Rozmowa z ANATOLIJEM CZUBAJSEM, byłym pierwszym wicepremierem i ministrem finansów Federacji Rosyjskiej, prezesem Wspólnych Sieci Energetycznych Rosji (Rao Ees Rossii)
Maria Graczyk: - W Davos mówił pan o koniecznych reformach w Rosji. Na ile realne jest ich przeprowadzenie, jeśli prezydentem zostanie Władimir Putin? Czy w przeciwieństwie do Borysa Jelcyna zdoła się on rozprawić z korupcją i oligarchami?
Anatolij Czubajs: - Przytoczona przez panią ocena jest, niestety, dość rozpowszechniona, szczególnie w prasie, ale daleka od rzeczywistości. Po kryzysie w sierpniu 1998 r. połowa oligarchów zniknęła zarówno ze sceny politycznej, jak i ekonomicznej. A wpływ pozostałych na politykę znacznie się zmniejszył. Uważam, że obecnie nie jest to już istotny problem. Co innego, jeśli chodzi o korupcję. Putin na pewno będzie zmuszony podjąć odpowiednie kroki w tej sprawie, chociaż sądzę, że w rzeczywistości rozmiary korupcji daleko odbiegają od tego, co jest przedstawiane w mediach. Nie zgadzam się też z oceną tego, czego dokonano za czasów Borysa Jelcyna. To, co zrobiono w ostatnich dziesięciu latach w Rosji, ma znaczenie historyczne nie tylko dla nas, ale i dla całego świata.
- Tego nikt nie neguje.
- Porozmawiajmy więc o tym. Nie chcę mówić o korupcji, nie wspominając o tym, co rzeczywiście zrobiono. Czytelnik powinien znać całą sytuację, a nie tylko jej wycinek. Jelcyn prawie przez dziesięć lat stworzył w Rosji to, co nigdy w tym kraju nie istniało - to za jego rządów zbudowano demokrację, ustanowiono konstytucję, zaczęto wybierać władze - począwszy od komunalnych po prezydenckie - zagwarantowano nie znaną dotychczas wolność prasy, umożliwiono istnienie własności prywatnej. Tę listę można by jeszcze długo kontynuować. W porównaniu z tym wszystkim korupcja pozostaje rzecz jasna problemem, ale jej rozmiary są nieporównywalne z tym, czego dokonano.
Mam nadzieję, że Putinowi uda się rozwiązać problem korupcji. W tym celu będzie trzeba wzmocnić podstawowe funkcje państwa, te, które u nas bardzo osłabły. Niestety, państwo bardzo często próbuje regulować sprawy do niego nie należące, stara się oddziaływać na życie gospodarcze, określać, co trzeba, a czego nie trzeba produkować i w jakim rozmiarze - nie brakuje wiele, żeby państwowi urzędnicy zaczęli ustalać ceny. W tym samym czasie państwo nie wypełnia podstawowych funkcji, do których jest powołane. Chodzi głównie o sądownictwo, egzekwowanie decyzji sądów, a także o ochronę własności - zarówno państwowej, jak i prywatnej. Są to fundamentalne funkcje państwa, nieprawidłowo wypełniane. Sądzę, że Putin to rozumie i jest w stanie przedsięwziąć odpowiednie kroki.
- Przed wyborami do Dumy wielu Rosjan miało nadzieję, że Putin opowie się za liberalizmem gospodarczym. Czy pan też czuje się oszukany porozumieniem, jakie jego partia zawarła z komunistami?
- Uważam, że decyzja Jedności, partii Putina, by razem z komunistami wybierać przewodniczącego Dumy, była niewłaściwa. Nie może być jednak mowy o jakichkolwiek związkach Putina z komunistami. Dowodem na to jest fakt, że kryzys w Dumie został zakończony dzięki wspólnej inicjatywie Jedności i Związku Sił Prawicowych. Poza tym Putin pełni obowiązki prezydenta, a więc jest zobowiązany reprezentować interesy wszystkich Rosjan. Mimo wszystko uważam, że to, co zaszło w Dumie, było błędem.
