Ryba psuje się od głowy. Tej prawdy boleśnie doświadczają pracownicy PTC Era
Dni Polskiej Telefonii Cyfrowej operatora sieci Era i Heyah jako lidera rynku telefonii komórkowej są już policzone. Taki wniosek wynika nie tylko z buńczucznych wypowiedzi szefów PTK Centertel, którzy publicznie deklarują, że w ciągu kilkunastu miesięcy zdystansują konkurentów, lecz z opinii coraz częściej powtarzanych w kręgach analityków rynkowych. Asumpt do takich spekulacji daje nie tylko głośny konflikt między udziałowcami firmy, ale i wyniki finansowe, które firma zaprezentowała po pierwszym półroczu tego roku. Wyglądały one znacznie mniej optymistycznie niż u konkurentów. W pierwszej połowie roku PTC Era miała nie tylko znacznie mniejszy przyrost przychodów, ale również niższą dynamikę przyrostu liczby nowych klientów niż PTC Centertel i Polkomtel.
Przepychanki między starym zarządem reprezentującym interesy Vivendi a obecnym (Deutsche Telekom i Elektrim), wynajmowanie firm ochroniarskich, które obecnie okazują się mieć strategiczne znaczenie w zarządzaniu PTC Era, na pewno firmie nie pomagają. Takie działania raczej ją ośmieszają.
Choć firma wciąż ma najwięcej klientów (10 mln), to zdaniem Janusza Monety z firmy konsultingowej Booz Allen Hamilton, groźba utraty pozycji lidera już w przyszłym roku jest całkiem realna. Ekspert tłumaczy to tym, że współpraca z TP SA znacznie zwiększa potencjał konkurencyjnego Orange’a.
- W jednym punkcie firma może sprzedawać produkty zintegrowane: telefonię komórkową, stacjonarną i internet, a od przyszłego roku może do tego dołączyć usługi telewizji interaktywnej - wylicza ekspert. Janusz Moneta przypuszcza, że niespójność całościowej strategii firmy może być efektem podziału wpływów między udziałowcami. Niemieccy przedstawiciele Deutsche Telekom odpowiadają za marketing i technologie, a polscy za finanse i administrację. - Z reguły o wiele korzystniejsza jest sytuacja, gdy za wszystko odpowiada jeden udziałowiec - podkreśla Moneta.
Nowe porządki
Witolda Paska, rzecznika prasowego PTC Era, obruszają tego typu spekulacje. Przyznaje on, że w I półroczu 2005 r. wyniki firmy nie były imponujące, ale jego zdaniem, to konsekwencja decyzji i działalności poprzedniego zarządu. - Druga połowa roku będzie znacznie lepsza - podkreśla. Firma nie będzie jednak podawać wyników finansowych po III kwartale. - Tegoroczne zmiany w składzie zarządu dały spółce nowy impuls do rozwoju, po pewnych syndromach stagnacji i utraty dynamiki pod koniec ubiegłego i na początku tego roku - przekonuje Witold Pasek. Nasz rozmówca ma na myśli nowe produkty i usługi, takie jak Blue Connect, nowe taryfy i promocje. Chwali pomysły Klausa Tebbego, członka zarządu odpowiedzialnego za marketing. Zdaniem Witolda Paska, nowa kampania reklamowa „Johnny 11 palców” jest znakomita i powinna zapewnić firmie wzrost sprzedaży. W końcu wyraża wdzięczność kolegom z Orange’a, że pomogli PTC w poprawie wyników, fatalnie przeprowadzając operację rebrandingu, bo błędy konkurencji trzeba bezwzględnie wykorzystywać.
- Jest więc super - tak można skwitować sens wypowiedzi Paska dotyczący obecnej sytuacji PTC.
Jonathan Eastick, członek obalonego zarządu PTC, który odpowiadał za finanse, słysząc o tych wyjaśnieniach, uśmiecha się. - Wyniki byłyby jeszcze gorsze, gdyby nie pewne decyzje, które podjąłem w zeszłym roku - mówi. Chodzi o wcześniejszy wykup obligacji firmy z 1999 r. i 2002 r., co obniżyło koszty finansowe.
