Łódź to miasto symboliczne dla sprawy żydowskiej w Polsce, pokazał to dobrze Wajda w starej edycji "Ziemi obiecanej". Ziemia obiecana to jednak tylko pierwsza część, w drugiej nastąpiła rzeź, Szoah i koniec
1. Scena przedwyborcza, wielki bill-board na warszawskim Mokotowie przedstawiający prezydenta wszystkich Polaków. Dziwny jesienny kolor, po zbliżeniu ujawnia się, że to plamy czerwieni rozpylone sprayem. Innym kolorem ktoś napisał "Żyd". Kilka dni później mijam znowu to miejsce. "Żyda" już nie ma, ktoś go zamalował. Czerwień została, nikt jej nie próbował nawet tuszować. Myślę o tych scenach, kiedy słyszę, jak pani senator skarży się, że na billboardzie jej kandydata widniał napis "Katolicka świnia". "Żyd" wygrał, "katolik" przegrał, ale czy naprawdę o to chodziło? Kandydat na prezydenta, który odwoływał się wprost do antyżydowskich sentymentów, przegrał sromotnie, podobnie jak skądinąd zasłużony polityk, który nie powstrzymał na wodzy języka, dając do zrozumienia, że są ludzie obcej wiary w poczcie kandydackim. Wniosek nasuwa się sam: wyznanie, wiara kandydata nie odgrywają ważniejszej roli w wyborach prezydenckich. Podobnie jak pięć lat i dziesięć lat temu. Mimo tych wszystkich haniebnych "Jude raus", swastyk i gwiazd Dawida.
2. Scena koncertowa Polskiego Radia: promocja książki Władysława Szpilmana, dziesiątki artystów, rodzina nieżyjącego artysty, Roman Polański - artysta w pełni sił, adresy do niego, że czekamy na film według wspomnień Szpilmana. Oklaski. Rzeczywiście, Szpilman to było Polskie Radio. Ale także Polska Kronika Filmowa - jej sygnał był dziełem Szpilmana, o tym dowiedziałem się dopiero na koncercie. W siedemdziesiątą piątą rocznicę Polskiego Radia ta uroczystość była jak najbardziej na miejscu. "Niech pan zapamięta: Władysław Szpilman - Polskie Radio" - mówi na pożegnanie ukrywający się wśród gruzów Warszawy ratującemu go od śmierci oficerowi niemieckiemu, a ten powtarza to później zza drutów, gdzie czeka na finalną wywózkę na Sybir: "Czy zna pan może Szpilmana?". Szukał na próżno ratunku, a w notesie zapisał: "Wlaidislaus Spielmann, Pianist im Warschauer Rundfunk". Źle, Szpilman, po polsku, a nie Spielmann. Szpilman grał w radiu od lat trzydziestych, przed zbombardowaniem radia we wrześniu 1939 r. grał nokturn cis-moll Chopina i ten sam utwór wykonał w pierwszej po wojnie audycji na żywo. Nokturn cis-moll Chopina gra też przed oficerem niemieckim, który zaskoczył go w kryjówce. W czasie koncertu wspomnieniowego zabrakło mi nazwiska tego oficera. Żarliwy katolik Wim Hosenfeld. Myśląc o losie swojego zbawcy, Szpilman posunął się do interwencji u jednego z największych zbrodniarzy komunistycznych w Polsce - Bermana. Berman w odróżnieniu od swych towarzyszy był Żydem. Berman powiedział Szpilmanowi, że nie może pomóc. Szpilman pozostał z uczuciem wstydu za to, że z Bermanem musiał mieć do czynienia. Nie wiadomo, czy znajdzie się to w filmie Polańskiego. Wiadomo, że będzie muzyka. Bo to Euterpe ratowała Szpilmana. W prawdziwym muzyku jest tchnienie bogów i co najmniej dwukrotnie muzyka uratowała Szpilmanowi życie. Ta sama Euterpe, którą powinien prosić o przebaczenie ten, kto zmienił mi w poprzednim felietonie "muzykę" na "muzyczkę". Nie ma "muzyczki", "muzyczka" by nie uratowała Szpilmana przed śmiercią, uratowała go muzyka.
