Od kolędujących księży usłyszymy w tym roku dużo o problemach finansowych parafii i nie będzie w tym ani trochę przesady
Obwieszony złotem prałat Henryk Jankowski z gdańskiej parafii św. Brygidy, który pod plebanię podjeżdża najnowszym mercedesem klasy S, to wyjątek nie świadczący o rzeczywistej kondycji finansowej polskiego Kościoła. Instytucja dysponująca wielkim potencjałem ekonomicznym, uchodząca za jedną z najbogatszych "firm" w kraju, znajduje się na krawędzi bankructwa. "Trybuna" i "Nie" regularnie donoszą o księżach budujących okazałe plebanie i kupujących najdroższe auta, tymczasem funkcjonariusze Kościoła w warunkach gospodarki rynkowej radzą sobie nie najlepiej.
Osobiste dochody księży pochodzą z tak zwanego prawa stuły, czyli dobrowolnych opłat za czynności duszpasterskie: msze intencyjne, śluby, chrzty czy pogrzeby. Wynagrodzenia biskupów rzadko przekraczają 500 zł miesięcznie. Arcybiskup Józef Życiński z Lublina zrezygnował z tej pensji i na swoje wydatki przeznacza honoraria za publikacje. Ze względów oszczędnościowych redukuje się też personel pomocniczy. W kurii radomskiej pracuje trzech biskupów, ale jeden kierowca, który jest jednocześnie dozorcą. Coraz częściej hierarchowie sami zasiadają za kierownicą.
Największe sumy pochłania kuria i seminaria duchowne. Na roczne utrzymanie przeciętna kuria potrzebuje około 700 tys. zł, podobną sumę wydaje seminarium. Pozostałe wydatki to utrzymanie księży emerytów, dotacje dla radia diecezjalnego, wysyłanie i utrzymanie misjonarzy. Diecezje lubelska i radomska, kierowane przez arcybiskupa Józefa Życińskiego i biskupa Jana Chrapka, zdecydowały się na opublikowanie sprawozdań finansowych. Wynika z nich, że z trudem wiążą koniec z końcem lub mają straty. Biskup Chrapek, by podreperować sytuację finansową diecezji, zdecydował się nawet na opodatkowanie księży. Podatek nalicza się od każdego parafianina, bez względu na to, czy na mszę w niedzielę chodzi 20 proc. czy 80 proc. wiernych.
Po 1989 r. niemal do zera spadła pomoc Kościołów zachodnich dla Polski, a jeszcze w latach 80. były to poważne dochody wielu parafii. Teraz polski Kościół coraz częściej sam wspomaga kościoły na Wschodzie i płaci watykański podatek (tzw. denar św. Piotra). - Przez lata żyliśmy z jałmużny. Po przemianach gospodarczych pojawiły się nowe wyzwania, ale Kościół nie zawsze sobie z nimi radzi - przyznaje bp Tadeusz Pieronek.
Ustawa o stosunku państwa do Kościoła katolickiego, uchwalona jeszcze przez ostatni Sejm PRL, przyznała wszystkim diecezjom prawo do posiadania własnych rozgłośni. Małe radiostacje, jak Radio Mariackie w Krakowie, żyły z biskupich dotacji i nie przynosiły zysków. Rozgłośnie komercyjne, na przykład gdańskie Radio Plus, zyskały silną pozycję w regionach między innymi dlatego, że nie zawsze utożsamiano je z Kościołem. To zachęciło twórców stacji do założenia sieci rozgłośni katolickich Plus. Zakładano, że silne oddziały będą wspierać słabsze, a przygotowanie programów w centralnym studiu w Warszawie przyczyni się do zmniejszenia kosztów. Zespół dziennikarski nie miał jednak wsparcia w osobach zarządzających finansami. W efekcie na rynku reklamy radio poniosło klęskę.
Archidiecezja warszawska zainteresowała się rynkiem nieruchomości. W centrum Warszawy wybudowano biurowiec Roma Office Center, który uroczyście otwierał prymas Józef Glemp. Niestety, boom inwestycyjny na biurowce szybko się skończył. Jak wynika z danych serwisu Eurobuild Poland, prawie połowa Romy (5,5 tys. m2 z 11,7 tys. m2) jest pusta. Koszt inwestycji sięgnął 20 mln USD, z czego 16,5 mln USD pożyczono w banku. Koszty tego kredytu jeszcze przez lata będą obciążeniem pośrednio dla archidiecezji warszawskiej.
