Holenderski sukces gospodarczy jest przede wszystkim wynikiem uelastycznienia rynku pracy oraz głębokiej naprawy finansów publicznych
Suma jawnego i ukrytego bezrobocia sięga dziś w Polsce 20 proc., a jednocześnie na rynku pracy pojawiają się liczne roczniki absolwentów - wyż demograficzny z lat 80. Szacuje się, że obniżenie sumy jawnego i ukrytego bezrobocia o połowę wymagałoby utworzenia w najbliższych latach około 4 mln nowych miejsc pracy. Mogą to zrobić tylko przedsiębiorstwa - najważniejsza grupa pracodawców. To, czy będą zdolne i skłonne do szybkiego tworzenia miejsc pracy, zależy - poza czynnikami zewnętrznymi, na które nie mamy wpływu - od jakości polityki gospodarczej, jaka będzie w Polsce prowadzona: zdrowia finansów publicznych, poziomu inflacji i stóp procentowych, otoczenia prawnego przedsiębiorstw, nałożonych na nie obciążeń fiskalnych i biurokratycznych itp. Młode pokolenie Polaków nie jest skazane na rosnące bezrobocie, przeciwnie - może być siłą dynamizującą naszą gospodarkę i szybko poprawiającą warunki życia swoje i innych.
Parę tygodni temu pisałem, jak Hiszpania pod rządami premiera Aznara wychodzi z wysokiego bezrobocia ("Lekcja Aznara", nr 37). Dzisiaj chciałbym zwrócić uwagę na inny dobry przykład - na Holandię. Bezrobocie w tym kraju w latach 80. wynosiło 8-9 proc., w 1984 r. było największe - 11,9 proc., w 1990 r. przekraczało 7 proc., w 1999 r. wyniosło już tylko 3,2 proc., a na początku 2000 r. - 2,8 proc.! W pierwszym kwartale 1999 r. pracodawcy zaoferowali 225 tys. stanowisk, z czego obsadzono 204 tys. Systematycznie zwiększa się liczba wolnych miejsc pracy niemal w każdym sektorze gospodarki. W ciągu ostatnich piętnastu lat rosła ona średnio o 1,6 proc. co roku - cztery razy szybciej niż przeciętnie w Europie Zachodniej i w tempie bliskim amerykańskiego. W wypadku Holandii możemy praktycznie mówić o pełnym zatrudnieniu.
Zdaniem Wima Duisenberga - obecnie prezydenta Europejskiego Banku Centralnego, a przedtem szefa holenderskiego banku centralnego - sukces Holandii jest wynikiem dwóch fundamentalnych zmian w polityce gospodarczej i w efekcie w otoczeniu przedsiębiorstw: uelastycznienia rynku pracy oraz głębokiej naprawy finansów publicznych.
Pierwszą instytucjonalną podstawą naprawy warunków działania holenderskich firm w dwóch wymienionych zakresach było tzw. porozumienie z Wassenaar, zawarte w 1982 r. między organizacjami pracodawców a związkami zawodowymi. W porozumieniu tym związki zawodowe zgodziły się ograniczyć swoje żądania płacowe. Następstwem umowy była decentralizacja systemu negocjacji płac. Okazuje się, że czasem związki zawodowe są w stanie zrozumieć, iż walka z rynkiem - zwłaszcza w sferze pracy - oznacza walkę o duże bezrobocie, a przywracanie w gospodarce rynku tworzy fundamenty pod pełne zatrudnienie.
Rząd doprowadził do zmniejszenia realnej wysokości płacy minimalnej, w szczególności dla młodych pracowników. Obniżono wysokość większości zasiłków zabezpieczenia społecznego. Skrócono okres pobierania przez bezrobotnych zasiłków. Wcześniej - podobnie jak to jest do dziś w Polsce - prawo pracy w Holandii było de facto prawem tworzącym bezrobocie: pracodawców zniechęcało do zwiększania zatrudnienia, a pozostałe osoby - do podejmowania pracy.
