Rrząd przypisuje sobie więcej sukcesów niż było jego rzeczywistym udziałem. Chociażby przegłosowanie ustawy o "becikowym", które było pomysłem Ligi Polskich Rodzin, a sam PiS postulował, aby dać je tylko najuboższym rodzinom. Dość sprawnie natomiast zdobyto pieniądze na darmowe posiłki dla niespełna miliona dzieci z najuboższych rodzin. Rząd podjął także strategiczną decyzję o budowie gazoportu, który pozwoli na stworzenie alternatywnych źródeł zaopatrzenia Polski w gaz. Wprawdzie zrobił to dopiero w chwili, gdy Rosja przykręciła kurek na Ukrainie, ale jednak. Nie sposób nie wspomnieć też o kilku wpadkach polityków PiS-u " byłej już minister finansów Teresie Lubińskiej, która zapowiedziała, że będzie walczyć z hipermarketami, czy posła Jurgiela i głośno komentowanej sytuacji "wypożyczenia" prywatnej limuzyny ojcu Rydzykowi. Szef MSWiA Ludwik Dorn nie wykazał się zdolnością przewidywania i nakaz kontroli dachów supermarketów, basenów, czy centrów handlowych wydał dopiero po tragedii w Katowicach. Albo podpisanie paktu stabilizacyjnego w obecności Telewizji Trwam i Radia Maryja, które było kolejną okazją do podkreślenia wpływu na rząd ojca dyrektora.
Sto dni minęło. W trakcie nich drobne sukcesy przeplatały się z porażkami. Na razie społeczeństwo ufa premierowi. Pozostaje mieć nadzieję, że ludzie zaczną w końcu oceniać wywiązywanie się rządu z obietnic przedwyborczych, a nie wdrażania atrakcyjnych medialnie, ale niewiele zmieniających pomysłów. Bo o gruntownej reformie III Rzeczpospolitej nie było dotąd mowy.