Rząd znów zaczyna reformy od złej strony. Czy ocena z zachowania jest w stanie przyćmić oceny z przedmiotów? W najbliższej przyszłości może się okazać, że tak.
Realizację - przynajmniej niektórych - obietnic wyborczych zastąpiły kosmetyczne naprawy spraw nieistotnych i błahych lub - co gorsza - wprowadzanie pomysłów nietrafionych, by nie powiedzieć głupich. Nikt nie przeczy, że reforma szkolnictwa jest potrzebna, ale po co Narodowy Instytut Wychowania? Żeby zmniejszyć bezrobocie wśród urzędników? Szkoła powinna pełnić funkcje wychowawcze, ale nie restrykcyjne. Warto się zastanowić dlaczego dzieci są właśnie takie: agresywne, nieposłuszne, niegrzeczne i pomagać im przezwyciężać problemy. Nie karać. Pozostanie na drugi rok w tej samej klasie może tylko pogorszyć sytuację. Dzieciom zdemoralizowanym jest i tak wszystko jedno. Dzieci "niesforne" stracą z kolei wiarę w siebie, wpadną w depresje i z pewnością osiągną gorsze wyniki w nauce. Nie o to przecież chodzi. Karanie nigdy nie odnosiło lepszych skutków niż pozytywne działanie i mobilizacja. Strach nie podniesie poziomu wychowania.
Trudno zrozumieć dlaczego ministerstwo kładzie taki nacisk na kary za zachowanie, a naukę języka angielskiego już od pierwszej klasie szkoły podstawowej traktuje po macoszemu. Podobnie traktuje obniżenie cen podręczników szkolnych, co było jednym z podstawowych punktów programu wyborczego PiS.