Leczenie ciężko poparzonych dzieci jest niejednokrotnie droższe od terapii nowotworów
Tylko w zeszłym roku w Polsce zostało poparzonych niemal 200 tys. dzieci. W ponad dwustu wypadkach były to oparzenia ciężkie, które wymagają natychmiastowej specjalistycznej interwencji medycznej, już sam ból towarzyszący tego typu urazowi może bowiem spowodować śmierć. - Przy zniszczeniu 30 proc. skóry bez szybkiej pomocy specjalistów dziecko ma niewielkie szanse na przeżycie - podkreśla dr hab. Jacek Puchała z Katedry Chirurgii Pediatrycznej Instytutu Pediatrii Collegium Medicum Uniwersytetu Jagiellońskiego, prezes Polskiego Towarzystwa Leczenia Oparzeń. Właśnie przy krakowskim Instytucie Pediatrii ma powstać jedno z najnowocześniejszych w Europie dziecięcych centrów oparzeniowych.
Szczególnie narażone na oparzenia są przedszkolaki między trzecim a piątym rokiem życia. Są bardzo ruchliwe, więc chwilowa nieuwaga rodziców lub opiekunów łatwo może doprowadzić do tragedii. W Polsce prawie 80 proc. oparzeń u dzieci stanowią poparzenia wrzątkiem. Mają one znacznie poważniejsze skutki niż u dorosłych. Szklanka gorącej herbaty spowoduje u dorosłego niegroźne oparzenie około 3 proc. powierzchni ciała; u dziecka - ciężkie poparzenie niemal połowy ciała. Oparzenie głowy u dorosłego człowieka jest mniej groźne niż u dziecka, bowiem głowa stanowi u niego tylko 9 proc. powierzchni ciała, natomiast u dziecka - aż 19 proc. Elastyczność skóry i wiotkość tkanki podskórnej u dzieci sprawiają, że urazy są u nich dwa razy poważniejsze niż u dorosłych, a opuchlizna twarzy i głowy przybiera monstrualne rozmiary.
O ile jednak jeszcze kilkanaście lat temu poparzenie 30 proc. powierzchni ciała uważane było za nieodwołalnie prowadzące do śmierci, o tyle dziś dzięki wprowadzeniu bardzo nowoczesnych metod leczenia można uratować małego pacjenta poparzonego nawet w 80-90 proc. Ból w takich wypadkach jest nie do zniesienia. Jednym z pierwszych działań lekarzy staje się więc podanie narkotycznych środków przeciwbólowych w dawkach kilkudziesięciokrotnie przewyższających stosowane normalnie. - W bardzo ciężkich przypadkach uszkodzone jest właściwie wszystko - twierdzi dr Jacek Puchała. Pracy mogą odmówić płuca, nerki oraz inne organy i układy. Dlatego w przyszłym centrum przewidziano wyposażenie specjalnych stanowisk również w urządzenia do podtrzymywania funkcji życiowych, takie jak pompy infuzyjne czy respiratory, w tym specjalny respirator noworodkowy. Ostatnio wzrasta bowiem liczba poparzonych noworodków. W Instytucie Pediatrii w Krakowie leczono malucha urodzonego zaledwie dwie godziny wcześniej.
Szybki rozwój młodego organizmu powoduje, że leczenie dzieci jest znacznie trudniejsze niż dorosłych. Gorzej goją się u nich także blizny oparzeniowe. Leczenie komplikuje dodatkowo fakt, że blizny u dzieci rosną znacznie wolniej niż zdrowa skóra, co może hamować rozwój kości, a nawet całych części ciała. Przy najcięższych oparzeniach dochodzi nie tylko do martwicy skóry, ale także do uszkodzenia tkanek i narządów. Szczególnie wrażliwe są tak zwane okolice wstrząsorodne, na przykład szyja, krocze czy pachy. Najnowocześniejsze metody leczenia, opracowane między innymi przez specjalistów ze Stanów Zjednoczonych, polegają na wycinaniu rany oparzeniowej tak, by jak najwcześniej usunąć z powierzchni ciała martwe tkanki.
