O tym, że Lech Wałęsa był zarejestrowany przez SB jak agent o kryptonimie "Bolek" wiadomo od czasu publikacji tzw. listy Macierewicza w 1992 r. Dlaczego ówczesny prezydent nie wyjaśnił sprawy? Dlaczego przekazał wówczas agencjom prasowym oświadczenie "że coś tam podpisał", a później je wycofał? Wreszcie czy niszczono po 1992 r. dokumenty związane z agentem "Bolkiem"? W 2001 r. oficer gdańskiej delegatury UOP został skazany za niszczenie akt. Według relacji prasy (sam proces był tajny) miał niszczyć właśnie dokumentację agenta "Bolka", czyli - jak twierdzi Lech Wałęsa.
To, że sprawa rzekomej agenturalności Wałęsy nie jest jednoznaczna pokazuje na każdym kroku sam zainteresowany. 22 maja 2005 r. w debacie z Wojciechem Jaruzelskim w telewizji wypadł żenująco źle, bo domagał się od generała świadectwa moralności. Czy cnota takich świadectw wymaga?
Były książki, np. "Droga cienia" Pawła Rabieja i Ingi Rosińskiej, opisujące jak Wałęsa miał przepraszać osoby, na które donosił i przyznawać, że brał za to pieniądze. Dlaczego tych osób były prezydent nigdy nie pozwał? Na końcu sam Wałęsa w książce "W drodze nadziei" przyznał się do podpisywania pewnych dokumentów.
Wyrok w sprawie Wyszkowskiego z Wałęsą jest niebezpiecznym precedensem, który pokazuje, że w Polsce można próbować publicystom zamykać usta, gdy dotykają drażliwych tematów. Miejmy nadzieję, że o wolność słowa i rzetelność upomni się sąd apelacyjny.
Jan Piński