Polska scena polityczna - wbrew pozorom - staje się coraz bardziej normalna
Po wyborach prezydenckich pol-ska prawica nie pakuje walizek, lecz kwitnie i pączkuje. Poza Akcją Wyborczą Solidarność jest już Ruch Społeczny Akcji Wyborczej Solidarność, Federacja Akcji Wyborczej Solidarność, NSZZ "Solidarność", są też ZChN, PPChD i SKL, a wszystkie te ugrupowania wzajemnie się przenikają, spierają i uzupełniają. Rozwój ten tak oszałamia wyborców, że tracą orientację, kto z kim, dlaczego i czego chce, a czego nie chce. Zawirowania w obozie prawicy są jednak przejawem normalnienia sceny politycznej, na której wkrótce ważniejsze niż kryteria historyczne okażą się oferty dotyczące wysokości podatków, sposobów prywatyzacji, wysokości zasiłków. A zatem to, co rzeczywiście istotne.
Elektorat prawicy jest mitem. W rzeczywistości z innymi wyborcami spotyka się Stanisław Zając, prezes ZChN, a o co innego pytają wyborcy Jana Marię Rokitę, prezesa SKL. Czego innego oczekują od AWS związkowcy, a czego innego zwolennicy gospodarki rynkowej. Można było wspólnie przez trzy lata popierać reformy rządu Jerzego Buzka, gdyż potrzeba ich przeprowadzenia była oczywista dla wszystkich, ale istnienie różnych elektoratów prawicowych musiało prędzej czy później spowodować konflikty wewnętrzne i ograniczanie reformatorskiego rozpędu. No i spowodowało je.
Nie da się jednocześnie przeprowadzać powszechnego uwłaszczenia wedle pomysłu posła Adama Bieli i tworzyć wolnego rynku wedle wzoru konserwatywnych liberałów. Nie można też równocześnie ustawowo skracać czasu pracy i zarazem liberalizować rynku pracy. Toteż w kampanii prezydenckiej Marian Krzaklewski musiał wybierać między "chrześcijańską lewicą", czyli zwolennikami syndykalizmu i "kapitalizmu z ludzką twarzą", a zwolennikami otwartej gospodarki rynkowej. Wybrał "chrześcijańską lewicę", dlatego bardziej "centrowi" zwolennicy AWS woleli głosować na Andrzeja Olechowskiego. Jego sukces był impulsem do tworzenia nowego obozu, który przedstawiłby wyborczą propozycję dla 15-20 proc. obywateli oczekujących prawicy umiarkowanej i prorynkowej, nie związanej ze związkiem zawodowym.
Marian Krzaklewski na żądania, aby ustąpił ze stanowiska i zgodził się na przydzielenie partiom współtworzącym AWS takiego głosu, jaki mają związkowcy, odpowiada, że owszem, ale pod pewnym warunkiem. A jest nim zgoda na "rozpłynięcie się" wszystkich ugrupowań tworzących akcję w jednej partii. "Związek nie może oddać władzy jakiejś papce" - stwierdził Krzaklewski. Zarazem zjednoczenie "papki" - uważa Marian Krzaklewski - powinno nastąpić pod wodzą przewodniczącego Mariana Krzaklewskiego. Lider akcji powołuje się przy tym na statut AWS, podpisany również przez opozycyjne ugrupowania. Formalnie ma rację, tyle że faktycznie nic konstruktywnego z tej racji nie wynika.
Przewodniczący ma również rację, gdy przestrzega, że podział AWS może zepchnąć związek na pozycje czysto rewindykacyjne. Tylko że ilustracją tej racji jest wejście "Solidarności" w spór zbiorowy z rządem, który współtworzy. I tu mogą mieć rację związkowcy niezadowoleni z usytuowania "Solidarności" okrakiem na barykadzie.
Tak dalej być nie może - orzekli politycy SKL, PPChD i ZChN po przegranych wyborach prezydenckich, podczas których Krzaklewski zabiegał o zwolenników ROP, lecz zniechęcał sympatyków SKL. Toteż SKL i PPChD zawiązały Federację AWS, opowiadającą się za rozdzieleniem związku i akcji, usunięciem Krzaklewskiego z funkcji lidera oraz otwarciem się na środek sceny politycznej. I tu się wszystko komplikuje. Na przykład w RS AWS istnieje nie tylko silna grupa przeciwników Krzaklewskiego, życzących sukcesu federacjonistom (przewodzi jej Maciej Płażyński), ale też silne stronnictwo Janusza Tomaszewskiego, byłego wicepremiera. Z kolei ZChN chciałoby się znaleźć w federacji w towarzystwie SKL i PPChD, jednak instynkt samozachowaczy podpowiada działaczom tej partii, że liberalnego otoczenia i retoryki w żaden sposób nie przełkną ich wyborcy.