Równie istotna jest szybka ocena rozległości uszkodzeń. Według American Burns Association, już dziesięcioprocentowe głębokie oparzenie u dziecka uważa się za stan ciężki, przy którym istnieje zagrożenie życia. - Najważniejsze, by pacjent przeżył tak zwaną fazę wstrząsową, czyli pierwsze 24 godziny.
Aby zapewnić właściwe warunki leczenia, w Dziecięcym Centrum Oparzeniowym znajdą się między innymi ekrany termiczne, zapewniające stałą temperaturę otoczenia i ciała chorego, oraz sterowane elektronicznie urządzenia do kontroli wilgotności powietrza. Zakażeniom pooperacyjnym mają zapobiegać specjalne śluzy oraz ubrania dla personelu i rodziców. W skład zespołu oprócz chirurgów wejdzie pediatra odpowiedzialny za opracowanie diety wzmacniającej odporność dziecka. Centrum zostanie wyposażone w specjalne systemy kąpielowe i utylizujące, a nawet elektronicznie regulowane łóżka. Pacjenta po operacji chirurgicznej należy kilka razy dziennie odkażać, a miejsca poparzone przykrywać środkami skórozastępczymi. Do czasowego pokrywania oparzonych części ciała stosowana bywa ludzka skóra ze zwłok. Koszty leczenia ciężko poparzonych dzieci nierzadko są wyższe niż terapia osób z nowotworami. W krakowskim szpitalu im. Rydygiera uruchomiono już produkcję zdrowej tkanki. Od chorego pobiera się wycinki skóry, a następnie je namnaża. Tym sposobem z fragmentu o powierzchni dwóch centymetrów kwadratowych można uzyskać nawet pół metra kwadratowego naskórka. Intensywne leczenie oparzeń, które zazwyczaj trwa od tygodnia do kilku miesięcy, stanowi dopiero pierwszy etap terapii w chorobie oparzeniowej. Aby umożliwić choremu powrót do normalnego życia, konieczne jest zwykle korygowanie przez wiele lat blizn pooparzeniowych i pomoc w depresjach spowodowanych nieakceptowaniem własnego wyglądu. Mimo wysiłków lekarzy blizny zostają do końca życia. Dlatego kolejnym przedsięwzięciem zespołu kierowanego przez dr. hab. Jacka Puchałę ma być powołanie stowarzyszenia do opieki nad pacjentami z chorobą oparzeniową.
Szczególnie narażone na oparzenia są przedszkolaki między trzecim a piątym rokiem życia. Są bardzo ruchliwe, więc chwilowa nieuwaga rodziców lub opiekunów łatwo może doprowadzić do tragedii. W Polsce prawie 80 proc. oparzeń u dzieci stanowią poparzenia wrzątkiem. Mają one znacznie poważniejsze skutki niż u dorosłych. Szklanka gorącej herbaty spowoduje u dorosłego niegroźne oparzenie około 3 proc. powierzchni ciała; u dziecka - ciężkie poparzenie niemal połowy ciała. Oparzenie głowy u dorosłego człowieka jest mniej groźne niż u dziecka, bowiem głowa stanowi u niego tylko 9 proc. powierzchni ciała, natomiast u dziecka - aż 19 proc. Elastyczność skóry i wiotkość tkanki podskórnej u dzieci sprawiają, że urazy są u nich dwa razy poważniejsze niż u dorosłych, a opuchlizna twarzy i głowy przybiera monstrualne rozmiary.
