Wałęsa domaga się od Wyszkowskiego odwołania oskarżeń o rzekomą agenturalność wraz z przeprosinami oraz wpłaty 40 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz Szpitala Dziecięcego w Gdańsku-Oliwie.
Chodzi o telewizyjne wypowiedzi b. działacza WZZ z 16 listopada 2005 r. o rzekomej agenturalnej przeszłości b. prezydenta. W tym samym dniu Wałęsa otrzymał od Instytutu Pamięci Narodowej status pokrzywdzonego. Zapowiedział wówczas, że będzie od tego momentu pozywał do sądu osoby, które nadal będą twierdzić, iż był on agentem służb specjalnych PRL.
Wyszkowski wniósł o oddalenie pozwu Wałęsy. Powtórzył jednocześnie przed sądem, że ma niezbite dowody na to, iż legendarny twórca "Solidarności" był tajnym współpracownikiem Służb Bezpieczeństwa i pobierał za to wynagrodzenie.
"Moje oświadczenia są świadectwem prawdy materialnej. Mam wiedzę i znam dokumenty, na pewno prawdziwe, które są w posiadaniu Instytutu Pamięci Narodowej, w pełni potwierdzające, że Lech Wałęsa był agentem SB, brał za to pieniądze i składał donosy na swoich współpracowników" - powiedział Wyszkowski przed sądem.
Wałęsa zareagował oburzony, że Wyszkowski "opowiada bzdury" i "dostaje za to pieniądze". "Proszę sąd, żeby przywołał pozwanego do porządku, aby ten zaczął szanować porządek prawny w Polsce" - dodał.
Pełnomocnik b. prezydenta Ewelina Wolańska przypomniała, że istnieje prawomocne orzeczenie Sądu Lustracyjnego z 2000 r., że Wałęsa złożył prawdziwe oświadczenie lustracyjne, iż nie był agentem służb specjalnych PRL.
Wyszkowski odparł, że Sąd Lustracyjny, badając wówczas przeszłość Wałęsy, nie posiadał wszystkich dokumentów zgromadzonych w IPN. B. działacz WZZ powiedział także, że według wyroku Naczelnego Sądu Administracyjnego ze stycznia 2005 r. status pokrzywdzonego przez IPN mogą też dostać osoby, który były agentami SB, a następnie podjęły działalność niepodległościową. "To jest właśnie przypadek Lecha Wałęsy" - podkreślił.
Sąd kilkakrotnie zwrócił Wyszkowskiemu uwagę, że powtarzając oskarżenia o agenturalną przeszłość Wałęsy naraża się na kolejny proces. Wyszkowski odpowiedział, że jest to próba zablokowania prawa do wolności słowa w Polsce.
"Ja protestuję, podwyższam karę" - krzyknął Wałęsa, kiedy Wyszkowski, powołując się na własne badania w tej sprawie, po raz kolejny powtórzył, że b. prezydent był agentem SB. "Co ja mam jeszcze wnieść, jakie dowody, żeby tacy ludzie, jak Wyszkowski i inni, w końcu mi uwierzyli" - pytał retorycznie przed sądem Wałęsa.
Wyszkowski, prosząc o oddalenie pozwu Wałęsy, wniósł jednocześnie własny pozew przeciwko b. prezydentowi. Domaga się w nim od Wałęsy przeprosin za jego wypowiedzi w maju 2005 r. w TVN24. W audycji tej Wałęsa miał m.in. powiedzieć o Wyszkowskim, że ten jest zdrajcą i agentem.
W gdańskim sądzie jako publiczność pojawili się m.in. b. działacze "Solidarności" Andrzej i Joanna Gwiazda oraz Anna Walentynowicz.
Rozpoczęty w poniedziałek proces o zniesławienie nie jest pierwszym, jaki Wałęsa wytoczył Wyszkowskiemu. 29 grudnia ub. roku przed gdańskim sądem rozpoczął się proces o naruszenie dóbr osobistych z powództwa b. prezydenta przeciwko Wyszkowskiemu za jego telewizyjne wypowiedzi o tym, że w 1981 r. podczas pobytu w Paryżu delegacja "Solidarności" oskarżyła Wałęsę o kradzież pieniędzy, które otrzymał od związkowców francuskich.
ss, pap