Toruński zespół reagowania kryzysowego wystąpił do Głównego Lekarza Weterynarii o zgodę na odizolowanie stada ok. 50 łabędzi przebywających na terenie przystani wioślarskiej nad Wisłą w tym mieście. Tam właśnie 2 marca znaleziono pierwsze martwe ptaki zarażone wirusem ptasiej grypy.
Prezydent Torunia Michał Zaleski zwrócił się do wojewody o zgodę na zaangażowanie wojska w działania w sprawie ptasiej grypy. Zaleski wyjaśnił, że poprosił o 50 żołnierzy, którzy będą pełnić straż przy 10 śluzach dezynfekcyjnych, umieszczonych na drogach wylotowych z miasta.
Po popołudniowej naradzie Krajowego Centrum Koordynacji Kryzysowej w Warszawie szef Obrony Cywilnej Kraju Paweł Soloch poinformował jednak, że wojsko nie będzie na razie wykorzystywane w Toruniu.
Soloch powiedział, że podjęto decyzje, iż pozostałe łabędzie należące do stada, z którego pochodziły zarażone ptaki, zostaną wyłapane i będą obserwowane. "Ich dalszy los będzie zależeć od tego czy wykryjemy u nich chorobę czy nie" - dodał.
Nie znalazły potwierdzenia informacje "Gazety Wyborczej", że Instytut w Puławach, gdzie ptaki były badane, już w sobotę wiedział, że jest to wirus H5N1 i na prośbę resortu rolnictwa ukrył tę informację.
Doniesieniom tym zaprzeczył dyrektor puławskiego Instytutu Tadeusz Wijaszka. Wyjaśnił, że w sobotę Instytut miał podejrzenia i konieczne było wykonanie kolejnych analiz na obecność N1. Dyrektor podkreślił, że najpierw badanie dotyczyło obecności antygenu H5, bo to fakt jego wykrycia powoduje działania służb sanitarnych. Potem zbadano, czy jest to szczep N1. Zapewnił, że nie było żadnych powodów, aby ukrywać wyniki badań.
"Po co mielibyśmy zatajać? Proszę zrozumieć, że dużo ważniejszy jest antygen H5, bo to mówi nam, że mamy do czynienia z wirusem wywołującym grypę u ptaków. On jest ważny i natychmiast (po jego wykryciu) służba weterynaryjna podejmuje działania. To naprawdę nie miało znaczenia, czy to jest N1, N7 czy N2. Oni i tak by działali, więc jaki sens jest ukrywać, że to jest N1" - powiedział Wijaszka.
Główny Lekarz Weterynarii Krzysztof Jażdżewski powiedział, że nie było żadnego nacisku na wstrzymywanie informacji o pojawieniu się pierwszego przypadku ptasiej grypy. Minister rolnictwa Krzysztof Jurgiel poinformował, że dopiero w niedzielę otrzymał "formalne wyniki" badań.
Także wicepremier i szef MSWiA Ludwik Dorn zapewnił, że rząd nie ukrywał informacji, iż łabędzie padłe w Toruniu, są zarażone wirusem H1N5. Przyznał, że w sobotę otrzymał od wojewody kujawsko-pomorskiego informacje, iż dwa łabędzie znalezione nad Wisłą w Toruniu są zarażone wirusem H5. Wojewoda powiedział mu też, że istnieje podejrzenie, iż może to być szczep H5N1.
"Poleciłem powiadomienie wszystkich moich wiceministrów, którzy mogą być zaangażowani w sprawę i ustaliliśmy, że następuje mobilizacja wszystkich służb, tak jakby był to wirus H5N1" - mówił Dorn na konferencji prasowej w Warszawie.
Do Instytutu w Puławach z całego kraju wysyłane są do badania kolejne próbki pobrane od martwych ptaków. Dotychczas były to wyłącznie ptaki dzikie, m.in. łabędzie, kaczki, kosy, wróble.
Na walkę z ptasią grypą zarezerwowanych jest w budżecie 165 mln zł, w tym 80 mln zł na odszkodowania za drób, który zostanie ewentualnie wybity z powodu tej choroby. Jurgiel zapowiedział, że spotka się z przedstawicielami producentów drobiu, by omówić skutki ujawnienia w Polsce źródła ptasiej grypy.
Zdaniem dyrektora Instytutu Wirusologii Rosyjskiej Akademii Nauk Medycznych Dmitrija Lwowa, szczepionka dla ludzi przeciwko ptasiej grypie nie może być opracowana, ponieważ na razie nie wiadomo, jaki pandemiczny szczep wirusa wywołuje chorobę u ludzi. W Rosji trwają natomiast prace nad szczepionką dla ptaków przeciwko wirusowi H5N1.
pap, ss, ab