Czarne chmury nad głową Leszka Millera
Czarne chmury nad głową Leszka Millera. Grozi mu proces przed Trybunałem Stanu i sądem. Czy tym razem się wybroni?
Jeśli któryś z polskich polityków zapracował najbardziej solennie na stanięcie przed Trybunałem Stanu, to jest to właśnie on - mówią przedstawiciele opozycji, którzy przygotowują się do objęcia władzy. Były premier ich zdaniem będzie musiał ponieść konsekwencje swoich działań na styku polityki i biznesu.
W 15-letniej historii III RP przed Trybunałem Stanu odpowiadali i zostali skazani sprawcy tzw. afery spirytusowej z początku lat 90. Wiele wskazuje na to, że Trybunał po latach przerwy będzie musiał się zebrać ponownie. Opozycja już dziś zastanawia się nad pociągnięciem do odpowiedzialności Leszka Millera.
Według Zbigniewa Ziobry, autora sprawozdania komisji śledczej badającej tzw. aferę Rywina, Miller powinien stanąć przed Trybunałem Stanu. Mimo że wiedział o korupcyjnej propozycji złożonej przez Rywina, nie zawiadomił organów ścigania o przestępstwie. Częściej jednak w sejmowych kuluarach jako powód wymieniane są działania, które były premier prowadził na styku polityki i biznesu.
- To, co kiedyś nazwaliśmy państwem Millera, jest systematycznym przekształcaniem państwa i rządu w coś na kształt gangu - uważa Jan Rokita.
Szef PO i najprawdopodobniej przyszły premier nie ma wątpliwości, że Miller był mocno związany z tzw. aferą Rywina. Posłowie czekają w tej chwili również na zakończenie prac komisji śledczej badającej tzw. Orlengate. Podkreślają, że w tej sprawie widać wyraźne związki Leszka Millera z biznesem. Wiesław Kaczmarek, zeznając przed komisją śledczą, oświadczył, że premier w towarzystwie prezydenta wraz z najbogatszym Polakiem Janem Kulczykiem układali skład rady nadzorczej Orlenu. Zresztą sam prezydent w jednym z wywiadów opowiedział o bliskich stosunkach łączących Kulczyka i Millera. Skąd przedsiębiorca wziął się wieczorem w rządowym budynku, w którym premier miał się spotkać z prezydentem - tego Aleksander Kwaśniewski nie wie. Z kolei były szef rządu wciąż milczy. Pikanterii sprawie dodaje to, że Aleksandra Miller pracowała w jednej z firm, w których udziały miał Kulczyk.
Jednak sama znajomość z biznesmenem nie jest powodem do oskarżenia, a politycy nie mają dziś pomysłu, jaka ustawa miała być naruszona przez premiera. Podobnie twardych dowodów brakuje w innych sprawach. Leszek Miller jest wymieniany jedynie jako osoba, na którą mieli się powoływać wyłudzający pieniądze od prywatnych przedsiębiorców działacze SLD w Łodzi oraz Opolu.
Mimo to Rokita uważa, że powinno dojść do postawienia Leszka Millera przed Trybunałem Stanu. - To kwestia elementarnej sprawiedliwości w państwie - podsumowuje. Opory innej natury ma natomiast przyszły koalicjant Platformy. Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński mówi: - Nie jestem zwolennikiem posługiwania się w takich sprawach Trybunałem Stanu. Jeśli prokuratura, działając obiektywnie, sformułuje zarzuty karne, to nie widzę żadnego powodu, żeby Leszek Miller miał się cieszyć jakimiś specjalnymi przywilejami - przekonuje lider PiS, powołując się na orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, który nie wykluczył możliwości pociągnięcia do odpowiedzialności najwyższych stanowiskiem polityków przed sądami powszechnymi, a nie tylko i wyłącznie przed Trybunałem Stanu.
Zarówno Kaczyński, jak i Rokita są zdania, że najpierw sprawy, w które może być zamieszany Leszek Miller, powinna dokładnie sprawdzić prokuratura.
- Nie chcę, żeby cokolwiek wskazywało na to, że to banalna zemsta polityczna na kimś, kto przegrał wybory. Ale jeśli kompetentni prokuratorzy ocenią, że Miller powinien być pociągnięty do odpowiedzialności, nie będę miał żadnych zahamowań, żeby podpisać się pod takim wnioskiem na początku następnej kadencji - tłumaczy Rokita.