- Dlaczego Rosja zmieniła niedawno swoją doktrynę wojenną?
- Cywilizowana Rosja powinna mieć nowoczesną armię. Sytuacja jest tymczasem bardzo trudna. Uposażenie oficerów jest na poziomie najbiedniejszych warstw społeczeństwa. Państwo musi wzmocnić wojsko, jest to jedna z jego podstawowych funkcji; nie wynikają z tego żadne agresywne zamiary. Żaden normalny polityk nie mówi dzisiaj poważnie o jakichkolwiek zaborczych planach Rosji w Europie Wschodniej czy gdziekolwiek indziej; to jest absurd. Istnieje jednak inne zagrożenie, które Europa powinna rozumieć - słaba, niedokarmiona i nie wypłacająca żołdu armia. Taka armia jest źródłem najbardziej ekstremalnych imperialnych dążeń. Wiemy, że przenikające do armii ekstremalne ruchy polityczne tym właśnie się karmią. Na przykład Ruch Wsparcia Armii, któremu przewodzi radykalny, na poły obłąkany komunista Wiktor Iliuchin. W normalnej armii byłoby to niemożliwe. Dlatego zwiększenie budżetu wojska jest działaniem jak najbardziej prawidłowym. Wydatki Rosji na te cele są nieporównywalnie mniejsze od funduszy przeznaczanych przez Stany Zjednoczone.
- Stosunki polsko-rosyjskie, mimo dużej sympatii między oboma narodami, wciąż pozostawiają wiele do życzenia.
- Usunięcie dziewięciu rosyjskich dyplomatów było niedorzecznością. Była to akcja wymierzona w interesy zarówno Rosji, jak i Polski. Zamiast rozrywać nasze stosunki, powinniśmy je zacieśniać, na przykład poprzez biznes. Istnieją projekty korzystne dla naszych państw. Osobiście zajmuję się projektem wykorzystującym tranzytowe położenie Polski - chodzi o wspólne wejście na europejskie rynki energetyczne. Istnieją ku temu odpowiednie przesłanki technologiczne. Realizacja tego pomysłu stworzyłaby dodatkowe miejsca pracy w energetyce i górnictwie węglowym. Zwłaszcza że po kryzysie z sierpnia 1998 r. wyraźnie pogorszył się bilans handlowy Polski i Rosji, znacznie zmniejszył się polski eksport do Rosji.
- Wielu polskich przedsiębiorców obawia się zwiększonego ryzyka.
- Liczą się nie tyle przesłanki psychologiczne, ile fakty ekonomiczne. Dewaluacja rubla oznacza, że polski eksport do Rosji stał się kilkakrotnie mniej opłacalny niż poprzednio. Nie znaczy to jednak, że należy założyć ręce i czekać, lecz trzeba działać. Spotykałem się z prezydentem Kwaśniewskim, który ma wiele pomysłów na ożywienie wspólnych przedsięwzięć gospodarczych między naszymi państwami. Polegałyby one na przykład na zorganizowaniu wyjazdu delegacji polskiego biznesu do jednego z regionów Rosji czy urządzeniu wystawy polskich produktów. Chodzi o państwowe wsparcie biznesu poprzez działania polityczne, a nie poprzez dotacje. Jestem przekonany, że poza eksportem energii przez Polskę istnieje jeszcze wiele mniejszych lokalnych projektów możliwych do zrealizowania. W Rosji zainteresowanie polskimi towarami jest wciąż duże.
- Kilka lat temu nadzieje wiązano z obwodem kaliningradzkim, który miał się stać Hongkongiem Europy. Władza centralna w Moskwie była jednak innego zdania.
