W sto dni dookoła rządu

W sto dni dookoła rządu

Dodano:   /  Zmieniono: 
Stanął na czele nowego rządu, choć wcześniej był raczej politykiem drugoplanowym. Cieszy się poparciem 70 proc. nieufnego polskiego społeczeństwa. Ocenia, że prawie wszystko, co przewidział na te sto dni, udało się zrealizować. I nawet opozycji trudno wskazać wiarygodne argumenty, że jednak się myli.
Kazimierz Marcinkiewicz to premier, który ma szanse przejść do historii, jako jeden z nielicznych polityków darzony niezmiennym zaufaniem. Spokojny, opanowany, opowiadający dowcipy z kamienną twarzą. Wychodzi naprzeciw zwykłym obywatelom. Bierze udział w studniówce w jednym z liceów, w Dzień Babci odwiedza dom spokojnej starości, kilka godzin po tragedii w Katowicach już jest na miejscu. Poza tym ma szczęście do przekazywania pomyślnych informacji, a te złe zostawia do zakomunikowania swoim ministrom. Za jego osobisty sukces uznaje się pomyślne wynegocjowanie budżetu Unii Europejskiej na lata 2007-2013.

Rrząd przypisuje sobie więcej sukcesów niż było jego rzeczywistym udziałem. Chociażby przegłosowanie ustawy o "becikowym", które było pomysłem Ligi Polskich Rodzin, a sam PiS postulował, aby dać je tylko najuboższym rodzinom. Dość sprawnie natomiast zdobyto pieniądze na darmowe posiłki dla niespełna miliona dzieci z najuboższych rodzin. Rząd podjął także strategiczną decyzję o budowie gazoportu, który pozwoli na stworzenie alternatywnych źródeł zaopatrzenia Polski w gaz. Wprawdzie zrobił to dopiero w chwili, gdy Rosja przykręciła kurek na Ukrainie, ale jednak. Nie sposób nie wspomnieć też o kilku wpadkach polityków PiS-u " byłej już minister finansów Teresie Lubińskiej, która zapowiedziała, że będzie walczyć z hipermarketami, czy posła Jurgiela i głośno komentowanej sytuacji "wypożyczenia" prywatnej limuzyny ojcu Rydzykowi. Szef MSWiA Ludwik Dorn nie wykazał się zdolnością przewidywania i nakaz kontroli dachów supermarketów, basenów, czy centrów handlowych wydał dopiero po tragedii w Katowicach. Albo podpisanie paktu stabilizacyjnego w obecności Telewizji Trwam i Radia Maryja, które było kolejną okazją do podkreślenia wpływu na rząd ojca dyrektora.

Sto dni minęło. W trakcie nich drobne sukcesy przeplatały się z porażkami. Na razie społeczeństwo ufa premierowi. Pozostaje mieć nadzieję, że ludzie zaczną w końcu oceniać wywiązywanie się rządu z obietnic przedwyborczych, a nie wdrażania atrakcyjnych medialnie, ale niewiele zmieniających pomysłów. Bo o gruntownej reformie III Rzeczpospolitej nie było dotąd mowy.