Pasek utrzymuje, że konflikt między udziałowcami nie wpływa na bieżące funkcjonowanie firmy. Teza odważna, ale dość trudna do utrzymania. Wystarczy zajrzeć na wpisy na internetowym forum na stronie www.zarzadptc.pl administrowanej przez obalonych członków zarządu związanych z Vivendi. Pracownicy firmy nie podzielają zdania rzecznika usiłującego przekonać wszystkich, że sprawy właściwie nie ma i dotyczy ona jedynie prawników, którzy dzięki temu mogą nieźle zarobić. Jeden z zatrudnionych pisze na forum: „Patrząc na to, co ostatnio dzieje się w firmie, nie można oprzeć się wrażeniu, że zapanowała tu jakaś prywata. Za tym idą kolejne wnioski - takie, że z firmy szerokim strumieniem wypływają pieniądze. Przykładem może być wynajem pomieszczeń w biurowcu Polsatu, układy z Invest Bankiem”.
Witold Pasek nic nie wie na temat pierwszego zarzutu, a co do drugiego twierdzi, że choć firmę obsługuje wiele banków, to należącego do Zygmunta Solorza Invest Banku wśród nich nie ma.
Zdaniem Paska, problemem nie są też odejścia pracowników. - W firmie, w której pracuje około 4 tys. osób, fluktuacja na poziomie 25-30 osób miesięcznie jest rzeczą normalną - tłumaczy. Ile osób w kierownictwie zostało zwolnionych, gdy pojawił się obecny zarząd? - Ludzi tych można policzyć na palcach obu rąk, a to dlatego, że nie dało się z nimi współpracować, bo zwyczajnie odmawiały wykonywania poleceń nowego zarządu - mówi rzecznik. Jonathan Eastick śmieje się, że pewnie Paskowi chodzi o palce dwóch rąk, ale sześciu osób. Stary zarząd obiecuje zresztą, że kiedy wróci, uważnie przyjrzy się zawartym w ostatnim okresie umowom o pracę. W planach jest ponowne zatrudnienie zwolnionych pracowników, a nominacje o politycznym podłożu mają zostać cofnięte.
Co oznaczają słowa „polityczne podłoże”? - Chodzi o osoby, które przyszły do firmy tylko po to, by reprezentować interesy własne i nowego zarządu - wyjaśnia Eastick. Według niego, najgorzej się dzieje w dziale administracji, tam doszło do największych czystek.
Jeden z byłych pracowników tak opisuje zwyczaje panujące w PTC na forum internetowym: „Dział administracji to zbydlęcenie działań i obyczajów. To oni powodują, że praca jest karkołomnym wyczynem. Znam firmę od z górą siedmiu lat i pamiętam, jak przebiegały procesy socjologiczne w PTC... Mobbing w administracji jest nagminny, a ludzie przyjęci przez nowy zarząd to katastrofa”.
Niewykluczone, że te słowa wywołuje rozgoryczenie, ale nie jest to odosobniona opinia o niekompetencji i arogancji panującej w tym pionie.
Nowe porządki w administracji to dzieło m.in. Krzysztofa Bondaryka, do niedawna członka Rady Krajowej Platformy Obywatelskiej i byłego wiceministra MSWiA w rządzie Jerzego Buzka, z czasów gdy resortem tym kierował Janusz Tomaszewski. Bondaryk jako wiceminister dał się poznać jako ten, który tworzył Krajowe Centrum Informacji Kryminalnej oraz zespół do współpracy z biurem rzecznika interesu publicznego - tak zwany zespół ds. lustracji, który przekazywał dokumenty z Centralnego Archiwum MSW potrzebne w procesie lustracyjnym. Wiceminister nie zagrzał jednak długo miejsca na tej posadzie, bo wybuchła afera, że pod przykrywką działań, za które odpowiedzialny był Bondaryk, resort zbiera haki na polityków. W efekcie wiceminister został zdymisjonowany. Wkrótce zaczął pracować na własny rachunek jako ekspert ds. bezpieczeństwa m.in. dla Invest Banku i robić karierę w Platformie Obywatelskiej. Planowano, że po wyborach wróci do resortu. PO jednak nie weszła do rządu i Bondaryk teraz może skupić się na pracy w PTC Era. Nie wszystkich pracowników to cieszy.