- W Kaliningradzie istnieje strefa wolnego handlu, ale z dość ograniczonymi funkcjami. Oczywiście, można by zrobić więcej. Mamy projekt przygranicznego handlu energią elektryczną między obwodem kaliningradzkim a Polską. Jest to jednak złożony problem i nie możemy się w tej sprawie porozumieć. Ale to nasza wina, gdyż zajmowaliśmy się tym niezbyt efektywnie. Nie można twierdzić, że za wszystko odpowiedzialna jest Moskwa. W wielu wypadkach po obu stronach granicy brakuje po prostu aktywności.
- Zgromadzonym na Światowym Forum Gospodarczym politykom i biznesmenom tłumaczył pan, że wojna w Czeczenii rozpoczęła się od terrorystycznych ataków Czeczenów. Jakie dowody ma pan na to, że to oni spowodowali wybuchy w Moskwie i Wołgodońsku?
- Słyszałem spekulacje o rzekomym sprowokowaniu tych akcji. Większego absurdu i idiotyzmu nie można by wymyślić. Podobną niedorzecznością byłoby sądzić, że bloki mieszkalne w Moskwie wysadziły w powietrze amerykańskie służby specjalne, aby rozpocząć konflikt w Czeczenii i zdestabilizować Rosję. Takiej skali prowokacji i tysięcy zabitych zdrowy umysł nie mógłby sobie wyobrazić. W jednym z czeczeńskich miast odkryto natomiast laboratorium, w którym znajdowały się materiały wybuchowe o identycznym składzie chemicznym, jaki miały te użyte przy wysadzaniu bloków mieszkalnych w Wołgodońsku i Moskwie. W tej sprawie musi jednak zostać przeprowadzone szczegółowe śledztwo. Osobiście nie mam wątpliwości, że akcje te zostały przeprowadzone przez czeczeńskich terrorystów.
A najazd Basajewa na Dagestan? Tysiące uzbrojonych ludzi z karabinami maszynowymi, czołgami i artylerią napadło na terytorium Rosji... Proszę sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby na przykład w Gdańsku zaczęto strzelać do ludzi i wszystko niszczyć. Czyż to nie jest wystarczający powód do podjęcia kontrakcji? Moim zdaniem, w zupełności.
Anatolij Czubajs: - Przytoczona przez panią ocena jest, niestety, dość rozpowszechniona, szczególnie w prasie, ale daleka od rzeczywistości. Po kryzysie w sierpniu 1998 r. połowa oligarchów zniknęła zarówno ze sceny politycznej, jak i ekonomicznej. A wpływ pozostałych na politykę znacznie się zmniejszył. Uważam, że obecnie nie jest to już istotny problem. Co innego, jeśli chodzi o korupcję. Putin na pewno będzie zmuszony podjąć odpowiednie kroki w tej sprawie, chociaż sądzę, że w rzeczywistości rozmiary korupcji daleko odbiegają od tego, co jest przedstawiane w mediach. Nie zgadzam się też z oceną tego, czego dokonano za czasów Borysa Jelcyna. To, co zrobiono w ostatnich dziesięciu latach w Rosji, ma znaczenie historyczne nie tylko dla nas, ale i dla całego świata.
- Tego nikt nie neguje.
- Porozmawiajmy więc o tym. Nie chcę mówić o korupcji, nie wspominając o tym, co rzeczywiście zrobiono. Czytelnik powinien znać całą sytuację, a nie tylko jej wycinek. Jelcyn prawie przez dziesięć lat stworzył w Rosji to, co nigdy w tym kraju nie istniało - to za jego rządów zbudowano demokrację, ustanowiono konstytucję, zaczęto wybierać władze - począwszy od komunalnych po prezydenckie - zagwarantowano nie znaną dotychczas wolność prasy, umożliwiono istnienie własności prywatnej. Tę listę można by jeszcze długo kontynuować. W porównaniu z tym wszystkim korupcja pozostaje rzecz jasna problemem, ale jej rozmiary są nieporównywalne z tym, czego dokonano.