Episkopat zaangażował się także w powołanie otwartego funduszu emerytalnego Arka-Invesco. Wybrano świetnego, jak się wydawało, partnera - Avnvescamp, jeden z największych amerykańskich funduszy inwestycyjnych, który zarządzał kościelnymi aktywami w innych krajach. Arka-Invesco wystartowała jednak zbyt późno. Przeprowadzona bez polotu akcja reklamowa przyniosła mizerne efekty. Zarządzający funduszem ulokowali pieniądze głównie w akcjach spółek giełdowych (w pewnym momencie aż 80 proc. kapitału), których wartość zaczęła wkrótce spadać. Dziś Arka-Invesco jest jednym z najsłabszych funduszy emerytalnych (według danych "Rzeczpospolitej", zajmuje szesnaste miejsce wśród funduszy).
Kłopotów finansowych przyczyniła Kościołowi także przeprowadzona w 1994 r. reforma administracyjna diecezji, w wyniku czego powstały nowe, mniejsze jednostki. Tymczasem w myśl prawa kanonicznego każda diecezja powinna mieć wiele własnych instytucji: seminarium, kurię diecezjalną, Caritas, a przy okazji także własną drukarnię, szkołę katolicką, dom pomocy. Wszystko to jednak kosztuje. Ksiądz Jan Halberda, zajmujący się do 1995 r. finansami w diecezji elbląskiej, tak zapalił się do nowych inwestycji, że narobił długów sięgających kilku milionów złotych. Wierzyciele pozwali ks. Halberdę i diecezję do sądu.
Wielu ludzi jest przeświadczonych, że ksiądz najlepiej rozdysponuje pieniądze. I mamy sporo przykładów na poparcie tej tezy, ale potwierdza się też stara prawda, że centralne planowanie wielkich instytucji musi przegrywać z lokalną inwencją przedsiębiorcy. W tym wypadku poszczególnych księży. Tam, gdzie księgowość powierza się świeckim, sprawy idą w dob-rym kierunku. W diecezji koszalińskiej Caritas przejął na przykład część ziem i zabudowań należących do PGR. Powstało wzorcowe gospodarstwo rolne. Firma dysponuje najnowocześniejszymi maszynami, regularnie spłaca kredyty i płaci podatki. Zyski przeznaczane są na działania charytatywne. Kuria radomska, korzystając z dawnego budynku poklasztornego sióstr benedyktynek, zarabia na wynajmowaniu pomieszczeń funduszowi emerytalnemu i społecznej kasie oszczędnościowo-kredytowej. Na działce nad zalewem w Niekłaniu, którą diecezja otrzymała na własność od cementowni w Wierzbicy, ma powstać ośrodek rekolekcyjno-wypoczynkowy dla młodzieży. Parafie zarabiają na opustoszałych salach katechetycznych, które wynajmują na biura i hurtownie. W wielu miejscach wieże kościelne mają być wydzierżawione jednemu z operatorów sieci telefonii komórkowej, który chce na nich instalować swoje przekaźniki. Kościół, dysponujący największymi w Polsce zasobami archiwalnymi, mógłby też czerpać zyski z udostępniania danych genealogicznych w Internecie (mormoni z Utah czerpią z tego tytułu olbrzymie dochody).
Mimo kłopotów finansowych Kościół nie rezygnuje z inwestycji mających dla niego znaczenie prestiżowe. W takich przedsięwzięciach, jak budowa bazyliki w Licheniu, sanktuarium Faustyny Kowalskiej w krakowskich Łagiewnikach czy inicjatywa wzniesienia Świątyni Opatrzności Bożej, będąca oczkiem w głowie prymasa, odnosi większe sukcesy, niż prowadząc rozgłośnie radiowe lub inwestując na giełdzie. Koszty tych inwestycji pochłaniają dziesiątki milionów dolarów, lecz kiedyś zapewne się zwrócą.
Wraz z wprowadzeniem PIT-ów Polacy zaczęli się interesować tym, na co przeznaczane są ich pieniądze, coraz baczniej przyglądają się również, jak wydawane są pieniądze z tacy i ofiar. Co ciekawe, parafie inwestujące w tradycyjne dla Kościoła obszary, na przykład przytułki, domy opieki czy szkoły, odnotowują wyższą ofiarność, niż te, które pobudowały olbrzymie plebanie. Ksiądz jeżdżący polonezem może liczyć, że jego taca będzie pełna.
Więcej możesz przeczytać w 51/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.