Według Easticka, łatwo wyjaśnić motywacje panów Tomasza Holca (członek obecnego zarządu) i Bondaryka, którzy rządzą w administracji. - Chodzi im o to, aby z firmą zaczęli robić interesy nowi kooperanci i dostawcy. Ludzie, którzy oponują, są zwalniani - mówi wprost.
Witold Pasek zżyma się na określenie „zbydlęcenie obyczajów”.- Może niektórzy mówią tak, bo po prostu musieli wziąć się do pracy, a wcześniej zasłaniali się przepisami, że nie można czegoś zrobić - rozkłada ręce. Druga strona mówi, że jest odwrotnie. Gdy przychodzi się do dyrektora Bondaryka, aby coś załatwić, ten odpowiada: „Dajcie mi dodatkowe etaty, to się tym zajmę”.
To oczywiste, że taka sytuacja musi mieć negatywny wpływ na działania i wyniki firmy. Według Grzegorza Esza, który w ubiegłym roku stał za jednym z największych sukcesów w historii firmy, wprowadzeniem Heyah, a obecnie pełni funkcję wiceprezesa ds. marketingu Mobile TeleSystems (największy operator komórkowy w Rosji), siłą Ery zawsze byli ludzie i niedobrze by się stało, gdyby zarząd lekką ręką się ich pozbywał.
Są już przyczółki, na których PTC przegrywa ze swoimi głównymi konkurentami. Na początku listopada Piotr Wilczek, dyrektor pionu klientów biznesowych w PTK Centertel, chwalił się, że jego firma ma już najwięcej klientów biznesowych wśród operatorów. Jonathan Eastick przypuszcza, że wzrost abonentów do 10 mln PTC zawdzięcza głównie klientom, którzy kupowali karty pre-paid. Tacy klienci wydają jednak na rozmowy znacznie mniej niż klienci biznesowi, co ma oczywiście znaczenie dla wyników finansowych firmy.
Dziwić może też, że firma oddała pole konkurentom w sponsoringu. Orange i TP SA zawładnęły bowiem najpopularniejszym w Polsce sportem - piłką nożną - a przecież nasza reprezentacja jedzie na mistrzostwa świata.
Z kolei Polkomtel zbiera śmietankę z sukcesów polskiej siatkówki (nasze siatkarki wywalczyły mistrzostwo Europy). Czy straty te może zrekompensować umowa PTC z Polskim Komitetem Olimpijskim dotycząca sponsorowania reprezentacji i wspierania ruchu olimpijskiego? Jest ona o tyle kontrowersyjna, że szef PKOl Piotr Nurowski jest jednocześnie przewodniczącym rady nadzorczej PTC. Witold Pasek nie widzi w tym nic zdrożnego, co jest oczywiście kwestią etyki i kultury biznesowej, i mówi, że się to firmie opłaci. Żadnych szczegółów finansowych umowy PTC jednak nie ujawnia.
- Kiedy 15 listopada Krajowy Rejestr Sądowy uznał, że Elektrim Telekomunikacja jest właścicielem 48 proc. udziałów w PTC, obecny zarząd spokojnie pracował we Wrocławiu, gdzie uruchamialiśmy UMTS. To pokazuje, jakie mamy priorytety - mówi rzecznik PTC. Jednak według Easticka, ta sieć budowana jest zbyt wolno. W efekcie konkurenci już doganiają Erę. - Widać, że firma traci innowacyjność, a egzystuje jeszcze jako tako, bo ludzie, którzy nauczyli się w przeszłości dobrej roboty, są przyzwyczajeni do pewnych standardów. Kiedy jednak mózg umiera, pozostałe narządy też wcześniej czy później czeka to samo - Eastick robi aluzję do działań obecnego zarządu. A to oznaczałoby, że do końca przyszłego roku PTC może przestać być liderem rynku.
