Lutowa decyzja Rady Polityki Pieniężnej o zmianie nastawienia w polityce monetarnej z restrykcyjnego na łagodne oznacza tylko tyle, że prawdopodobieństwo obniżki stóp procentowych już na kolejnym posiedzeniu jest większe niż prawdopodobieństwo ich wzrostu. Nie oznacza to, że Rada jest zobligowana do natychmiastowej redukcji stóp. Biorąc jednak pod uwagę obecną sytuację ekonomiczną oraz wypowiedzi członków RPP, wiele wskazuje na to, że jest to wysoce prawdopodobne. No dobrze, ale o ile Rada obniży stopy?
Otóż gdyby Rada miała dar przewidywania przyszłości, z pewnością życie byłoby dużo łatwiejsze. Jednak podobnie jak gospodarstwa domowe czy przedsiębiorcy Rada podejmuje decyzje na podstawie oceny bieżących danych ekonomicznych i oczekiwań dotyczących przyszłości. Dla przykładu, w połowie ubiegłego roku, według dostępnych wówczas danych, obraz gospodarczy przedstawiał się następująco: szybki wzrost produktu krajowego brutto, szybki wzrost wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw, a poziom inflacji na skutek wzrostu cen żywności i paliw oraz stawek podatkowych sięgnął ponad 4,5 proc., czyli przekroczył górną granicę celu inflacyjnego. Ponadto z symulacji przeprowadzonych przez ekspertów NBP wynikało,
że w kolejnych kwartałach inflacja jeszcze wzrośnie. Biorąc pod uwagę taką ocenę sytuacji i wyniki symulacji, Rada podwyższyła stopy procentowe łącznie o 1,25 pkt proc. Czy mając dzisiejszą wiedzę o tym, co rzeczywiście wydarzyło się od tego czasu, Rada zdecydowałaby wówczas na wzrost oprocentowania? Prawdopodobnie nie, jednak sytuacja mogła się rozwinąć w zupełnie w innym kierunku, czemu ówczesne decyzje miały właśnie zapobiec.
Na szczęście poziom stóp procentowych nie jest dany na zawsze i dlatego biorąc pod uwagę inny przebieg wydarzeń niż ten, który uzasadniał ostatnią podwyżkę, Rada powinna obniżyć stopy do poziomu sprzed maja 2004, czyli o 1,25 pkt proc.
Ale to nie wszystko. Celowo w opisie sytuacji ekonomicznej pominęłam kwestię kursu walutowego. Element ten nie miał większego wpływu na decyzje o wzroście stop, gdyż sytuacja na rynku walutowym nie była niepokojąca. Prognozy większości analityków zakładały, że złoty wprawdzie umocni się w kolejnym miesiącach, jednak nie bardziej niż o 10 proc. W rzeczywistości złoty umocnił się w 2004 r. o 25 proc. wobec USD i 16 proc. w stosunku do euro. Na tym się nie skończyło. Po chwilowym osłabieniu w pierwszych tygodniach stycznia złoty powrócił ostatnio do trendu wzrostowego, bijąc po drodze kolejne rekordy.
Ktoś mógłby zadać pytanie, dlaczego tyle uwagi poświęcam sytuacji na rynku walutowym. Otóż wraz z blisko 20-proc. realną aprecjacją złotego ryzyko wzrostu inflacji, które było powodem podwyżek w ubiegłym roku, zmalało praktycznie do zera. Nie bez znaczenia dla spadku cen jest również spowolnienie popytu konsumpcyjnego. Wspomniane powyżej czynniki zostały również zauważone przez bank centralny. W opublikowanym ostatnio Raporcie o inflacji, wskazano na brak zagrożeń dla celu inflacyjnego w przeciągu najbliższych 3 lat, co wpłynęło na decyzję o zmianie nastawienia.
Jednak poza korzyściami wynikającymi z umocnienia złotego dla poziomu inflacji, nie sposób nie wspomnieć o jego negatywnym wpływie na gospodarkę. Zamówienia w eksporcie ostro topnieją. Jeśli sytuacja utrzymałaby się dłużej, groziłoby to ostrym wyhamowaniem dynamiki eksportu, a w konsekwencji wzrostu gospodarczego.
Zatem, aby wstrzymać dalszy wzrost wartości złotego, bank centralny powinien podjąć zdecydowane kroki i rozważyć obniżkę stóp w skali większej, niż oczekują tego inwestorzy, czyli o ponad 2 pkt proc. Prawdopodobnie nie przyczyni się to do trwałego osłabienia waluty, ale przynajmniej zahamuje dalsze jej umocnienie.
Podstawowym ryzykiem dla takiego scenariusza jest wzrost cen ponad cel inflacyjny. Dlatego bardzo trudno byłoby odpowiedzieć na pytanie, kiedy dokładnie i o ile RPP obniży stopy procentowe. Myślę, że nawet członkowie RPP nie znają odpowiedzi na to pytanie, gdyż skutki ekonomiczne poszczególnych decyzji, jak i reakcja rynków finansowych czy podmiotów gospodarczych, jest trudna do przewidzenia. Aby jednak nie wyglądało na to, że unikam odpowiedzi na wcześniejsze pytanie, chcę stanowczo spuentować: kiedy RPP powinna obniżyć stopy? - jak najszybciej, w jakiej skali? - co najmniej o 1-1,5 pkt proc. A jak będzie - czas pokaże.