Konstytucja o odpowiedzialności
`Za naruszenie Konstytucji lub ustawy w związku z zajmowanym stanowiskiem lub w zakresie swojego urzędowania odpowiedzialność konstytucyjną przed Trybunałem Stanu ponoszą: Prezydent Rzeczypospolitej, Prezes Rady Ministrów oraz członkowie Rady Ministrów (...)`
Jeśli któryś z polskich polityków zapracował najbardziej solennie na stanięcie przed Trybunałem Stanu, to jest to właśnie on - mówią przedstawiciele opozycji, którzy przygotowują się do objęcia władzy. Były premier ich zdaniem będzie musiał ponieść konsekwencje swoich działań na styku polityki i biznesu.
W 15-letniej historii III RP przed Trybunałem Stanu odpowiadali i zostali skazani sprawcy tzw. afery spirytusowej z początku lat 90. Wiele wskazuje na to, że Trybunał po latach przerwy będzie musiał się zebrać ponownie. Opozycja już dziś zastanawia się nad pociągnięciem do odpowiedzialności Leszka Millera.
Według Zbigniewa Ziobry, autora sprawozdania komisji śledczej badającej tzw. aferę Rywina, Miller powinien stanąć przed Trybunałem Stanu. Mimo że wiedział o korupcyjnej propozycji złożonej przez Rywina, nie zawiadomił organów ścigania o przestępstwie. Częściej jednak w sejmowych kuluarach jako powód wymieniane są działania, które były premier prowadził na styku polityki i biznesu.
- To, co kiedyś nazwaliśmy państwem Millera, jest systematycznym przekształcaniem państwa i rządu w coś na kształt gangu - uważa Jan Rokita.
Szef PO i najprawdopodobniej przyszły premier nie ma wątpliwości, że Miller był mocno związany z tzw. aferą Rywina. Posłowie czekają w tej chwili również na zakończenie prac komisji śledczej badającej tzw. Orlengate. Podkreślają, że w tej sprawie widać wyraźne związki Leszka Millera z biznesem. Wiesław Kaczmarek, zeznając przed komisją śledczą, oświadczył, że premier w towarzystwie prezydenta wraz z najbogatszym Polakiem Janem Kulczykiem układali skład rady nadzorczej Orlenu. Zresztą sam prezydent w jednym z wywiadów opowiedział o bliskich stosunkach łączących Kulczyka i Millera. Skąd przedsiębiorca wziął się wieczorem w rządowym budynku, w którym premier miał się spotkać z prezydentem - tego Aleksander Kwaśniewski nie wie. Z kolei były szef rządu wciąż milczy. Pikanterii sprawie dodaje to, że Aleksandra Miller pracowała w jednej z firm, w których udziały miał Kulczyk.
Jednak sama znajomość z biznesmenem nie jest powodem do oskarżenia, a politycy nie mają dziś pomysłu, jaka ustawa miała być naruszona przez premiera. Podobnie twardych dowodów brakuje w innych sprawach. Leszek Miller jest wymieniany jedynie jako osoba, na którą mieli się powoływać wyłudzający pieniądze od prywatnych przedsiębiorców działacze SLD w Łodzi oraz Opolu.
Mimo to Rokita uważa, że powinno dojść do postawienia Leszka Millera przed Trybunałem Stanu. - To kwestia elementarnej sprawiedliwości w państwie - podsumowuje. Opory innej natury ma natomiast przyszły koalicjant Platformy. Prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński mówi: - Nie jestem zwolennikiem posługiwania się w takich sprawach Trybunałem Stanu. Jeśli prokuratura, działając obiektywnie, sformułuje zarzuty karne, to nie widzę żadnego powodu, żeby Leszek Miller miał się cieszyć jakimiś specjalnymi przywilejami - przekonuje lider PiS, powołując się na orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, który nie wykluczył możliwości pociągnięcia do odpowiedzialności najwyższych stanowiskiem polityków przed sądami powszechnymi, a nie tylko i wyłącznie przed Trybunałem Stanu.
Zarówno Kaczyński, jak i Rokita są zdania, że najpierw sprawy, w które może być zamieszany Leszek Miller, powinna dokładnie sprawdzić prokuratura.
- Nie chcę, żeby cokolwiek wskazywało na to, że to banalna zemsta polityczna na kimś, kto przegrał wybory. Ale jeśli kompetentni prokuratorzy ocenią, że Miller powinien być pociągnięty do odpowiedzialności, nie będę miał żadnych zahamowań, żeby podpisać się pod takim wnioskiem na początku następnej kadencji - tłumaczy Rokita.
Konstytucja o odpowiedzialności
`Za naruszenie Konstytucji lub ustawy w związku z zajmowanym stanowiskiem lub w zakresie swojego urzędowania odpowiedzialność konstytucyjną przed Trybunałem Stanu ponoszą: Prezydent Rzeczypospolitej, Prezes Rady Ministrów oraz członkowie Rady Ministrów (...)`