"Łukaszenka ma zakaz wjazdu do krajów UE. Jest to restrykcja, kara za grzechy - walka dobra ze złem. Oznacza to zdefiniowanie reżimu w Mińsku jako reżimu autorytarnego - powiedział polski minister spraw zagranicznych Stefan Meller po zakończeniu szczytu. - Bardzo stanowczo można wskazać na to, co jest źródłem zła w tym kraju".
Początkowo zebrani w Brukseli przywódcy nie mieli odnosić się w żaden sposób do Białorusi, gdyż tradycyjnie wiosenne szczyty poświęcone są sprawom gospodarczym, a nie polityce międzynarodowej.
Zważywszy jednak na sytuację po wyborach, przywódcy, pod presją nowych państw UE i krajów skandynawskich, zdecydowali się we wnioskach końcowych potępić reżim Łukaszenki za dokonane w piątek nad ranem aresztowania osób, które prowadziły pokojowy protest na Placu Październikowym w Mińsku. Wezwali do natychmiastowego ich uwolnienia.
Wśród zatrzymanych znalazł się były ambasador Polski na Białorusi Mariusz Maszkiewicz. Minister Meller zapowiedział w Brukseli, że polski MSZ interweniuje w jego sprawie. "Maszkiewicz ma być niebawem zwolniony" - wyjaśnił minister. Dodał, że czeka na informacje z Mińska.
Meller pytany, czy resort dyplomacji wystosuje protest w sprawie zatrzymania byłego ambasadora, odparł: "Codziennie protestujemy", a za "najlepszy rodzaj protestu" uznał przyjęte w Brukseli stanowisko unijnych przywódców. Przyznał, że wpływ na przyjęcie deklaracji - jego zdaniem poważny - miały wydarzenia minionej nocy. Premier Kazimierz Marcinkiewicz podkreślił z kolei, że Polska miała duży wpływ na ostateczny kształt deklaracji.
Minister Meller określił Białoruś jako kraj "rządzony autorytarnie jednoosobowo". Jego zdaniem włączenie Łukaszenki do grupy osób, które nie mogą przyjeżdżać do krajów UE, oznacza "wyłączenie dużej części przywódców tego państwa ze społeczności międzynarodowej jako partnerów godnych podawania im ręki". "Mam pewność, że Łukaszenka na nartach w Zakopanem nie będzie mógł się pojawić" - dodał. Po decyzji szczytu, nie pojedzie także w Alpy francuskie.
Zakaz przyjazdów z Białorusi do UE dotyczy obecnie sześciu przedstawicieli reżimu w Mińsku. O ile osób lista się wydłuży i kto poza Łukaszenką się niej znajdzie - pozostaje do ustalenia. Meller zapowiedział, że będzie to więcej niż "kilka czy kilkanaście osób". Zajmą się tym ministrowie spraw zagranicznych zebrani w Luksemburgu 10 kwietnia, którzy mają także - jak zapowiedział Meller - rozważyć sprawę sankcji gospodarczych wobec Mińska. Tego samego dnia restrykcje wizowe wejdą w życie.
W przyjętej deklaracji unijni przywódcy zaapelowali do władz Białorusi o zaprzestanie wszystkich aktów przemocy i ponaglili swoich partnerów międzynarodowych, w tym Rosję, do zajęcia takiego samego stanowiska wobec Mińska.
Zdaniem szefa polskiej dyplomacji, rola Rosji w tym przypadku jest niezwykle ważna. "Rosja ze swoimi doświadczeniami transformacji w ciągu ostatnich 15 lat może świetnie pomóc i wesprzeć procesy demokratyzacyjne na Białorusi. Unia sobie nie wyobraża, żeby można było się skutecznie przeciwstawić tendencjom reżimu Łukaszenki bez dobrej współpracy z Rosją" - podkreślił.
W deklaracji przywódcy napisali, że "na kontynencie, gdzie wszystkie społeczeństwa są otwarte i demokratyczne, Białoruś pozostaje smutnym wyjątkiem". Dostrzegli jednocześnie wysiłki białoruskich opozycjonistów.
"Zasługują one na nasze pełne uznanie i szacunek" - powiedziała na podsumowującej szczyt konferencji Ursula Plassnik, minister spraw zagranicznych przewodniczącej w tym półroczu pracom UE Austrii. Zapowiedziała wsparcie dalszych wysiłków białoruskiej opozycji. "Będziemy starać się intensyfikować kontakty między nami, a także poprawić możliwość dotarcia do niezależnych źródeł informacji" - wyjaśniła.
W końcowej deklaracji szczytu UE 25 liderów państw UE oświadczyło, że prezydenckie wybory na Białorusi z 19 marca, w których zwycięzcą ogłoszony został dotychczasowy prezydent tego kraju Alaksandr Łukaszenka, były pełne "zasadniczych nieprawidłowości".
pap, ss, ab