobie rolls-royce’a i opowiadał, że to ja. A ja nie cierpię intryg i kłamstw.
Po depeszy PAP-u papiery Orlenu potaniały o 2,71 proc., o ponad pięć razy bardziej niż indeks największych spółek WIG 20. Co najciekawsze, w przeddzień przecieku obroty akcjami Orlenu sięgnęły 109 mln zł, a gdy PAP podał informację o fiasku fuzji - aż 78 mln zł. Tymczasem wcześniej obroty sięgały najwyżej 20 mln zł. Jeśli ktoś spodziewał się spadku notowań Orlenu, mógł sprzedać akcje dzień wcześniej, by potem taniej je odkupić.
Kto mógł zarobić na spadku wartości akcji Orlenu? - Milionerzy się w takie sprawy nie bawią - mówi Rogala. Jego zdaniem, chodziło o skłonienie ministra skarbu państwa do pozytywnego z punktu widzenia Orlenu rozstrzygnięcia przetargu. Według doniesień prasowych, akcje kupiła Warta, kontrolowana wówczas przez Jana Kulczyka. Ale czy to ona sprzedała je dzień wcześniej?
Gorący grudzień
Zaniepokojona rada nadzorcza Orlenu, zdominowana przez osoby związane ze skarbem państwa (głównym przeciwnikiem Wróbla jest Krzysztof Kluzek, nazywany przez złośliwych "inspektorem Clouseau" ze względu na śledcze ciągotki i przyjaźń z twórcą Gromu gen. Sławomirem Petelickim), zleciła przeprowadzenie audytu, który sprawdziłby doniesienia na temat nieuzasadnionych wydatków. Raporty Ernst & Young, firmy w której pracuje gen. Petelicki, oraz Deloitte & Touche (zatrudnia gen. Gromosława Czempińskiego) trafiły na biurka członków rady nadzorczej tuż przed grudniowym posiedzeniem, w którego planie były zmiany w zarządzie. Wróbel stanowiska nie stracił, bo oficjalnie rada nie zdążyła raportów przeczytać. Nieoficjalnie wiadomo jednak, że przeciwnikiem zmian był minister skarbu Piotr Czyżewski.
Możliwości są dwie: albo Wróbel ma zbyt silnych sojuszników, albo też jego przeciwnicy nie potrafią dogadać się, kto ma go zastąpić. Z obecnego zarządu największe szanse ma ponoć Jacek Strzelecki, wiceprezes ds. finansowych, uważany za bliskiego łódzkiemu zapleczu premiera. Wróbel komentuje: - Niespecjalnie wyobrażam sobie sytuację, w której odwołuje się prezesa dlatego, że ktoś przez tzw. zmęczenie medialne prowadzi politykę kadrową w spółkach. Nawet z tak dużym udziałem skarbu państwa. Że w PZU się udało? Jakoś trudno mi takie sytuacje traktować jako zasadnicze mechanizmy zarządzania. Firma ma świetny wynik, jest bardzo dobrze zarządzana i doceniana przez analityków, którzy lokują w tej firmie swe fundusze. I odwołać taki zarząd tylko dlatego, że zarzucono mi znajomość z jakimiś ludźmi z przeszłości?
Chodzi o Andrzeja Sasala, jednego z bliskich znajomych Wróbla, którego firma Recon była jednym z czterech wykonawców rebrandingu kupionych w tym roku prawie 500 stacji na terenie Niemiec. Z dokumentów wynika, że całą operację można było wykonać dużo taniej. Sama inwestycja w Niemczech, według Wróbla, to jeden z jego największych sukcesów. Chwali się też zyskiem (w 2003 r. ma sięgnąć miliarda złotych), choć analitycy studzą nieco entuzjazm. - Dobre wyniki Orlen zawdzięcza przede wszystkim czynnikom zewnętrznym, m.in. dobrej koniunkturze. W zysku uwzględniono też np. sprzedaż udziałów w NOM - zauważa Sebastian Słomka, analityk BDM PKO BP.
Na dwa dni przed grudniowym posiedzeniem rady nadzorczej część informacji zawartych w raportach audytorów przedostała się do mediów. Okazało się, że Wróbel płacił 20 tys. dol. miesięcznie niewielkiej, za to dobrze postrzeganej w środowiskach lewicowych firmie doradczej Glaubicz Garwolińska za podpowiedzi, jak nie dać się usunąć ze stanowiska (np. rozpowszechniać informacje o zmianach w składzie rady nadzorczej). Jeśli w styczniu swego fotela nie straci, to znaczy, że z rad jednak skorzystał.
Jedno jest pewne: o wszystkim zdecyduje polityka, a nie względy merytoryczne. Wróbla z mocnymi koneksjami nie zmiotą ze stanowiska nawet poważne oskarżenia. Wróbla w niełasce nie uchroni nawet miliardowy zysk.
Wartość akcji Orlenu
Koncern zyskał dzięki Wróblowi...
8 lutego 2002 - 20,3 zł
19 grudnia 2003 - 24,9 zł
wzrost o 22,7%
... więcej niż WIG 20
8 lutego 2002 - 1369 pkt
19 grudnia 2003 - 1560 pkt
wzrost o 13,9%
Aktualny skład akcjonariuszy
Nafta polska - 17,63%
skarb państwa - 10,38%
Bank of New York - 10,01%
Kulczyk Holding* - 5,69%
OFE BPH CU WBK - 51,17%
* wraz z podmiotami zależnymi
Rada nadzorcza PKN Orlen
Maciej Gierej - przewodniczący
Jan Waga - wiceprzewodniczący
Jacek Bartkiewicz, Ryszard Ławniczak, Kszysztof Szlubowski, Krzysztof Kluzek, Edward Grzywa, Andrzej Kratiuk, Orest Andrzej Nazaruk