"Spędziłam dużo czasu w prokuraturze, czytając akta tej sprawy i uważam, że ci ludzie są winni dokonania zabójstwa" - powiedziała dziennikarzom wdowa po Gongadzem, Myrosława. Ma ona nadzieję, że zeznania oskarżonych pozwolą odnaleźć zleceniodawców zabójstwa.
"Ważne jest udowodnienie faktu zabójstwa, żeby na ławie oskarżonych zasiedli jego zleceniodawcy" - podkreśliła Myrosława Gongadze.
Gongadze, dziennikarz niezależnej gazety internetowej "Ukraińska Prawda", został porwany w centrum Kijowa 16 września 2000 roku. W listopadzie tegoż roku jego pozbawione głowy ciało znaleziono w lesie pod Kijowem.
Gongadze pisał na łamach "Ukraińskiej Prawdy" o korupcji na najwyższych szczeblach władzy na Ukrainie. Jego zlikwidowania miał domagać się w związku z tym ówczesny prezydent kraju Leonid Kuczma.
Ówczesny ochroniarz Kuczmy major Mykoła Melnyczenko, który nagrywał rozmowy prowadzone w prezydenckim gabinecie, a potem zbiegł z nimi na Zachód twierdzi, że rozkaz zabicia Gongadzego wydał jego były szef.
Na tzw. taśmach Melnyczenki słychać, jak Kuczma w gniewie mówi o konieczności pozbycia się Gongadzego. Sam były prezydent odrzuca te oskarżenia.
Sprawa śmierci Gongadzego ciągnie się już kilka lat. Wyjaśnienie zagadkowego zabójstwa dziennikarza obiecał po dojściu do władzy na początku ubiegłego roku prezydent Wiktor Juszczenko. Pomimo tej obietnicy, postępów w śledztwie dotyczącym zleceniodawców mordu, wciąż nie widać.
ss, pap