Fakt, że podziały historyczne przestają interesować wyborców, umożliwia dokonanie podziału sceny politycznej według kryteriów programowych. Ewentualny podział AWS na obóz prawicy centrowej, wolnorynkowej oraz obóz prawicy "społecznej" może - wbrew pozorom - ułatwić współpracę między nimi. I wcale nie musi być korzystny dla SLD, dla którego prawica mówiąca o podatkach i metodach zwalczania bezrobocia może być groźniejszym przeciwnikiem, gdyż obnaży w ten sposób jałowość wyborczej oferty sojuszu. Zracjonalizowanie sceny politycznej doprowadzi z czasem do jej zrównoważenia, a tym samym do jej zracjonalizowania.
Elektorat prawicy jest mitem. W rzeczywistości z innymi wyborcami spotyka się Stanisław Zając, prezes ZChN, a o co innego pytają wyborcy Jana Marię Rokitę, prezesa SKL. Czego innego oczekują od AWS związkowcy, a czego innego zwolennicy gospodarki rynkowej. Można było wspólnie przez trzy lata popierać reformy rządu Jerzego Buzka, gdyż potrzeba ich przeprowadzenia była oczywista dla wszystkich, ale istnienie różnych elektoratów prawicowych musiało prędzej czy później spowodować konflikty wewnętrzne i ograniczanie reformatorskiego rozpędu. No i spowodowało je.
Nie da się jednocześnie przeprowadzać powszechnego uwłaszczenia wedle pomysłu posła Adama Bieli i tworzyć wolnego rynku wedle wzoru konserwatywnych liberałów. Nie można też równocześnie ustawowo skracać czasu pracy i zarazem liberalizować rynku pracy. Toteż w kampanii prezydenckiej Marian Krzaklewski musiał wybierać między "chrześcijańską lewicą", czyli zwolennikami syndykalizmu i "kapitalizmu z ludzką twarzą", a zwolennikami otwartej gospodarki rynkowej. Wybrał "chrześcijańską lewicę", dlatego bardziej "centrowi" zwolennicy AWS woleli głosować na Andrzeja Olechowskiego. Jego sukces był impulsem do tworzenia nowego obozu, który przedstawiłby wyborczą propozycję dla 15-20 proc. obywateli oczekujących prawicy umiarkowanej i prorynkowej, nie związanej ze związkiem zawodowym.
Marian Krzaklewski na żądania, aby ustąpił ze stanowiska i zgodził się na przydzielenie partiom współtworzącym AWS takiego głosu, jaki mają związkowcy, odpowiada, że owszem, ale pod pewnym warunkiem. A jest nim zgoda na "rozpłynięcie się" wszystkich ugrupowań tworzących akcję w jednej partii. "Związek nie może oddać władzy jakiejś papce" - stwierdził Krzaklewski. Zarazem zjednoczenie "papki" - uważa Marian Krzaklewski - powinno nastąpić pod wodzą przewodniczącego Mariana Krzaklewskiego. Lider akcji powołuje się przy tym na statut AWS, podpisany również przez opozycyjne ugrupowania. Formalnie ma rację, tyle że faktycznie nic konstruktywnego z tej racji nie wynika.
Przewodniczący ma również rację, gdy przestrzega, że podział AWS może zepchnąć związek na pozycje czysto rewindykacyjne. Tylko że ilustracją tej racji jest wejście "Solidarności" w spór zbiorowy z rządem, który współtworzy. I tu mogą mieć rację związkowcy niezadowoleni z usytuowania "Solidarności" okrakiem na barykadzie.
Tak dalej być nie może - orzekli politycy SKL, PPChD i ZChN po przegranych wyborach prezydenckich, podczas których Krzaklewski zabiegał o zwolenników ROP, lecz zniechęcał sympatyków SKL. Toteż SKL i PPChD zawiązały Federację AWS, opowiadającą się za rozdzieleniem związku i akcji, usunięciem Krzaklewskiego z funkcji lidera oraz otwarciem się na środek sceny politycznej. I tu się wszystko komplikuje. Na przykład w RS AWS istnieje nie tylko silna grupa przeciwników Krzaklewskiego, życzących sukcesu federacjonistom (przewodzi jej Maciej Płażyński), ale też silne stronnictwo Janusza Tomaszewskiego, byłego wicepremiera. Z kolei ZChN chciałoby się znaleźć w federacji w towarzystwie SKL i PPChD, jednak instynkt samozachowaczy podpowiada działaczom tej partii, że liberalnego otoczenia i retoryki w żaden sposób nie przełkną ich wyborcy.
Fakt, że podziały historyczne przestają interesować wyborców, umożliwia dokonanie podziału sceny politycznej według kryteriów programowych. Ewentualny podział AWS na obóz prawicy centrowej, wolnorynkowej oraz obóz prawicy "społecznej" może - wbrew pozorom - ułatwić współpracę między nimi. I wcale nie musi być korzystny dla SLD, dla którego prawica mówiąca o podatkach i metodach zwalczania bezrobocia może być groźniejszym przeciwnikiem, gdyż obnaży w ten sposób jałowość wyborczej oferty sojuszu. Zracjonalizowanie sceny politycznej doprowadzi z czasem do jej zrównoważenia, a tym samym do jej zracjonalizowania.
Więcej możesz przeczytać w 47/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.