Pierwsza rada gabinetowa Kaczyńskiego

Pierwsza rada gabinetowa Kaczyńskiego

Dodano:   /  Zmieniono: 
Programowi rządu na 2006 rok i zasadom współpracy rządu z prezydentem poświęcone było posiedzenie Rady Gabinetowej, czyli Rady Ministrów pod przewodnictwem prezydenta.
Było to pierwsze spotkanie Rady, które zwołał prezydent Lech Kaczyński. Zarówno on, jak i premier Kazimierz Marcinkiewicz wyrazili zadowolenie z przebiegu posiedzenia.

Jak poinformował Kaczyński na konferencji prasowej, dyskusja dotycząca programu rządu była poświęcona przede wszystkim dwóm problemom: programowi mieszkaniowemu i programowi zwalczania bezrobocia. Zdaniem prezydenta, przedstawione przez rząd zamierzenia są "ambitne" i jeżeli zostaną zrealizowane, będzie on "usatysfakcjonowany".

W ocenie premiera, współpraca rządu z prezydentem może być uzupełniona o stałe i systematyczne informowanie prezydenta o  pracach rządu. "Pan prezydent jest gwarantem realizacji programu, który został poparty przez większość Polaków" - podkreślił Marcinkiewicz.

Dziennikarze prosili prezydenta o ocenę paktu stabilizacyjnego, zawartego przez Prawo i Sprawiedliwość, Samoobronę i Ligę Polskich Rodzin. Wcześniej w Sejmie Andrzej Lepper mówił, że niepokoi go  to, co dzieje się między sygnatariuszami paktu.

Lech Kaczyński podkreślił, że "pakt stabilizacyjny w istniejącej sytuacji jest jedynym możliwym rozwiązaniem". Jak dodał, powszechnie przewidywano, że powstanie inna koalicja. "Jednak logika demokratyczna nie pozwala, by partia, która nie wygrała wyborów, żądała 70 procent władzy - powiedział prezydent. - W  takiej sytuacji trzeba szukać takiej większości, która jest większością dla koniecznych zmian".

Zdaniem prezydenta, zmiany są potrzebne w takich dziedzinach jak funkcjonowanie różnego rodzaju służb państwowych, w tym służb specjalnych, wymiaru sprawiedliwości. Potrzebne jest także "swoiste odtajnienie życia politycznego lat 90., łącznie ze  sprawami, które w normalnym demokratycznym społeczeństwie wywołałyby burzę, trzęsienie ziemi, a które w latach 90. przeszły z minimalnym echem".

Według prezydenta, jedynym przypadkiem, w którym demokracja polska była zagrożona po 1989 roku, była sprawa tzw. inwigilacji prawicy. (Chodzi o działania Urzędu Ochrony Państwa wobec prawicowej opozycji w latach rządów Hanny Suchockiej). "Nie chodziło o żadną inwigilację, ale o prześladowania tych polityków, którzy przeciwstawiali się patologiom w naszym kraju" - powiedział Kaczyński.

Prezydent przyznał, że "ogarnia go wielki smutek", gdy słyszy wypowiedzi, iż w niektórych obszarach życia społecznego w Polsce "przypadki patologii i korupcji mają całkowicie pojedynczy charakter".

"W dalszym ciągu niektórzy uważają, że należy żyć w  rzeczywistości charakterystycznej dla PRL (...) Głosi się tezy, które nie mają z prawdziwą rzeczywistością nic wspólnego" - mówił Kaczyński. Nie powiedział jednak wprost, czyje wypowiedzi ma na  myśli.

Przekonywał, że Polskę "należy pod tym względem zmienić, byśmy żyli w świecie rzeczywistym, a nie fikcyjnym". "Partiami dobrymi są te partie, które te zmiany chcą poprzeć, a złymi te partie, które zmian poprzeć nie chcą" - powiedział prezydent.

W trakcie konferencji prasowej prezydent zapowiedział kilka swych inicjatyw ustawodawczych, m.in. o bezpieczeństwie narodowym i być może o odznaczeniach państwowych.

Nie wykluczył, że w najbliższym miesiącu wygłosi orędzie na temat "istotnych problemów o charakterze wewnętrznym, które trzeba rozwiązać".

ks, pap