Naszą specjalnością stał się "polski skandal", wynikający z niezrozumienia artystycznej prowokacji
Na podłodze w Zachęcie od kilku dni leży plastikowa podobizna papieża Jana Pawła II, przywalona odłamkiem meteorytu. Leży i wywołuje "polski skandal". Historia sztuki zna wiele wybitnych dzieł - od rzeźb Michała Anioła po obrazy Pabla Picassa - które na początku bulwersowały publiczność, a później już tylko ją zachwycały. W XX w., od czasu zaprezentowania przez Marcela Duchampa pisuaru jako rzeźby pt. "Fontanna", mieliśmy do czynienia z licznymi prowokacjami służącymi błazeńskiej zabawie. Ale też zdarza się często, że skandalizującym artystom przyświecają poważniejsze cele - poruszenie widza, skłonienie go do refleksji. "Polskie skandale" są takie jak my - najłatwiej nas oburzyć, odwołując się do pruderyjności. Z biegiem czasu zmienia się tylko obiekt pruderii, co dowodnie wykazuje stuletnia historia Zachęty. Na początku XX w. warszawskie mieszczuchy, dla których odwiedzanie tej galerii stanowiło towarzyski i patriotyczny obowiązek (sztuka polska służyła wówczas przede wszystkim potęgowaniu uczuć narodowych), zgorszyły się publicznym pokazem "wyuzdanego" aktu kobiecego na czarnym koniu, czyli "Szału uniesień" Władysława Podkowińskiego. Autor, nie wytrzymawszy społecznej presji, w rozpaczy pociął własne płótno. Uratował je jego przyjaciel, znany kolekcjoner Feliks Jasieński, który oddał "Szał" do odrestaurowania. Dziś patrzymy na ten obraz, który w polskim malarstwie stał się już ikoną, z rozbawieniem typowym dla obcowania z kiczem. Pozostaje on dla nas symbolem epoki, tak jak "Polonia" Jana Styki - kicz patriotyczny.
Nagie kobiety rzadko już nas bulwersują, chyba że zostaną pokazane w formie odbiegającej od obowiązującego kanonu, jak w "Łaźni" Katarzyny Kozyry. Tę instalację wystawiono po raz pierwszy właśnie w Zachęcie. Kierująca tą instytucją Anda Rottenberg, wychodząc z założenia, że nawet w najszacowniejszej galerii narodowej powinno być miejsce dla sztuki poszukującej i prowokującej, uruchomiła Mały Salon, gdzie prezentowana jest twórczość młodych polskich artystów. Oprócz wspomnianej "Łaźni" pokazano tu m.in. wirtualną kandydatkę na prezydenta - "Wiktorię Cukt" Piotra Wyrzykowskiego - oraz "Supermarket sztuki" - parodie billboardów autorstwa Pawła Borowskiego. Zabawne i znamienne, że ta ostatnia ekspozycja, ze zjadliwą ironią atakująca idiotyzmy języka reklamy (jej autor sam działa w branży reklamowej), wywołała... kilkuosobową demonstrację przeciw rozwojowi hipermarketów. Prawdziwym problemem polskiego odbiorcy jest kołtuństwo zabijające każdy cień myśli. Naszą specjalnością stał się ostatnio "polski skandal", wynikający z kompletnego niezrozumienia artystycznej prowokacji. Kilkakrotnie ofiarą tego typu reakcji padła Katarzyna Kozyra, poczynając od "Piramidy zwierząt", którą uznano za propagowanie znęcania się nad zwierzętami (autorka miała odwrotne intencje), do "Łaźni", oskarżanej o epatowanie brzydotą (chodziło o pokazanie, jakie naprawdę bywa ludzkie ciało). Niedawny gest Daniela Olbrychskiego jeszcze parę dni temu wydawał się w tej dziedzinie rekordem. Bo jak inaczej nazwać protest w imię domniemania, że ktoś przytomny może uznać za nazistę aktora urodzonego po wojnie? W zeszłym tygodniu pobiły go jednak na głowę media, a dokładnie Radio Plus, PAP i Telewizja Polska, zapowiadając jako skandal pracę pokazaną na wystawie, której jeszcze nie otwarto! Rzeźba włoskiego artysty Maurizia Cattelana, przedstawiająca Jana Pawła II przywalonego meteorytem, ale dźwigającego się i unoszącego krzyż, nie jest wielkim dziełem - można ją zaliczyć do kategorii dewocyjnego kiczu. Nikt jednak nie mówi o wartości artystycznej, tylko o szarganiu świętości. Jakby ktokolwiek chciał tu cokolwiek szargać! Nieważne, że tę pracę - jako jedną z trzech zagranicznych - wybrał na wystawę Harald Szeemann, wybitny szwajcarski krytyk. Nieważne, że Zachętę spotkał honor, bo ów krytyk, szef Biennale w Wenecji, zaprojektował ogromną ekspozycję - od polskiego modernizmu, przez Witkacego, Kantora, awangardę międzywojenną, aż po wybitnych współczesnych artystów. Nieważne też, że dzięki tegorocznym imprezom do Zachęty znów ściągają tłumy. Że ekspozycja "Szare w kolorze" pokazała nowy model wystawiennictwa. Najważniejsze, że w Zachęcie, gdzie "propaguje się nazizm", ktoś "ośmielił się tknąć naszego papieża"!
Więcej możesz przeczytać w 52/53/2000 wydaniu tygodnika Wprost .
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.