Zdaniem Andrzeja Piotrowskiego, eksperta rynku telekomunikacyjnego z Centrum im. Adama Smitha, lidera ratuje na razie niewydolność rywali. - PTC Era jest słaba, ale jej główny rywal PTK Centertel wbił sobie sam gola, decydując się na rebranding z Idei na Orange - uważa Piotrowski. Jego zdaniem, PTC Era stara się realizować cele operacyjne, krótkoterminowe, ale całościowej, spójnej strategii trudno się doszukać. Na szczęście dla firmy jej rywale nie wykazują się specjalną determinacją.
O co tu chodzi?
Spór między Vivendi i jej spółką zależną Elektrim Telekomunikacja z jednej strony a Deu-
tsche Telekom i Elektrimem z drugiej o własność 48 proc. udziałów w PTC trwa od wielu miesięcy. Jeszcze w ubiegłym roku udziały te były własnością Elektrimu Telekomunikacja kontrolowanego przez francuskie Vivendi. Pod koniec lutego br. Elektrim i Deutsche Telekom doprowadziły do zmiany w rejestrze sądowym i wpisania Elektrimu jako właściciela 48 proc. udziałów w PTC. Spółkę zajął nowy zarząd reprezentujący interesy Elektrimu (Zygmunta Solorza) i Deutsche Telekomu. Jednak pod koniec sierpnia sąd zakwestionował poprawność wpisu i nakazał jego ponowne rozpatrzenie.
15 listopada sąd rejestrowy uznał, że to jednak Elektrim Telekomunikacja jest właścicielem
48 proc. udziałów w Polskiej Telefonii Cyfrowej. Stary zarząd próbował przejąć kontrolę nad spółką, jednak nie zdołał sforsować ochroniarzy wynajmowanych przez obecne władze, które powołują się na rozstrzygnięcie sądu arbitrażowego w Wiedniu. Ten zaś uznał, że „Elektrim był zawsze udziałowcem PTC”. Postępowania w tej sprawie nadal się toczą.
Scenariusze
Co dalej z PTC?
1. Spór o 48 procent ostatecznie wygra Elektrim - wtedy najprawdopodobniej firma ta odsprzeda swoje udziały Deutsche Telekomowi. Niemcy, mając większość w firmie, zmienią jej nazwę na T-Mobile Polska.
2. Spór ostatecznie wygra Vivendi - Jonathan Eastick przekonuje, że Francuzi są zainteresowani rozwijaniem PTC przy lojalnej współpracy Niemców. Wtedy firma nie zmieniłaby nazwy i zachowała własną tożsamość. Możliwa jest też sytuacja, że Vivendi po wygraniu sporu odsprzeda udziały Niemcom.
Czy Era zostanie T-Mobile?
Witold Pasek, rzecznik prasowy PTC Era, w rozmowie z BusinessWeekiem zaprzeczał, aby niemiecki udziałowiec firmy kiedykolwiek oficjalnie mówił o rebrandingu Ery na T- Mobile Polska. Według niego, to straszak starych członków zarządu, którzy podkreślają, że Vivendi jest za utrzymaniem polskich marek Era i Heyah. Pasek mijał się jednak z prawdą, kiedy próbował przekonywać BusinessWeek, że w innych krajach Niemcy nie dążyli do zmiany rodzimej marki na swój szyld. Niedawno taką operację przeszedł słowacki Eurotel (teraz T-Mobile Slovensko), wcześniej węgierski Westel (T-Mobile Hungary) czy chorwacki Hrvatski Telekom (T-Mobile Hrvatska).
W maju operację rebrandingu przeszedł należący do Niemców węgierski Matav, który teraz nazywa się Magyar Telekom, a wchodzące w skład grupy jednostki przybrały charakterystyczne dla niemieckiej telerodziny logo z literką T (T-Com, T-Online czy T-Kabel). - Kto dziś chciałby zresztą mówić o rebrandingu, jeśli popatrzy się na fatalne doświadczenia Orange’a w Polsce - mówi Witold Pasek.
Co osiągnie
PTC w tym roku?