O ile jednak jeszcze kilkanaście lat temu poparzenie 30 proc. powierzchni ciała uważane było za nieodwołalnie prowadzące do śmierci, o tyle dziś dzięki wprowadzeniu bardzo nowoczesnych metod leczenia można uratować małego pacjenta poparzonego nawet w 80-90 proc. Ból w takich wypadkach jest nie do zniesienia. Jednym z pierwszych działań lekarzy staje się więc podanie narkotycznych środków przeciwbólowych w dawkach kilkudziesięciokrotnie przewyższających stosowane normalnie. - W bardzo ciężkich przypadkach uszkodzone jest właściwie wszystko - twierdzi dr Jacek Puchała. Pracy mogą odmówić płuca, nerki oraz inne organy i układy. Dlatego w przyszłym centrum przewidziano wyposażenie specjalnych stanowisk również w urządzenia do podtrzymywania funkcji życiowych, takie jak pompy infuzyjne czy respiratory, w tym specjalny respirator noworodkowy. Ostatnio wzrasta bowiem liczba poparzonych noworodków. W Instytucie Pediatrii w Krakowie leczono malucha urodzonego zaledwie dwie godziny wcześniej.
Szybki rozwój młodego organizmu powoduje, że leczenie dzieci jest znacznie trudniejsze niż dorosłych. Gorzej goją się u nich także blizny oparzeniowe. Leczenie komplikuje dodatkowo fakt, że blizny u dzieci rosną znacznie wolniej niż zdrowa skóra, co może hamować rozwój kości, a nawet całych części ciała. Przy najcięższych oparzeniach dochodzi nie tylko do martwicy skóry, ale także do uszkodzenia tkanek i narządów. Szczególnie wrażliwe są tak zwane okolice wstrząsorodne, na przykład szyja, krocze czy pachy. Najnowocześniejsze metody leczenia, opracowane między innymi przez specjalistów ze Stanów Zjednoczonych, polegają na wycinaniu rany oparzeniowej tak, by jak najwcześniej usunąć z powierzchni ciała martwe tkanki.
Równie istotna jest szybka ocena rozległości uszkodzeń. Według American Burns Association, już dziesięcioprocentowe głębokie oparzenie u dziecka uważa się za stan ciężki, przy którym istnieje zagrożenie życia. - Najważniejsze, by pacjent przeżył tak zwaną fazę wstrząsową, czyli pierwsze 24 godziny.
Aby zapewnić właściwe warunki leczenia, w Dziecięcym Centrum Oparzeniowym znajdą się między innymi ekrany termiczne, zapewniające stałą temperaturę otoczenia i ciała chorego, oraz sterowane elektronicznie urządzenia do kontroli wilgotności powietrza. Zakażeniom pooperacyjnym mają zapobiegać specjalne śluzy oraz ubrania dla personelu i rodziców. W skład zespołu oprócz chirurgów wejdzie pediatra odpowiedzialny za opracowanie diety wzmacniającej odporność dziecka. Centrum zostanie wyposażone w specjalne systemy kąpielowe i utylizujące, a nawet elektronicznie regulowane łóżka. Pacjenta po operacji chirurgicznej należy kilka razy dziennie odkażać, a miejsca poparzone przykrywać środkami skórozastępczymi. Do czasowego pokrywania oparzonych części ciała stosowana bywa ludzka skóra ze zwłok. Koszty leczenia ciężko poparzonych dzieci nierzadko są wyższe niż terapia osób z nowotworami. W krakowskim szpitalu im. Rydygiera uruchomiono już produkcję zdrowej tkanki. Od chorego pobiera się wycinki skóry, a następnie je namnaża. Tym sposobem z fragmentu o powierzchni dwóch centymetrów kwadratowych można uzyskać nawet pół metra kwadratowego naskórka. Intensywne leczenie oparzeń, które zazwyczaj trwa od tygodnia do kilku miesięcy, stanowi dopiero pierwszy etap terapii w chorobie oparzeniowej. Aby umożliwić choremu powrót do normalnego życia, konieczne jest zwykle korygowanie przez wiele lat blizn pooparzeniowych i pomoc w depresjach spowodowanych nieakceptowaniem własnego wyglądu. Mimo wysiłków lekarzy blizny zostają do końca życia. Dlatego kolejnym przedsięwzięciem zespołu kierowanego przez dr. hab. Jacka Puchałę ma być powołanie stowarzyszenia do opieki nad pacjentami z chorobą oparzeniową.
Więcej możesz przeczytać w 46/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.