3. Szpilman był Polakiem. Jak może Żyd być Polakiem? Być Polakiem Żydem to bardzo ciężkie zadanie życiowe. Czy kiedy mówią: "Polska dla Polaków!" - mówią to przeciwko tobie czy przeciwko Wietnamczykom? Czy kiedy mówią: "Nasz polski papież!" - to myślą, że Bóg Abrahama i Izaaka objawia się tylko w Rzymie? Czy kiedy mówią o katolickiej tradycji narodu, to mają na myśli, że jak się nie jest katolikiem, to nie można być Polakiem? Czy tylko kardynał Lustiger i święta Edyta Stein mieliby szansę na bycie Polakami? A Artur Rubinstein to nie Polak? Artysta, który reprezentował kulturę polską w wolnym świecie przez lata sowieckiej okupacji. Dla ludzi w Nowym Jorku, Londynie czy w Rzymie Artur Rubinstein był wybitnym polskim pianistą. Polakiem był też Szpilman. Także Żydem. Nie był za to na przykład chłopem, Rusinem, szlachcicem czy katolikiem.
4. Nie potrafię patrzeć obojętnie na sceny z Palestyny. Widzę Żydów, którzy strzelają do arabskiej młodzieży i dzieci, widzę Arabów krzyczących: "Śmierć Żydom!". Żadnego innego rozwiązania poza rozmowami. Podświadomie cieszę się, że mało kto już dziś pamięta, że za sprawą Palestyny kryje się też sprawa polska. Przecież gdyby Staszic i inni polscy politycy przeprowadzili skutecznie asymilację Żydów polskich i litewskich, problemu Palestyny pewnie by nie było. Asymilowali się bogaci, a później wykształceni. Dlatego polska arystokracja i polska inteligencja są także żydowskiego pochodzenia. Chłopstwo może też, ale nikt dziś nie dojdzie, co działo się w krzakach za karczmą. Światli ludzie w Polsce popierali emigrację żydowską do Palestyny, widząc w tym jedynie masowe rozwiązanie antagonizmu polsko-żydowskiego. Arabowie nie mogą być Hitlerowi wdzięczni, bo swoim ludobójstwem przekonał rządy o potrzebie utworzenia państwa żydowskiego dla ocalałych. Wyjazd Żydów do Palestyny był dalej wspierany przez Polskę Ludową, a nawet ocalałe resztki czujących się Polakami zostały w 1968 r. skwapliwie wypchnięte za granicę. Problem Jerozolimy to jest więc też problem naszych rodaków, którzy tam pojechali z własnej lub naszej chęci.
5. Roman Polański dostał doktorat honoris causa Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi. Łódź to miasto symboliczne dla sprawy żydowskiej w Polsce, pokazał to dobrze Wajda w starej edycji "Ziemi obiecanej". Ziemia obiecana to jednak tylko pierwsza część, w drugiej nastąpiła rzeź, Szoah i koniec. Artur Rubinstein był Polakiem Żydem z Łodzi, takich ludzi jeszcze się spotyka na świecie, jeden z nich dostał właśnie doktorat honorowy w mieście swojej młodości. Nie wiem, jaki zrobi film o Szpilmanie, ale może będzie miał trochę wyrozumiałości dla tego dziwnego narodu, z którego została tylko połówka. Bo przecież od hebrajskich znaków na denarach Mojsze Pierwszego po Rachelę w "Weselu" były nas dwie połowy, Chamy i Żydzi. Cieszę się więc, że w naszej chamskiej Łodzi jeden z ocalałych naszych Żydów odbiera dyplom honorowy. Wszyscy jesteśmy Polakami.
2. Scena koncertowa Polskiego Radia: promocja książki Władysława Szpilmana, dziesiątki artystów, rodzina nieżyjącego artysty, Roman Polański - artysta w pełni sił, adresy do niego, że czekamy na film według wspomnień Szpilmana. Oklaski. Rzeczywiście, Szpilman to było Polskie Radio. Ale także Polska Kronika Filmowa - jej sygnał był dziełem Szpilmana, o tym dowiedziałem się dopiero na koncercie. W siedemdziesiątą piątą rocznicę Polskiego Radia ta uroczystość była jak najbardziej na miejscu. "Niech pan zapamięta: Władysław Szpilman - Polskie Radio" - mówi na pożegnanie ukrywający się wśród gruzów Warszawy ratującemu go od śmierci oficerowi niemieckiemu, a ten powtarza to później zza drutów, gdzie czeka na finalną wywózkę na Sybir: "Czy zna pan może Szpilmana?". Szukał na próżno ratunku, a w notesie zapisał: "Wlaidislaus Spielmann, Pianist im Warschauer Rundfunk". Źle, Szpilman, po polsku, a nie Spielmann. Szpilman grał w radiu od lat trzydziestych, przed zbombardowaniem radia we wrześniu 1939 r. grał nokturn cis-moll Chopina i ten sam utwór wykonał w pierwszej po wojnie audycji na żywo. Nokturn cis-moll Chopina gra też przed oficerem niemieckim, który zaskoczył go w kryjówce. W czasie koncertu wspomnieniowego zabrakło mi nazwiska tego oficera. Żarliwy katolik Wim Hosenfeld. Myśląc o losie swojego zbawcy, Szpilman posunął się do interwencji u jednego z największych zbrodniarzy komunistycznych w Polsce - Bermana. Berman w odróżnieniu od swych towarzyszy był Żydem. Berman powiedział Szpilmanowi, że nie może pomóc. Szpilman pozostał z uczuciem wstydu za to, że z Bermanem musiał mieć do czynienia. Nie wiadomo, czy znajdzie się to w filmie Polańskiego. Wiadomo, że będzie muzyka. Bo to Euterpe ratowała Szpilmana. W prawdziwym muzyku jest tchnienie bogów i co najmniej dwukrotnie muzyka uratowała Szpilmanowi życie. Ta sama Euterpe, którą powinien prosić o przebaczenie ten, kto zmienił mi w poprzednim felietonie "muzykę" na "muzyczkę". Nie ma "muzyczki", "muzyczka" by nie uratowała Szpilmana przed śmiercią, uratowała go muzyka.