Obecny zarząd nie chce specjalnie chwalić się wynikami firmy. Jonathan Eastick twierdzi, że obserwuje na bieżąco osiągnięcia finansowe firmy i, jego zdaniem, firma niepokojąco traci dynamikę. Prognoza Easticka dla PTC w 2005 r.
Dane w mld zł
*suma zysku z działalności operacyjnej i amortyzacji
**prognoza
Przepychanki między starym zarządem reprezentującym interesy Vivendi a obecnym (Deutsche Telekom i Elektrim), wynajmowanie firm ochroniarskich, które obecnie okazują się mieć strategiczne znaczenie w zarządzaniu PTC Era, na pewno firmie nie pomagają. Takie działania raczej ją ośmieszają.
Choć firma wciąż ma najwięcej klientów (10 mln), to zdaniem Janusza Monety z firmy konsultingowej Booz Allen Hamilton, groźba utraty pozycji lidera już w przyszłym roku jest całkiem realna. Ekspert tłumaczy to tym, że współpraca z TP SA znacznie zwiększa potencjał konkurencyjnego Orange’a.
- W jednym punkcie firma może sprzedawać produkty zintegrowane: telefonię komórkową, stacjonarną i internet, a od przyszłego roku może do tego dołączyć usługi telewizji interaktywnej - wylicza ekspert. Janusz Moneta przypuszcza, że niespójność całościowej strategii firmy może być efektem podziału wpływów między udziałowcami. Niemieccy przedstawiciele Deutsche Telekom odpowiadają za marketing i technologie, a polscy za finanse i administrację. - Z reguły o wiele korzystniejsza jest sytuacja, gdy za wszystko odpowiada jeden udziałowiec - podkreśla Moneta.
Nowe porządki
Witolda Paska, rzecznika prasowego PTC Era, obruszają tego typu spekulacje. Przyznaje on, że w I półroczu 2005 r. wyniki firmy nie były imponujące, ale jego zdaniem, to konsekwencja decyzji i działalności poprzedniego zarządu. - Druga połowa roku będzie znacznie lepsza - podkreśla. Firma nie będzie jednak podawać wyników finansowych po III kwartale. - Tegoroczne zmiany w składzie zarządu dały spółce nowy impuls do rozwoju, po pewnych syndromach stagnacji i utraty dynamiki pod koniec ubiegłego i na początku tego roku - przekonuje Witold Pasek. Nasz rozmówca ma na myśli nowe produkty i usługi, takie jak Blue Connect, nowe taryfy i promocje. Chwali pomysły Klausa Tebbego, członka zarządu odpowiedzialnego za marketing. Zdaniem Witolda Paska, nowa kampania reklamowa „Johnny 11 palców” jest znakomita i powinna zapewnić firmie wzrost sprzedaży. W końcu wyraża wdzięczność kolegom z Orange’a, że pomogli PTC w poprawie wyników, fatalnie przeprowadzając operację rebrandingu, bo błędy konkurencji trzeba bezwzględnie wykorzystywać.
- Jest więc super - tak można skwitować sens wypowiedzi Paska dotyczący obecnej sytuacji PTC.
Jonathan Eastick, członek obalonego zarządu PTC, który odpowiadał za finanse, słysząc o tych wyjaśnieniach, uśmiecha się. - Wyniki byłyby jeszcze gorsze, gdyby nie pewne decyzje, które podjąłem w zeszłym roku - mówi. Chodzi o wcześniejszy wykup obligacji firmy z 1999 r. i 2002 r., co obniżyło koszty finansowe.
Pasek utrzymuje, że konflikt między udziałowcami nie wpływa na bieżące funkcjonowanie firmy. Teza odważna, ale dość trudna do utrzymania. Wystarczy zajrzeć na wpisy na internetowym forum na stronie www.zarzadptc.pl administrowanej przez obalonych członków zarządu związanych z Vivendi. Pracownicy firmy nie podzielają zdania rzecznika usiłującego przekonać wszystkich, że sprawy właściwie nie ma i dotyczy ona jedynie prawników, którzy dzięki temu mogą nieźle zarobić. Jeden z zatrudnionych pisze na forum: „Patrząc na to, co ostatnio dzieje się w firmie, nie można oprzeć się wrażeniu, że zapanowała tu jakaś prywata. Za tym idą kolejne wnioski - takie, że z firmy szerokim strumieniem wypływają pieniądze. Przykładem może być wynajem pomieszczeń w biurowcu Polsatu, układy z Invest Bankiem”.
