Sylwester na placu Czerwonym, w Dolomitach czy Wolimierzu?
Bilety na bale sylwestrowe w hotelach i restauracjach wciąż czekają: za 400 zł do ponad 2 tys. zł od osoby. Tylko czy na pewno warto skorzystać z tej oferty? A może inaczej powinniśmy spędzić ostatniego sylwestra wieku? "Wprost" proponuje poradnik ostatniej chwili dla tych, którzy chcą się rozerwać niebanalnie.
Nie ma już wolnych miejsc na imprezach w romantycznych polskich pałacykach i zameczkach zamienionych w pensjonaty. Tylko w krzyżackim zamku w Rynie gospodarze mają jeszcze bilety na bal, podczas którego goście wdzieją - wypożyczone na miejscu - średniowieczne kostiumy, a nad wszystkim czuwać będzie komtur wraz z podwładnymi.
Na starej stacji kolejowej w Wolimierzu królować będą teatry uliczne, muzyka wygrywana na kongo i wegetariańskie posiłki. Gospodarze pensjonatu w Korbielowie oferują kulig z pochodniami i ogniskiem oraz nocne szukanie Nowego Roku. W Świnoujściu - zaokrętowanie się na prom do Kopenhagi i huczny bal na otwartym morzu, a we wsi Budy w Puszczy Białowieskiej - nocny przejazd kolejką wąskotorową na uroczysko, kąpiel w rosyjskiej bani, a po balu fotosafari. W Guzowym Piecu na Warmii stawiają na kameralną atmosferę i dobrą kuchnię regionalną. W Woli Michowej przez cztery dni gości zabawiać będzie inny zespół.
Możemy powitać nowy wiek w Val di Fiemme we włoskich Dolomitach. W miejscowości Predazzo, słynącej ze 170 kilometrów tras zjazdowych i wspaniałych serów, bal przybiera postać gigantycznej imprezy narciarskiej, poczęstunkiem i lampką spumante dla każdego o północy (koszt: 1-2 tys. zł w zależności od standardu hotelu). W okolicach Innsbrucku (Tyrol) uczestniczyć można w balu sylwestrowym na wysokości ponad 2000 m n.p.m. Sylwester za kręgiem polarnym, w Nynäshamn w Szwecji, to nie tylko bal, ale mnóstwo dodatkowych propozycji: jazda saniami zaprzężonymi w renifery, sauna, kąpiel w przeręblu, wyścig skuterami z pochodniami. Podobne atrakcje oferują Finowie z Haukipudas: oprócz balu oglądanie rzeźb lodowych i wyścig psimi zaprzęgami.
Moskiewski plac Czerwony już za kilka dni ma być zamieniony w lodowisko o powierzchni kilku tysięcy metrów kwadratowych. Bilet kolejowy do Moskwy kosztuje zaledwie około 250 zł, lotniczy - cztery razy tyle, a nocleg w hotelu - od 150 zł.
Dwu-, trzydniowy pobyt zorganizowany na własną rękę w którymś z miast europejskich wyniesie 1-1,5 tys. zł, przez biuro podróży - niewiele więcej. Londyńskie hotele (oferty na stronie www.londontown.com) oferują nawet 70-procentowe zniżki. Na Polach Elizejskich w Paryżu występować będą teatry uliczne i zespoły pop, a o północy zostaną tam otwarte "drzwi czasu", przez które przejdziemy w nowe tysiąclecie. W Nowym Jorku (koszt wyjazdu i noclegu po zniżkach lotniczych wynosi około 500 USD) największa impreza odbędzie się na Times Square. W Londynie tłum będzie świętował na Trafalgar Square, a 1 stycznia nie można opuścić wielkiej parady z Bank Hol Mon na Berkeley Square - widzów zabawiać będzie 10 tys. tancerzy, muzyków i akrobatów.
Modne stają się miasta Europy Wschodniej: Praga (nocleg w hotelu lub wynajętym mieszkaniu kosztuje 50-250 zł od osoby), Budapeszt i Ryga. Do stolicy Węgier zapraszają gospodarze największej w mieście dyskoteki na Górze Gellerta, właściciele kilkudziesięciu csard, muzycy, którzy zagrają w sylwestra przed filharmonią, i pływające po Dunaju statki-restauracje.
Z ofert zagranicznych na szczególną uwagę zasługuje zwariowane lądowanie w samym środku karnawałowej samby na ulicach Rio de Janeiro. Za 3 tys. dolarów przez trzy dni nurzamy się w rytmach latynowskich.
Więcej możesz przeczytać w 51/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.