Nadal nie wiadomo, ilu uczestników protestu trafiło do aresztu przy ul. Akreścina, w którym znajdowało się już ponad 300 zatrzymanych w poprzednich dniach. Mimo obietnic, władze nie ujawniły listy aresztowanych. Jak powiedział rzecznik kampanii wyborczej Milinkiewicza, Pawał Mażejka, na razie wiadomo o niespełna 100 zatrzymanych.
Liczby zatrzymanych nie ujawnił dziennkarzom w nocy dowodzący akcją na placu szef jednostek specjalnych milicji (specnazu) płk Jury Padabieg. "Rewolucja się zakończyła" - skwitował po likwidacji miasteczka na Placu Październikowym, zapewniając, że wszystko odbyło się zgodnie z prawem.
Większość zatrzymanych to studenci. Wiadomo, że wśród aresztowanych jest lider organizacji "Młody Front" Źmicier Daszkiewicz, działaczka polityczna Walancina Polewikowa, dziennikarka "Naszej Niwy" Taciana Śnitko.
Są też bliscy obu opozycyjnych kandydatów na prezydenta w niedzielnych wyborach prezydenckich: syn żony Alaksandra Milinkiewicza i dwaj młodzi krewni Alaksandra Kazulina.
Milinkiewicz powiedział dziennikarzom przed aresztem, że wiele organizacji pozarządowych gotowych jest opłacić adwokatów dla zatrzymanych.
Nocną akcję specnazu ocenił jako "bandytyzm". "To niedopuszczalne w cywilizowanym kraju" - podkreślił.
Jak podaje agencja Interfax-Zapad, Milinkiewicz nie wykluczył przyjęcia przez Unię Europejską sankcji wobec Białorusi. "Nie sądzę, by takie sankcje wprowadzano na gorąco, rozpatruje się i przygotowuje gruntownie, a nie z powodu nocnych wydarzeń" - powiedział.
Mimo likwidacji protestu na Placu Październikowym Milinkiewicz nie zamierza odwoływać planowanego na sobotę wiecu, na którym chce ogłosić powstanie ruchu obywatelskiego "Za wolność" - potwierdził Mażejka.
Przed aresztem stoi kilka samochodów na dyplomatycznych numerach, w tym auto OBWE.
Ambasady Ukrainy i Litwy podały, że sprawdzają doniesienia, iż wśród zatrzymanych znajdują się obywatele tych krajów. Obie placówki wystosowały w tej sprawie noty do białoruskiego MSZ - poinformowało rado "Swoboda".
pap, ss