Rynek pracy w Holandii jest teraz dużo bardziej elastyczny niż wcześniej, co objawia się m.in. dużym udziałem pracowników zatrudnionych na czas określony, czyli na kontraktach, a nie na etatach. Ważną rolę odgrywa także szybko rozwijające się rynkowe pośrednictwo pracy. Monopol (w tym monopol państwowy) i w tej dziedzinie nie jest dobrym rozwiązaniem.
Drugi fundament holenderskiego sukcesu gospodarczego to trwająca przez dłuższy czas naprawa finansów państwa, która także dla nas powinna być pouczająca. Otóż Holandia jeszcze kilkanaście lat temu była krajem rozdętych i źle adresowanych wydatków publicznych, zwłaszcza w dziedzinie rent inwalidzkich. Prowadziło to do ogromnej redystrybucji PKB przez budżet - w latach 80. udział wydatków publicznych w PKB wynosił około 60 proc. Innym skutkiem był wysoki deficyt budżetowy.
Wysokie wydatki publiczne wymagały ogromnych obciążeń podatkowych. Holenderska klasa polityczna miała dość charakteru i siły, aby - narażając się na protesty - zracjonalizować wydatki socjalne, a zwłaszcza system rent inwalidzkich. Relacja liczby osób korzystających z rent inwalidzkich do liczebności siły roboczej zmniejszyła się w latach 1991-1996 o ponad 13 proc. Udało się również rozwiązać problem zasiłków chorobowych. W dwóch etapach - w roku 1994 i 1996 - zlikwidowano pośrednictwo państwa w ich wypłacie, przenosząc ten obowiązek bezpośrednio na pracodawców. W efekcie skala absencji z powodu choroby tylko w latach 1993-1996 zmniejszyła się z 6,2 proc. do 4,6 proc. W 1996 r. po raz kolejny zaostrzono również kontrolę przyznawania zasiłków osobom bezrobotnym. W wyniku wszystkich tych działań udział wydatków socjalnych w PKB zmniejszył się w ciągu czterech lat - od roku 1993 do 1996 - z prawie 26 proc. do 23 proc. Ważną rolę w tym dziele odegrał Wim Kok - premier Holandii od 1994 r. i szef partii socjaldemokratycznej (Partii Pracy) w parlamencie, a przedtem przywódca związków zawodowych. Tak, tak - bywają i tacy liderzy związkowi.
Naprawa finansów publicznych objęła obniżenie obciążenia PKB wydatkami publicznymi z około 60 proc. w latach 80. do 47,6 proc. w 1999 r. Redukcja wydatków publicznych pozwoliła zmniejszyć podatki. Podatki, jakie płaci każdy utrzymujący się z pracy Holender, są dziś prawie o 13 punktów procentowych niższe niż dziesięć lat temu. Również na przyszły rok rząd planuje obniżenie podatków - wpływy z podatku dochodowego od osób fizycznych w relacji do PKB mają się obniżyć o 2,25 punktu procentowego (fiskus częściowo zrekompensuje sobie tę stratę wyższymi dochodami z podatków pośrednich).
Obniżki podatków zwiększyły siłę nabywczą bez nadmiernego i szkodliwego wzrostu płac. W istocie rzeczy uzgodnione redukcje podatków umożliwiły tak ważne dla stabilnego rozwoju gospodarki umiarkowanie płacowe. Zamiast nierozsądnie forsować wzrost płac brutto, można - jak widać - porozumieć się w sprawie ograniczania wydatków publicznych i podatków i w ten sposób przejść od błędnego koła do koła sukcesu, od dynamiki negatywnej do dynamiki pozytywnej. W 1983 r. deficyt sektora finansów publicznych wyniósł około 9 proc. PKB. W roku ubiegłym po raz pierwszy od 25 lat dochody tego sektora były wyższe od wydatków. W rezultacie w tym roku po raz pierwszy od 1982 r. relacja długu publicznego do PKB spadnie poniżej 60 proc.
Więcej możesz przeczytać w 47/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.