Mam nadzieję, że Putinowi uda się rozwiązać problem korupcji. W tym celu będzie trzeba wzmocnić podstawowe funkcje państwa, te, które u nas bardzo osłabły. Niestety, państwo bardzo często próbuje regulować sprawy do niego nie należące, stara się oddziaływać na życie gospodarcze, określać, co trzeba, a czego nie trzeba produkować i w jakim rozmiarze - nie brakuje wiele, żeby państwowi urzędnicy zaczęli ustalać ceny. W tym samym czasie państwo nie wypełnia podstawowych funkcji, do których jest powołane. Chodzi głównie o sądownictwo, egzekwowanie decyzji sądów, a także o ochronę własności - zarówno państwowej, jak i prywatnej. Są to fundamentalne funkcje państwa, nieprawidłowo wypełniane. Sądzę, że Putin to rozumie i jest w stanie przedsięwziąć odpowiednie kroki.
- Przed wyborami do Dumy wielu Rosjan miało nadzieję, że Putin opowie się za liberalizmem gospodarczym. Czy pan też czuje się oszukany porozumieniem, jakie jego partia zawarła z komunistami?
- Uważam, że decyzja Jedności, partii Putina, by razem z komunistami wybierać przewodniczącego Dumy, była niewłaściwa. Nie może być jednak mowy o jakichkolwiek związkach Putina z komunistami. Dowodem na to jest fakt, że kryzys w Dumie został zakończony dzięki wspólnej inicjatywie Jedności i Związku Sił Prawicowych. Poza tym Putin pełni obowiązki prezydenta, a więc jest zobowiązany reprezentować interesy wszystkich Rosjan. Mimo wszystko uważam, że to, co zaszło w Dumie, było błędem.
- Dlaczego Rosja zmieniła niedawno swoją doktrynę wojenną?
- Cywilizowana Rosja powinna mieć nowoczesną armię. Sytuacja jest tymczasem bardzo trudna. Uposażenie oficerów jest na poziomie najbiedniejszych warstw społeczeństwa. Państwo musi wzmocnić wojsko, jest to jedna z jego podstawowych funkcji; nie wynikają z tego żadne agresywne zamiary. Żaden normalny polityk nie mówi dzisiaj poważnie o jakichkolwiek zaborczych planach Rosji w Europie Wschodniej czy gdziekolwiek indziej; to jest absurd. Istnieje jednak inne zagrożenie, które Europa powinna rozumieć - słaba, niedokarmiona i nie wypłacająca żołdu armia. Taka armia jest źródłem najbardziej ekstremalnych imperialnych dążeń. Wiemy, że przenikające do armii ekstremalne ruchy polityczne tym właśnie się karmią. Na przykład Ruch Wsparcia Armii, któremu przewodzi radykalny, na poły obłąkany komunista Wiktor Iliuchin. W normalnej armii byłoby to niemożliwe. Dlatego zwiększenie budżetu wojska jest działaniem jak najbardziej prawidłowym. Wydatki Rosji na te cele są nieporównywalnie mniejsze od funduszy przeznaczanych przez Stany Zjednoczone.
- Stosunki polsko-rosyjskie, mimo dużej sympatii między oboma narodami, wciąż pozostawiają wiele do życzenia.
- Usunięcie dziewięciu rosyjskich dyplomatów było niedorzecznością. Była to akcja wymierzona w interesy zarówno Rosji, jak i Polski. Zamiast rozrywać nasze stosunki, powinniśmy je zacieśniać, na przykład poprzez biznes. Istnieją projekty korzystne dla naszych państw. Osobiście zajmuję się projektem wykorzystującym tranzytowe położenie Polski - chodzi o wspólne wejście na europejskie rynki energetyczne. Istnieją ku temu odpowiednie przesłanki technologiczne. Realizacja tego pomysłu stworzyłaby dodatkowe miejsca pracy w energetyce i górnictwie węglowym. Zwłaszcza że po kryzysie z sierpnia 1998 r. wyraźnie pogorszył się bilans handlowy Polski i Rosji, znacznie zmniejszył się polski eksport do Rosji.
