Jurecki powiedział, że do środy nie dotarło do niego postanowienie sądu. Środa to w redakcji dzień ostatecznego zamknięcia czwartkowego numeru pisma. W związku z tym, postanowienie sądu nie miało wpływu na zawartość najbliższego numeru. "Oddaliśmy już gazetę do druku. Do tej chwili nie otrzymaliśmy żadnego pisma z sądu" - dodał Jurecki.
3 marca Sąd Okręgowy w Nowym Sączu wydał postanowienie zakazujące Jureckiemu publikowania informacji łączących osobę ks. Mirosława Drozdka z tajnym współpracownikiem SB o kryptonimie "Ewa".
"W ubiegłym tygodniu ks. Drozdek wniósł do sądu pozew o ochronę dóbr osobistych przeciwko Jerzemu Jureckiemu. Równocześnie z pozwem złożył wniosek o wydanie zarządzenia tymczasowego i 3 marca sąd okręgowy uwzględnił częściowo ten wniosek, postanawiając na czas trwania postępowania udzielić zabezpieczenia roszczeniu powoda, poprzez zakazanie pozwanemu rozpowszechniania informacji łączących osobę powoda z tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa PRL, o kryptonimie "Ewa" - powiedział rzecznik sądu, sędzia Bogdan Kijak.
Sędzia dodał, że ks. Drozdek domagał się zakazania Jureckiemu publikowania jakichkolwiek informacji na temat tajnego współpracownika o kryptonimie "Ewa", ale sąd nie przychylił się do tego wniosku. Postanowienie podlega zaskarżeniu w terminie siedmiu dni od zapoznania się z nim przez strony postępowania.
"Decyzję sądu znamy jedynie z mediów. Informacja ta jest dla mnie z jednej strony dobra, a z drugiej - zła. Dobre jest to, że ks. Mirosław Drozdek oddał sprawę do sądu, a to być może spowoduje, że będzie miał prawo zajrzeć do materiałów, jakie na jego temat gromadziła SB. W konsekwencji może spowoduje to, że wrogość, którą dziś kieruje na dziennikarza 'Tygodnika Podhalańskiego', zostanie przeniesiona na pracowników byłej SB" - powiedział Jurecki.
"Zła wiadomość dla dziennikarza jest taka, że nie może pisać. Tę decyzję sądu, która - jak powtarzam - jeszcze do nas nie dotarła, traktuję jako tę część zapisów polskiego prawa, z którymi się nie zgadzam. Uważam, że w polskim prawie nie powinno być zapisów, które umożliwiają sądowi zakazanie publikacji materiałów przez dziennikarza" - dodał Jurecki.
Według Jureckiego, decyzja w sprawie reakcji na postanowienie sądu zapadnie po otrzymaniu oficjalnego pisma sądowego zakazującego publikacji. "Od treści tego postanowienia będzie zależeć, czy będziemy się odwoływać, czy nie i jakie kroki podejmiemy" - powiedział dziennikarz.
"Decyzja sądu, która zamyka nam usta, wpisuje się w krajobraz walki między władzą a mediami, wiążący się z wypowiedzią pana Kaczyńskiego na temat mediów. Pytanie, czy ona wpisuje się w sposób świadomy, czy nie. Moim zdaniem - nie. Zapewne jest to niefortunny zbieg okoliczności, że taka decyzja zamykająca dziennikarzowi możliwość publikacji, pojawia się akurat w czasie, gdy krajobraz relacji mediów i władzy nie jest najlepszy" - podsumował Jurecki.
Grupa osób związanych z władzami miejskimi Zakopanego wkrótce po artykule Jureckiego opublikowała oświadczenie, potępiające dziennikarza, "Tygodnik Podhalański" i nawołujące do bojkotu tego pisma. Trwa zbiórka podpisów pod oświadczeniem. W ostatnich dniach oświadczenie z niewielkimi zmianami zostało rozesłane do mieszkań i domów na terenie Podhala.
pap, ab