Z nadal niepełnych wyników głosowania, obejmujących w środę w południe 99,7 procent oddanych głosów, wynika, że największe poparcie - 28 miejsc w liczącym 120 deputowanych Knesecie - uzyskała kierowana przez Ehuda Olmerta, a utworzona w końcu zeszłego roku przez premiera Izraela Ariela Szarona partia Kadima (Naprzód). Na następnym miejscu znajduje się Partia Pracy, która uzyskała 20 miejsc. Odpowiednio 13 i 12 mandatów zdobyć miało ugrupowanie żydowskich ortodoksów Szas oraz Nasz Dom Izrael - ugrupowanie reprezentujące imigrantów rosyjskich. Dopiero na piątym miejscu znajduje się Likud, który prawdopodobnie będzie dysponować w Knesecie tylko 11 mandatami.
Po raz pierwszy w ciągu 58 lat historii Izraela - podkreślał w środę "Washington Post" - krajem nie będzie rządzić jedna z głównych dotychczas partii izraelskich - ani Likud ani Partia Pracy.
Współzałożyciel Likudu premier Ariel Szaron, który w styczniu doznał rozległego wylewu, jaki uniemożliwił mu pracę, po rozłamie w partii, związanym ze sprzeciwem "jastrzębi" w kwestii jednostronnego wycofania Izraela z ziem Autonomii, wystąpił z Likudu i założył nowe ugrupowanie - Kadimę, do którego przeszła część ministrów z Likudu, a także m.in. lider Partii Pracy Szimon Peres. Ponieważ jednak Likud nadal dysponował największą liczbą deputowanych w Knesecie, konieczne stało się rozpisanie przedterminowych wyborów, by Kadima mogła formalnie przejąć rządy. Rząd, powołany już bez udziału Likudu przez kierującego w zastępstwie chorego Szarona p.o. premiera Ehuda Olmerta ma jedynie tymczasowy charakter.
O wiele niższe jednak niż przewidywano zwycięstwo Kadimy oznacza, że Ehud Olmert może mieć problemy ze sformowaniem i utrzymaniem stabilnej koalicji rządzącej. Zdaniem obserwatorów, Olmert oprócz sojuszu z Partią Pracy może też zwrócić się do trzech partii religijnych, które jak już wiadomo wejdą do parlamentu (Szas, Zjednoczona Lista Tory i Merec), a także do kierowanej przez byłego agenta Mosadu Rafiego Eitana Partii Emerytów, która ku zaskoczeniu wszystkich obserwatorów wprowadzi do Knesetu co najmniej siedmiu deputowanych.
Taka szeroka koalicja - pisał "Washington Post" - dałaby rządowi Kadimy ponad połowę mandatów w 120-osobowym parlamencie Izraela.
pap, ss