Otóż gdyby Rada miała dar przewidywania przyszłości, z pewnością życie byłoby dużo łatwiejsze. Jednak podobnie jak gospodarstwa domowe czy przedsiębiorcy Rada podejmuje decyzje na podstawie oceny bieżących danych ekonomicznych i oczekiwań dotyczących przyszłości. Dla przykładu, w połowie ubiegłego roku, według dostępnych wówczas danych, obraz gospodarczy przedstawiał się następująco: szybki wzrost produktu krajowego brutto, szybki wzrost wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw, a poziom inflacji na skutek wzrostu cen żywności i paliw oraz stawek podatkowych sięgnął ponad 4,5 proc., czyli przekroczył górną granicę celu inflacyjnego. Ponadto z symulacji przeprowadzonych przez ekspertów NBP wynikało,
że w kolejnych kwartałach inflacja jeszcze wzrośnie. Biorąc pod uwagę taką ocenę sytuacji i wyniki symulacji, Rada podwyższyła stopy procentowe łącznie o 1,25 pkt proc. Czy mając dzisiejszą wiedzę o tym, co rzeczywiście wydarzyło się od tego czasu, Rada zdecydowałaby wówczas na wzrost oprocentowania? Prawdopodobnie nie, jednak sytuacja mogła się rozwinąć w zupełnie w innym kierunku, czemu ówczesne decyzje miały właśnie zapobiec.
Na szczęście poziom stóp procentowych nie jest dany na zawsze i dlatego biorąc pod uwagę inny przebieg wydarzeń niż ten, który uzasadniał ostatnią podwyżkę, Rada powinna obniżyć stopy do poziomu sprzed maja 2004, czyli o 1,25 pkt proc.
Ale to nie wszystko. Celowo w opisie sytuacji ekonomicznej pominęłam kwestię kursu walutowego. Element ten nie miał większego wpływu na decyzje o wzroście stop, gdyż sytuacja na rynku walutowym nie była niepokojąca. Prognozy większości analityków zakładały, że złoty wprawdzie umocni się w kolejnym miesiącach, jednak nie bardziej niż o 10 proc. W rzeczywistości złoty umocnił się w 2004 r. o 25 proc. wobec USD i 16 proc. w stosunku do euro. Na tym się nie skończyło. Po chwilowym osłabieniu w pierwszych tygodniach stycznia złoty powrócił ostatnio do trendu wzrostowego, bijąc po drodze kolejne rekordy.
Ktoś mógłby zadać pytanie, dlaczego tyle uwagi poświęcam sytuacji na rynku walutowym. Otóż wraz z blisko 20-proc. realną aprecjacją złotego ryzyko wzrostu inflacji, które było powodem podwyżek w ubiegłym roku, zmalało praktycznie do zera. Nie bez znaczenia dla spadku cen jest również spowolnienie popytu konsumpcyjnego. Wspomniane powyżej czynniki zostały również zauważone przez bank centralny. W opublikowanym ostatnio Raporcie o inflacji, wskazano na brak zagrożeń dla celu inflacyjnego w przeciągu najbliższych 3 lat, co wpłynęło na decyzję o zmianie nastawienia.
Jednak poza korzyściami wynikającymi z umocnienia złotego dla poziomu inflacji, nie sposób nie wspomnieć o jego negatywnym wpływie na gospodarkę. Zamówienia w eksporcie ostro topnieją. Jeśli sytuacja utrzymałaby się dłużej, groziłoby to ostrym wyhamowaniem dynamiki eksportu, a w konsekwencji wzrostu gospodarczego.
Zatem, aby wstrzymać dalszy wzrost wartości złotego, bank centralny powinien podjąć zdecydowane kroki i rozważyć obniżkę stóp w skali większej, niż oczekują tego inwestorzy, czyli o ponad 2 pkt proc. Prawdopodobnie nie przyczyni się to do trwałego osłabienia waluty, ale przynajmniej zahamuje dalsze jej umocnienie.
Podstawowym ryzykiem dla takiego scenariusza jest wzrost cen ponad cel inflacyjny. Dlatego bardzo trudno byłoby odpowiedzieć na pytanie, kiedy dokładnie i o ile RPP obniży stopy procentowe. Myślę, że nawet członkowie RPP nie znają odpowiedzi na to pytanie, gdyż skutki ekonomiczne poszczególnych decyzji, jak i reakcja rynków finansowych czy podmiotów gospodarczych, jest trudna do przewidzenia. Aby jednak nie wyglądało na to, że unikam odpowiedzi na wcześniejsze pytanie, chcę stanowczo spuentować: kiedy RPP powinna obniżyć stopy? - jak najszybciej, w jakiej skali? - co najmniej o 1-1,5 pkt proc. A jak będzie - czas pokaże.