Witold Pasek nic nie wie na temat pierwszego zarzutu, a co do drugiego twierdzi, że choć firmę obsługuje wiele banków, to należącego do Zygmunta Solorza Invest Banku wśród nich nie ma.
Zdaniem Paska, problemem nie są też odejścia pracowników. - W firmie, w której pracuje około 4 tys. osób, fluktuacja na poziomie 25-30 osób miesięcznie jest rzeczą normalną - tłumaczy. Ile osób w kierownictwie zostało zwolnionych, gdy pojawił się obecny zarząd? - Ludzi tych można policzyć na palcach obu rąk, a to dlatego, że nie dało się z nimi współpracować, bo zwyczajnie odmawiały wykonywania poleceń nowego zarządu - mówi rzecznik. Jonathan Eastick śmieje się, że pewnie Paskowi chodzi o palce dwóch rąk, ale sześciu osób. Stary zarząd obiecuje zresztą, że kiedy wróci, uważnie przyjrzy się zawartym w ostatnim okresie umowom o pracę. W planach jest ponowne zatrudnienie zwolnionych pracowników, a nominacje o politycznym podłożu mają zostać cofnięte.
Co oznaczają słowa „polityczne podłoże”? - Chodzi o osoby, które przyszły do firmy tylko po to, by reprezentować interesy własne i nowego zarządu - wyjaśnia Eastick. Według niego, najgorzej się dzieje w dziale administracji, tam doszło do największych czystek.
Jeden z byłych pracowników tak opisuje zwyczaje panujące w PTC na forum internetowym: „Dział administracji to zbydlęcenie działań i obyczajów. To oni powodują, że praca jest karkołomnym wyczynem. Znam firmę od z górą siedmiu lat i pamiętam, jak przebiegały procesy socjologiczne w PTC... Mobbing w administracji jest nagminny, a ludzie przyjęci przez nowy zarząd to katastrofa”.
Niewykluczone, że te słowa wywołuje rozgoryczenie, ale nie jest to odosobniona opinia o niekompetencji i arogancji panującej w tym pionie.
Nowe porządki w administracji to dzieło m.in. Krzysztofa Bondaryka, do niedawna członka Rady Krajowej Platformy Obywatelskiej i byłego wiceministra MSWiA w rządzie Jerzego Buzka, z czasów gdy resortem tym kierował Janusz Tomaszewski. Bondaryk jako wiceminister dał się poznać jako ten, który tworzył Krajowe Centrum Informacji Kryminalnej oraz zespół do współpracy z biurem rzecznika interesu publicznego - tak zwany zespół ds. lustracji, który przekazywał dokumenty z Centralnego Archiwum MSW potrzebne w procesie lustracyjnym. Wiceminister nie zagrzał jednak długo miejsca na tej posadzie, bo wybuchła afera, że pod przykrywką działań, za które odpowiedzialny był Bondaryk, resort zbiera haki na polityków. W efekcie wiceminister został zdymisjonowany. Wkrótce zaczął pracować na własny rachunek jako ekspert ds. bezpieczeństwa m.in. dla Invest Banku i robić karierę w Platformie Obywatelskiej. Planowano, że po wyborach wróci do resortu. PO jednak nie weszła do rządu i Bondaryk teraz może skupić się na pracy w PTC Era. Nie wszystkich pracowników to cieszy.
Według Easticka, łatwo wyjaśnić motywacje panów Tomasza Holca (członek obecnego zarządu) i Bondaryka, którzy rządzą w administracji. - Chodzi im o to, aby z firmą zaczęli robić interesy nowi kooperanci i dostawcy. Ludzie, którzy oponują, są zwalniani - mówi wprost.
