Tysiące demonstrantów w Mińsku

Tysiące demonstrantów w Mińsku

Dodano:   /  Zmieniono: 
Na wezwanie kandydata sił demokratycznych na prezydenta Białorusi, Alaksandra Milinkiewicza, zebrało się w centrum Mińska kilka tysięcy ludzi. Milicja nie interweniowała, choć otoczyła tłum szczelnym kordonem.
Aleksander Milinkiewicz powiedział swym zwolennikom, że władze pokazują, iż na Białorusi nie ma  demokracji. "Zwyciężymy" - krzyczał. Tłum został otoczony przez oddziały milicji.

"Działania władz pokazują, że w naszym kraju nie ma ani prawdy, ani sprawiedliwości, ani wolności" - ocenił w przemówieniu Milinkiewicz.

"Wszystkie kanały telewizji pokazują tylko jednego kandydata, wychwalając jego rzekomo ważną działalność dla kraju. Ochraniają go dziesiątki, tysiące uzbrojonych ludzi. Oni nie rozumieją, że  narodu nie ma co się bać" - mówił.

"Prawda jest taka, że w naszym kraju nie ma demokracji. Nie  ma wolności słowa. Łamane są podstawowe prawa człowieka, prawo do  życia i wyboru władz" - wołał, a tłum przyjął jego słowa okrzykami "Hańba!". "My ustanowimy prawdę i sprawiedliwość" - obiecał Milinkiewicz swym wyborcom.

Wiecu nie udało się przeprowadzić - jak planowano - na Placu Wolności, który obstawili milicjanci po cywilnemu i nikogo nie  wpuszczali. Tłum wraz ze swym kandydatem ruszył do oddalonego o  kilkaset metrów Pałacu Sportu. Tu natknął się na szczelny kordon jednostek specjalnych. Na widok Milinkiewicza funkcjonariusze zaczęli bić pałkami w tarcze.

Manifestanci znaleźli jednak miejsce przy bocznym wejściu do  Pałacu Sportu. Podczas przemówienia Milinkiewicza ukryty za  tarczami kordon otoczył budynek i stojących przy nim ludzi. Mniejsze grupki ludzi wypychano poza obrzeża otaczającego gmach terenu.

Z megafonów rozległy się wezwania do rozejścia. Po  przemówieniach członków sztabu wyborczego Milinkiewicza tłum rozszedł się w spokoju pod okiem milicji.

Wbrew wcześniejszym obawom nikogo nie aresztowano -  powiedział Pawał Mażejka, rzecznik sztabu Milinkiewicza.

Po aresztowaniu drugiego z opozycyjnych kandydatów na prezydenta, Alaksandra Kazulina, powstały obawy, czy Milinkiewicz nie podzieli jego losu. Jeszcze podczas wiecu z ust do ust podano sobie wiadomość, że Kazulina i działaczy jego sztabu zwolniono z  aresztu.

Nielegalne zgromadzenie

Rano Lidia Jarmoszyna - przewodnicząca Centralnej Komisji Wyborczej uznała, że  zgromadzenie będzie nielegalne, gdyż opozycja nie ma na nie zezwolenia władz. Ostrzegła, że milicja będzie działać, jak uzna za konieczne.

"Jeśli pan Milinkiewicz to zrobi, poniesie oczywiście konsekwencje. Będzie płacić grzywnę albo mogą mu dać 15 dni aresztu" - zapowiedziała. Od razu zastrzegła, że osoby pociągnięte do odpowiedzialności administracyjnej mogą uczestniczyć w  wyborach.

Siły demokratyczne twierdzą, że zgodnie z ordynacją wyborczą na  spotkania i wiece nie trzeba mieć zezwoleń, wystarczy o nich powiadomić władze, co też sztab Milinkiewicza uczynił.

Sam kandydat zapewnił: "To będzie zwyczajne spotkanie z  wyborcami, na jakie zezwala ustawodawstwo. Nie naruszymy porządku publicznego. Nigdzie nie będziemy maszerować i nie będziemy atakować Pałacu Republiki" - powiedział Milinkiewicz, nawiązując do oskarżeń władz, że opozycja przygotowuje rewolucję.

W środę Milinkiewicz zapowiadał, że czwartek będzie dniem decydującym o stosunku demokratycznej opozycji do kampanii i  papierkiem lakmusowym postępowania władz.

pap, ss, ab