- Wielu polskich przedsiębiorców obawia się zwiększonego ryzyka.
- Liczą się nie tyle przesłanki psychologiczne, ile fakty ekonomiczne. Dewaluacja rubla oznacza, że polski eksport do Rosji stał się kilkakrotnie mniej opłacalny niż poprzednio. Nie znaczy to jednak, że należy założyć ręce i czekać, lecz trzeba działać. Spotykałem się z prezydentem Kwaśniewskim, który ma wiele pomysłów na ożywienie wspólnych przedsięwzięć gospodarczych między naszymi państwami. Polegałyby one na przykład na zorganizowaniu wyjazdu delegacji polskiego biznesu do jednego z regionów Rosji czy urządzeniu wystawy polskich produktów. Chodzi o państwowe wsparcie biznesu poprzez działania polityczne, a nie poprzez dotacje. Jestem przekonany, że poza eksportem energii przez Polskę istnieje jeszcze wiele mniejszych lokalnych projektów możliwych do zrealizowania. W Rosji zainteresowanie polskimi towarami jest wciąż duże.
- Kilka lat temu nadzieje wiązano z obwodem kaliningradzkim, który miał się stać Hongkongiem Europy. Władza centralna w Moskwie była jednak innego zdania.
- W Kaliningradzie istnieje strefa wolnego handlu, ale z dość ograniczonymi funkcjami. Oczywiście, można by zrobić więcej. Mamy projekt przygranicznego handlu energią elektryczną między obwodem kaliningradzkim a Polską. Jest to jednak złożony problem i nie możemy się w tej sprawie porozumieć. Ale to nasza wina, gdyż zajmowaliśmy się tym niezbyt efektywnie. Nie można twierdzić, że za wszystko odpowiedzialna jest Moskwa. W wielu wypadkach po obu stronach granicy brakuje po prostu aktywności.
- Zgromadzonym na Światowym Forum Gospodarczym politykom i biznesmenom tłumaczył pan, że wojna w Czeczenii rozpoczęła się od terrorystycznych ataków Czeczenów. Jakie dowody ma pan na to, że to oni spowodowali wybuchy w Moskwie i Wołgodońsku?
- Słyszałem spekulacje o rzekomym sprowokowaniu tych akcji. Większego absurdu i idiotyzmu nie można by wymyślić. Podobną niedorzecznością byłoby sądzić, że bloki mieszkalne w Moskwie wysadziły w powietrze amerykańskie służby specjalne, aby rozpocząć konflikt w Czeczenii i zdestabilizować Rosję. Takiej skali prowokacji i tysięcy zabitych zdrowy umysł nie mógłby sobie wyobrazić. W jednym z czeczeńskich miast odkryto natomiast laboratorium, w którym znajdowały się materiały wybuchowe o identycznym składzie chemicznym, jaki miały te użyte przy wysadzaniu bloków mieszkalnych w Wołgodońsku i Moskwie. W tej sprawie musi jednak zostać przeprowadzone szczegółowe śledztwo. Osobiście nie mam wątpliwości, że akcje te zostały przeprowadzone przez czeczeńskich terrorystów.
A najazd Basajewa na Dagestan? Tysiące uzbrojonych ludzi z karabinami maszynowymi, czołgami i artylerią napadło na terytorium Rosji... Proszę sobie wyobrazić, co by się stało, gdyby na przykład w Gdańsku zaczęto strzelać do ludzi i wszystko niszczyć. Czyż to nie jest wystarczający powód do podjęcia kontrakcji? Moim zdaniem, w zupełności.
Więcej możesz przeczytać w 10/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.