Witold Pasek zżyma się na określenie „zbydlęcenie obyczajów”.- Może niektórzy mówią tak, bo po prostu musieli wziąć się do pracy, a wcześniej zasłaniali się przepisami, że nie można czegoś zrobić - rozkłada ręce. Druga strona mówi, że jest odwrotnie. Gdy przychodzi się do dyrektora Bondaryka, aby coś załatwić, ten odpowiada: „Dajcie mi dodatkowe etaty, to się tym zajmę”.
To oczywiste, że taka sytuacja musi mieć negatywny wpływ na działania i wyniki firmy. Według Grzegorza Esza, który w ubiegłym roku stał za jednym z największych sukcesów w historii firmy, wprowadzeniem Heyah, a obecnie pełni funkcję wiceprezesa ds. marketingu Mobile TeleSystems (największy operator komórkowy w Rosji), siłą Ery zawsze byli ludzie i niedobrze by się stało, gdyby zarząd lekką ręką się ich pozbywał.
Są już przyczółki, na których PTC przegrywa ze swoimi głównymi konkurentami. Na początku listopada Piotr Wilczek, dyrektor pionu klientów biznesowych w PTK Centertel, chwalił się, że jego firma ma już najwięcej klientów biznesowych wśród operatorów. Jonathan Eastick przypuszcza, że wzrost abonentów do 10 mln PTC zawdzięcza głównie klientom, którzy kupowali karty pre-paid. Tacy klienci wydają jednak na rozmowy znacznie mniej niż klienci biznesowi, co ma oczywiście znaczenie dla wyników finansowych firmy.
Dziwić może też, że firma oddała pole konkurentom w sponsoringu. Orange i TP SA zawładnęły bowiem najpopularniejszym w Polsce sportem - piłką nożną - a przecież nasza reprezentacja jedzie na mistrzostwa świata.
Z kolei Polkomtel zbiera śmietankę z sukcesów polskiej siatkówki (nasze siatkarki wywalczyły mistrzostwo Europy). Czy straty te może zrekompensować umowa PTC z Polskim Komitetem Olimpijskim dotycząca sponsorowania reprezentacji i wspierania ruchu olimpijskiego? Jest ona o tyle kontrowersyjna, że szef PKOl Piotr Nurowski jest jednocześnie przewodniczącym rady nadzorczej PTC. Witold Pasek nie widzi w tym nic zdrożnego, co jest oczywiście kwestią etyki i kultury biznesowej, i mówi, że się to firmie opłaci. Żadnych szczegółów finansowych umowy PTC jednak nie ujawnia.
- Kiedy 15 listopada Krajowy Rejestr Sądowy uznał, że Elektrim Telekomunikacja jest właścicielem 48 proc. udziałów w PTC, obecny zarząd spokojnie pracował we Wrocławiu, gdzie uruchamialiśmy UMTS. To pokazuje, jakie mamy priorytety - mówi rzecznik PTC. Jednak według Easticka, ta sieć budowana jest zbyt wolno. W efekcie konkurenci już doganiają Erę. - Widać, że firma traci innowacyjność, a egzystuje jeszcze jako tako, bo ludzie, którzy nauczyli się w przeszłości dobrej roboty, są przyzwyczajeni do pewnych standardów. Kiedy jednak mózg umiera, pozostałe narządy też wcześniej czy później czeka to samo - Eastick robi aluzję do działań obecnego zarządu. A to oznaczałoby, że do końca przyszłego roku PTC może przestać być liderem rynku.
Zdaniem Andrzeja Piotrowskiego, eksperta rynku telekomunikacyjnego z Centrum im. Adama Smitha, lidera ratuje na razie niewydolność rywali. - PTC Era jest słaba, ale jej główny rywal PTK Centertel wbił sobie sam gola, decydując się na rebranding z Idei na Orange - uważa Piotrowski. Jego zdaniem, PTC Era stara się realizować cele operacyjne, krótkoterminowe, ale całościowej, spójnej strategii trudno się doszukać. Na szczęście dla firmy jej rywale nie wykazują się specjalną determinacją.