3. Szpilman był Polakiem. Jak może Żyd być Polakiem? Być Polakiem Żydem to bardzo ciężkie zadanie życiowe. Czy kiedy mówią: "Polska dla Polaków!" - mówią to przeciwko tobie czy przeciwko Wietnamczykom? Czy kiedy mówią: "Nasz polski papież!" - to myślą, że Bóg Abrahama i Izaaka objawia się tylko w Rzymie? Czy kiedy mówią o katolickiej tradycji narodu, to mają na myśli, że jak się nie jest katolikiem, to nie można być Polakiem? Czy tylko kardynał Lustiger i święta Edyta Stein mieliby szansę na bycie Polakami? A Artur Rubinstein to nie Polak? Artysta, który reprezentował kulturę polską w wolnym świecie przez lata sowieckiej okupacji. Dla ludzi w Nowym Jorku, Londynie czy w Rzymie Artur Rubinstein był wybitnym polskim pianistą. Polakiem był też Szpilman. Także Żydem. Nie był za to na przykład chłopem, Rusinem, szlachcicem czy katolikiem.
4. Nie potrafię patrzeć obojętnie na sceny z Palestyny. Widzę Żydów, którzy strzelają do arabskiej młodzieży i dzieci, widzę Arabów krzyczących: "Śmierć Żydom!". Żadnego innego rozwiązania poza rozmowami. Podświadomie cieszę się, że mało kto już dziś pamięta, że za sprawą Palestyny kryje się też sprawa polska. Przecież gdyby Staszic i inni polscy politycy przeprowadzili skutecznie asymilację Żydów polskich i litewskich, problemu Palestyny pewnie by nie było. Asymilowali się bogaci, a później wykształceni. Dlatego polska arystokracja i polska inteligencja są także żydowskiego pochodzenia. Chłopstwo może też, ale nikt dziś nie dojdzie, co działo się w krzakach za karczmą. Światli ludzie w Polsce popierali emigrację żydowską do Palestyny, widząc w tym jedynie masowe rozwiązanie antagonizmu polsko-żydowskiego. Arabowie nie mogą być Hitlerowi wdzięczni, bo swoim ludobójstwem przekonał rządy o potrzebie utworzenia państwa żydowskiego dla ocalałych. Wyjazd Żydów do Palestyny był dalej wspierany przez Polskę Ludową, a nawet ocalałe resztki czujących się Polakami zostały w 1968 r. skwapliwie wypchnięte za granicę. Problem Jerozolimy to jest więc też problem naszych rodaków, którzy tam pojechali z własnej lub naszej chęci.
5. Roman Polański dostał doktorat honoris causa Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi. Łódź to miasto symboliczne dla sprawy żydowskiej w Polsce, pokazał to dobrze Wajda w starej edycji "Ziemi obiecanej". Ziemia obiecana to jednak tylko pierwsza część, w drugiej nastąpiła rzeź, Szoah i koniec. Artur Rubinstein był Polakiem Żydem z Łodzi, takich ludzi jeszcze się spotyka na świecie, jeden z nich dostał właśnie doktorat honorowy w mieście swojej młodości. Nie wiem, jaki zrobi film o Szpilmanie, ale może będzie miał trochę wyrozumiałości dla tego dziwnego narodu, z którego została tylko połówka. Bo przecież od hebrajskich znaków na denarach Mojsze Pierwszego po Rachelę w "Weselu" były nas dwie połowy, Chamy i Żydzi. Cieszę się więc, że w naszej chamskiej Łodzi jeden z ocalałych naszych Żydów odbiera dyplom honorowy. Wszyscy jesteśmy Polakami.
Więcej możesz przeczytać w 46/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.