Ożywienie w reklamie to idealna okazja do gruntownej restrukturyzacji TVP
Ożywienie w reklamie to idealna okazja do gruntownej restrukturyzacji w TVP
Telewizja Polska ma wszystko, żeby być - w najgorszym razie - dobrze prosperującą firmą medialną. Ma trzy ogólnopolskie kanały naziemne, udziały w rynku telewizyjnym i reklamowym przekraczające 40 proc., kilkaset milionów złotych rocznie dotacji w postaci abonamentu, największe archiwa, filmotekę i największe możliwości techniczne. I co? I nic. Od przekształcenia dawnego przedsiębiorstwa państwowego Telewizja Polska w państwową jednostkę organizacyjną, a potem w spółkę akcyjną, minęło dziesięć lat, a organizacyjnie TVP cały czas tkwi w latach 70. Przez 15 lat w fotelu prezesa ani raz nie zasiadał człowiek, który nad misję publiczną, rozumianą na ogół opacznie jako misję polityczną, przedkładałby restrukturyzację, reformy organizacyjne i wprowadzenie profesjonalnego zarządzania w spółce, która powinna przynosić solidne zyski. TVP zawsze była bogata i nawet przy marnym zarządzaniu wychodziła na swoje, ale zarządy na Woronicza dbały przede wszystkim o utrzymanie personalnego i politycznego status quo.
Obecny prezes ma szczęście pod tym względem, że po czteroletniej recesji wyraźnie ruszył rynek reklamy. Wydatki na reklamę telewizyjną wzrosną w tym roku co najmniej o 10 proc., a co jeszcze ważniejsze, ze względu na popyt przewyższający podaż wreszcie zaczęły rosnąć ceny czasu reklamowego. TVP już zapowiedziała podniesienie cen reklam o 10 proc. Wyższe będą także wpływy z abonamentu. Po siedmiu miesiącach wpływy TVP z abonamentu wyniosły 335,4 mln zł, co oznacza wykonanie 62 proc. planu. Paradoksalnie, rosnące przychody nie wróżą nic dobrego planom ewentualnej restrukturyzacji, no bo po co zwiększać efektywność i inwestować, skoro i bez tego TVP to finansowy samograj?
A jest na czym oszczędzać. Robert Kwiatkowski, poprzedni prezes, wielokrotnie podkreślał, jak wiele uczynili dla uzdrowienia sytuacji finansowej TVP - zwłaszcza poprzez przeprowadzoną w 2002 r. redukcję zatrudnienia o 1 tys. osób. Tyle że koszty wcale nie spadły. W porównaniu siedmiu pierwszych miesięcy ubiegłego roku z analogicznym okresem w tym roku widać spadek kosztów wartości niematerialnych i prawnych o 40 mln zł. Za to pozostałe wzrosły o 42 mln zł. Koszty wynagrodzeń spadły o 10 mln zł, ale za usługi zewnętrzne zapłacono o 14 mln zł więcej. W 2003 roku zysk brutto był niższy niż w 2002 roku o 11,2 mln zł. Zysk netto był wyższy tylko dzięki temu, że TVP zapłaciła mniejszy podatek dochodowy. Działania poprzednich zarządów w kwestii poprawy efektywności można skomentować znanym z telewizji hasłem `Przepraszamy za usterki`. Twierdzenie, że w interesie spółki, a zwłaszcza wszystkich abonentów, którzy łożą na jej utrzymanie ponad 100 zł rocznie od głowy, leżą jak najszybsze uporządkowanie struktury i poprawa efektywności, jest truizmem. Ale trzeba je uporczywie powtarzać. Tak jak uporczywie poprzednie zarządy na każdą krytykę - czy programową, czy finansową - odpowiadały sloganami o misji publicznej, równowadze politycznej i związkach zawodowych, które torpedują plany restrukturyzacji. Pytanie, czy zarząd kierowany przez Jana Dworaka powieli ten model, pozostaje otwarte.
Telewizja Polska ma wszystko, żeby być - w najgorszym razie - dobrze prosperującą firmą medialną. Ma trzy ogólnopolskie kanały naziemne, udziały w rynku telewizyjnym i reklamowym przekraczające 40 proc., kilkaset milionów złotych rocznie dotacji w postaci abonamentu, największe archiwa, filmotekę i największe możliwości techniczne. I co? I nic. Od przekształcenia dawnego przedsiębiorstwa państwowego Telewizja Polska w państwową jednostkę organizacyjną, a potem w spółkę akcyjną, minęło dziesięć lat, a organizacyjnie TVP cały czas tkwi w latach 70. Przez 15 lat w fotelu prezesa ani raz nie zasiadał człowiek, który nad misję publiczną, rozumianą na ogół opacznie jako misję polityczną, przedkładałby restrukturyzację, reformy organizacyjne i wprowadzenie profesjonalnego zarządzania w spółce, która powinna przynosić solidne zyski. TVP zawsze była bogata i nawet przy marnym zarządzaniu wychodziła na swoje, ale zarządy na Woronicza dbały przede wszystkim o utrzymanie personalnego i politycznego status quo.
Obecny prezes ma szczęście pod tym względem, że po czteroletniej recesji wyraźnie ruszył rynek reklamy. Wydatki na reklamę telewizyjną wzrosną w tym roku co najmniej o 10 proc., a co jeszcze ważniejsze, ze względu na popyt przewyższający podaż wreszcie zaczęły rosnąć ceny czasu reklamowego. TVP już zapowiedziała podniesienie cen reklam o 10 proc. Wyższe będą także wpływy z abonamentu. Po siedmiu miesiącach wpływy TVP z abonamentu wyniosły 335,4 mln zł, co oznacza wykonanie 62 proc. planu. Paradoksalnie, rosnące przychody nie wróżą nic dobrego planom ewentualnej restrukturyzacji, no bo po co zwiększać efektywność i inwestować, skoro i bez tego TVP to finansowy samograj?
A jest na czym oszczędzać. Robert Kwiatkowski, poprzedni prezes, wielokrotnie podkreślał, jak wiele uczynili dla uzdrowienia sytuacji finansowej TVP - zwłaszcza poprzez przeprowadzoną w 2002 r. redukcję zatrudnienia o 1 tys. osób. Tyle że koszty wcale nie spadły. W porównaniu siedmiu pierwszych miesięcy ubiegłego roku z analogicznym okresem w tym roku widać spadek kosztów wartości niematerialnych i prawnych o 40 mln zł. Za to pozostałe wzrosły o 42 mln zł. Koszty wynagrodzeń spadły o 10 mln zł, ale za usługi zewnętrzne zapłacono o 14 mln zł więcej. W 2003 roku zysk brutto był niższy niż w 2002 roku o 11,2 mln zł. Zysk netto był wyższy tylko dzięki temu, że TVP zapłaciła mniejszy podatek dochodowy. Działania poprzednich zarządów w kwestii poprawy efektywności można skomentować znanym z telewizji hasłem `Przepraszamy za usterki`. Twierdzenie, że w interesie spółki, a zwłaszcza wszystkich abonentów, którzy łożą na jej utrzymanie ponad 100 zł rocznie od głowy, leżą jak najszybsze uporządkowanie struktury i poprawa efektywności, jest truizmem. Ale trzeba je uporczywie powtarzać. Tak jak uporczywie poprzednie zarządy na każdą krytykę - czy programową, czy finansową - odpowiadały sloganami o misji publicznej, równowadze politycznej i związkach zawodowych, które torpedują plany restrukturyzacji. Pytanie, czy zarząd kierowany przez Jana Dworaka powieli ten model, pozostaje otwarte.