O co tu chodzi?
Spór między Vivendi i jej spółką zależną Elektrim Telekomunikacja z jednej strony a Deu-
tsche Telekom i Elektrimem z drugiej o własność 48 proc. udziałów w PTC trwa od wielu miesięcy. Jeszcze w ubiegłym roku udziały te były własnością Elektrimu Telekomunikacja kontrolowanego przez francuskie Vivendi. Pod koniec lutego br. Elektrim i Deutsche Telekom doprowadziły do zmiany w rejestrze sądowym i wpisania Elektrimu jako właściciela 48 proc. udziałów w PTC. Spółkę zajął nowy zarząd reprezentujący interesy Elektrimu (Zygmunta Solorza) i Deutsche Telekomu. Jednak pod koniec sierpnia sąd zakwestionował poprawność wpisu i nakazał jego ponowne rozpatrzenie.
15 listopada sąd rejestrowy uznał, że to jednak Elektrim Telekomunikacja jest właścicielem
48 proc. udziałów w Polskiej Telefonii Cyfrowej. Stary zarząd próbował przejąć kontrolę nad spółką, jednak nie zdołał sforsować ochroniarzy wynajmowanych przez obecne władze, które powołują się na rozstrzygnięcie sądu arbitrażowego w Wiedniu. Ten zaś uznał, że „Elektrim był zawsze udziałowcem PTC”. Postępowania w tej sprawie nadal się toczą.
Scenariusze
Co dalej z PTC?
1. Spór o 48 procent ostatecznie wygra Elektrim - wtedy najprawdopodobniej firma ta odsprzeda swoje udziały Deutsche Telekomowi. Niemcy, mając większość w firmie, zmienią jej nazwę na T-Mobile Polska.
2. Spór ostatecznie wygra Vivendi - Jonathan Eastick przekonuje, że Francuzi są zainteresowani rozwijaniem PTC przy lojalnej współpracy Niemców. Wtedy firma nie zmieniłaby nazwy i zachowała własną tożsamość. Możliwa jest też sytuacja, że Vivendi po wygraniu sporu odsprzeda udziały Niemcom.
Czy Era zostanie T-Mobile?
Witold Pasek, rzecznik prasowy PTC Era, w rozmowie z BusinessWeekiem zaprzeczał, aby niemiecki udziałowiec firmy kiedykolwiek oficjalnie mówił o rebrandingu Ery na T- Mobile Polska. Według niego, to straszak starych członków zarządu, którzy podkreślają, że Vivendi jest za utrzymaniem polskich marek Era i Heyah. Pasek mijał się jednak z prawdą, kiedy próbował przekonywać BusinessWeek, że w innych krajach Niemcy nie dążyli do zmiany rodzimej marki na swój szyld. Niedawno taką operację przeszedł słowacki Eurotel (teraz T-Mobile Slovensko), wcześniej węgierski Westel (T-Mobile Hungary) czy chorwacki Hrvatski Telekom (T-Mobile Hrvatska).
W maju operację rebrandingu przeszedł należący do Niemców węgierski Matav, który teraz nazywa się Magyar Telekom, a wchodzące w skład grupy jednostki przybrały charakterystyczne dla niemieckiej telerodziny logo z literką T (T-Com, T-Online czy T-Kabel). - Kto dziś chciałby zresztą mówić o rebrandingu, jeśli popatrzy się na fatalne doświadczenia Orange’a w Polsce - mówi Witold Pasek.
Co osiągnie
PTC w tym roku?
Obecny zarząd nie chce specjalnie chwalić się wynikami firmy. Jonathan Eastick twierdzi, że obserwuje na bieżąco osiągnięcia finansowe firmy i, jego zdaniem, firma niepokojąco traci dynamikę. Prognoza Easticka dla PTC w 2005 r.
2003 | 2004 | 2005 ** | |
przychody | 5,6 | 6,4 | 6,7 |
EBIDTA* | 2,1 | 2,8 | 2,6 |
zysk netto | 0,65 | 0, 94 | 1,2 |
*suma zysku z działalności operacyjnej i amortyzacji
**prognoza